Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2011, 19:25   #142
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Śnieżny pojazd, ruszył gdy tylko grupa zajęła miejsca. W środku panowała pokojowa temperatura, a jej pasażerowie siedzieli w samych koszulkach, kurtki odwieszając na wieszaki. Przednia szyba, która okazała się zbudowana z grafenu, przeźroczystego materiału przewodzącego prąd, na którym też można było wyświetlać przeróżne rzeczy. Kierowcy tłumaczyli spokojnie wszystko, siedzącemu w kabinie Thomasowi, a on się odwzajemniał przeżyciami i pierwszymi chwilami na Gliese.
Na głosową komendą, na szybie wyświetliła się mapa okolic, niezwykle dokładna. Wyglądała tak, jak w grach komputerowych. W jej centralnej części, widać było wasz pojazd poruszający się wąską drogą. To satelity – wyjaśnił drugi kierowca, przechodząc płynnie na inny tryb, chwaląc się swoim pojazdem. Thomas, podziwiał to wszystko z otwartą buzią.

Gregor, ten z kolei przyłączył się do grających w karty ludzi, tuż za kabiną. O dziwo, przez te 200 lat wciąż grano w popularne za jego czasów gry. Różniły się tylko drobnymi zasadami, które szybko pojął i zaprezentował swoją „passę”, zgarniając trzy, interesująco wyglądające banknoty, a raczej blaszki, bo z papierem miały naprawdę mało wspólnego. Na każdej z nich, wycięty był inny kod, przypominający kod kreskowy. W rogu, wybity lub wypalony laserem był numer seryjny, data produkcji oraz wartość blaszki. Jak się dowiedział, były to „stalówki ziemskie”, najsilniejsza i najpopularniejsza waluta, odkąd Mars i Księżyc wywalczył swoją niepodległość i wprowadził swoje własne „stalówki”. W głośnikach pojazdu, powoli sączyło się przyjemna, kojąca zmysły muzyczka.

Iga usiadła samotnie, w rogu ławki przyglądając się wszystkiemu, wszystkimi swoimi zmysłami. Ludzie, pachnieli jak dawniej, muzyka miło koiła zmysły, a silnik pojazdu szumiał równomiernie. Szczegółowo badała siedzących w milczeniu mężczyzn i kobiety, których też kilka było w pojeździe. Wyglądały bardzo ładnie, wręcz nienaturalnie. Z mężczyznami było gorzej, ale też byli nad wyraz przystojni. Niedługo było czekać, żeby przysiadł się do niej wysoki brunet o zielonych oczach i nawiązał dialog. Wypytywał o wszystko, a szczególnie o jej czasy. On się odwzajemnił bogatą wiedzą historyczną i że słyszał, że po tej misji rozwiązano NASA. Że odkryto, że nie było w ogóle komisji, która miała by za zadanie wybrać najlepszych, że wszystkimi zgłoszeniami zajmowało się tylko kilkudziesięciu ludzi i po prostu zrobili to, co zrobił by każdy człowiek. Poszli na łatwiznę.

Max i Tara, wspólnie usiedli w rogu wagonu, nie wiedząc co się z nimi stanie. Nie mieli pojęcia, co się stanie z nimi w przyszłości, w której się znaleźli. Czuli się jak w filmie, jakby wynaleźli wehikuł czasu, który magicznie ich przeniósł w przyszłość. Niestety, ich wehikuł nie pozwalał im wrócić do swoich czasów. Ale to wszystko miało swoje zalety. Ich problemy, umarły. Uległy przedawnieniu. Mogli zacząć wszystko od nowa, od początku. Nie mieli tu innych, bliższych sobie ludzi, niż siebie samych. Ich krewni, dawno nie żyli, chyba że przetrwało ich nazwisko. Zresztą, oni dla nich nic nie znaczyli, tak jak oni dla nich. Zbyt duża ilość czasu. Bo kto by szukał, jakiejś tam liczącej ponad 200 lat prababki czy pradziadka. Choć, jak to wyjdzie na jaw, że szalona misja NASA z 2012 roku w sumie ukończyła się pomyślnie, a drogie komory kriogeniczne Hermana jednak zadziałały… To będzie szok.

William, kuśtykał po całym pojeździe zaglądając do każdej jego części, do każdego zakamarku.

Po czterech godzinach, dotarliście do bazy. A raczej małej osady, zbudowanej z wielkich namiotów mieszkalnych i małych, tradycyjnych budynków. Wzdłuż chodnika stały zaparkowane terenowe samochody przyszłości. Znaczki, którymi były ozdobione nie mówiły wam niczego o marce.


Pociąg, jechał dalej nie zatrzymując się. W głośnikach, rozległ się cichy i ciepły, kobiecy głos.
”Do Dworca Głównego pozostało piętnaście minut.”
Zebrani w pojeździe ludzie, zaczęli zbierać swoje bambetle i bagaże, szykując się na powitanie z rodzinami i znajomymi. Na was czekała ekipa ratunkowa, która specjalnie dla was przyleciała tu małym samolotem pionowego startu, z najbliższego, większego miasta, Armahanu. Wszystko to, powodowało wam nie mały mętlik w głowach. Mężczyzna który na początku rozmawiał z wami wraz z kierowcą, w czasie jazdy już zawiadomił bazę o sytuacji, w jakiej jesteście. Do Armahanie, już szykowano urządzenie do wszczepienia sondy sterującej. Kiedy śnieżny pojazd zatrzymał się na peronie, mężczyźni wskoczyli w ramiona swoich kobiet, dzieci i bliskich. Do was podszedł medyk i sanitariuszka, trzymająca w ręce małe urządzenie.
- Muszę wam tym pobrać DNA, aby sondy was nie zabiły – wyjaśniła.
Byliście tu gośćmi, prawie jak obcy, więc poddaliście się jej zabiegowi. Ku waszemu, miłemu zaskoczeniu, pobrania kodu genetycznego nawet nie poczuliście. Samo DNA, w momencie pobrania, wysyłane już było do sond, które dostosowywały się pod wasz niepowtarzalny genotyp.

Samo wszczepienie miniaturowej sondy i wstrzyknięcie tameru do krwiobiegu, nanobotów które walczyły z płucnikami. Mimo wszystko, miały ograniczenia i po pewnym czasie, wyłączały się, poddając się układowi wydalniczemu. Sonda, miała o wiele dłuższy okres przydatności, bo ją wymieniać należało tylko raz na rok.
Samo miasto, Armahan, było nad wyraz piękne. Czyste, szklane domy majestatycznie prezentowały się w Gliesnańskim słońcu. W dodatku, ośrodek w którym wstrzyknięto wam sondę, znajdował się naprzeciwko bazy wojskowej i kosmoportu, gdzie na wielki transportowiec ładowano właśnie kryształy, które widzieliście w jaskini pod waszym statkiem. Wszystko to wyglądało, jak z powieści science-fiction.
I to teraz był wasz nowy dom.
Byliście wolni i niczym nie skrępowani, poza obowiązującymi tu prawami.

Koniec...
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline