Erick Mead
I stała się chwila jasnym refleksem - jego chwila. Wyszedł na scenę w pełni skupiony dusząc w sobie resztki przybojów pijanej krwi. Spojrzał na publiczność skąpaną w cieniu wymawiając pierwsze słowa Otella - rozpoczynając dialog z Jago. Jak zwykle cieszyły go snopy jaskrawego światłą zalewające swym blaskiem scenę, a kryjące publiczność w cieniu - pozwalały łagodzić tremę i zabić czasem nie przychylny wzrok. Bał się też ujrzeć pewną twarz wśród tłumu...
Szczęściem sztuka napisana setki lat temu a ćwiczona na tych deska do znudzenia żyła pełnią ducha swego stwórcy wspomaganego pasja aktorów. Opłaciły się godziny prób, ludzki pot, a czasem i kłótnie - wszystko szło perfekcyjnie aż do momentu wejścia Desdemony...
Wraz z Jagonem na scenę wpełzł duch - słowa rozmyły się w ciszy - I moją córkę zdobyłby, tak mówiąc. - Dobry Barabantio Tę trudną sprawę przyjmij w dobrej wierze; Złamany oręż lepiej służy ludziom, Niż gołe ręce...
Jej dłonie - kaskada czarnych pukli i zielone oczy wwiercający się w dusze - wzbudzający kaskady ciepłych i strasznych retrospekcji. Erick zachwiał się, resztką siły woli starał się stłumić dziwną mare - wszak nie mogła to być ona.
Zamknął na chwile oczy. Gdy po chwili je otworzył Desdemona, którą znał już mówiła ku niemu - a duch - twarz, której bał sie dojrzeć - zniknęła. ~ przeklęte moje lenistwo, przeklęta krwi pijana ...~ - przeklął się w myślach kontynuując granie.
Reszta pozostaje już krytykom lecz Erick wiedział, że dał z siebie wszystko - godziny prób przed lustrem i niemego powtarzania dialogów - ostatnie dni które pędził życiem Otella zapominając jakoby o własnej marnej egzystencji zaprocentowały. Każdy czy to śmiertelny czy nie umarły, z którymi pracował dzielił jego pasje i namiętność grania. Zjednoczeni wspólnym celem pod duchową egidą ojca tego miejsca dali z siebie mistyczny wyraz podziwu dla mentora i przedwiecznego mistrza. Dla nich gra zmieniła się w życie dając pełnie radości... - Pocałowałem Cię, śmierć Ci zadając; Znów pocałuję - teraz umierając - i jak napisał mistrz William tak Otello padł na łoże i skonał... |