Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2011, 19:38   #120
Wnerwik
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Haajve Sorcane, Max Vogt

Przed odejściem, Haajve potwierdził, że przyda się tło dźwiękowe w postaci małej kanonady.

- Jak przeżyliśmy?! Sam mi kurwa powiedz! Zwyczajnie spierdalamy! Człowieku tam ludzie giną!- dysząc wykrztusił z siebie Sorcane.
Spiesznym krokiem podszedł do barykady trzymając na widoku strzelbę, niezbyt wprawnie.
- Pieprzone żelazne wielkoludy napierdalają cholera wie czym! Sidowi i Keinowi wybuchło łby zanim zorientowałem co się dzieje! - zawołał szybko rozstrzęsionym tonem. - Na mroki blackholda! Oni zaraz tutaj będą!
- Ilu ich? Żyjecie tam? - zapytał drugi z czekających przy barykadzie, gdy żołnierze zabezpieczenia dobiegli na miejsce, w zamkniętych hełmach przekazując sobie rozkazy i rozbiegając się, ku otworom strzeleckim bo bokach dwójki imperialnych i do barykady. Drugi inżynier był nieco bardziej sceptyczny, ale obu właśnie na bok odepchnęło dwóch żołnierzy, jedynych zajmujących pozycje w samym korytarzu.
- W imieniu kapitana Coldiera, władcy Nowonarodzonego, przedstawić się!
- Flash Eisen, sir, technomat, miałem czyścić blackholda za, niepochlebne wyrażenie się o, pfu, dowódcy, za dyskusję na temat słuszności czyszczenia przeze mnie klopa! I to jeszcze nie we własnej sekcji! Ludzie wpuścicie nas! Ja sobie spokojnie tam czyściłem ten jebany kanał jak szambo zaczęło w tunelu wzbierać! Wypełzłem na pokładzie z plazmówkami i jak nie pierdolnie w poszycie! Te gnoje wbili się w statek i zaczęli się wysypywać, jak asy z rękawa Citrixa! Chwyciłem jedną ze strzelb trupa na wszelki wypadek i zacząłem spierdalać!
Techmarine kłamał jak z nut, jednak dla Maxa ta rozmowa była prawdziwym testem jego zdolności międzyludzkich. Żołnierz zazwyczaj przebywał sam, a jeśli już rozmawiał to z kumplami z oddziału. Nie wdawał się w pogawędki z buntownikami, tylko odstrzeliwał im głowy! Wątpił by udało mu się wymyślić jakiś przekonujący blef, ale może się uda...
- Yyy... D... d... dd... ddd...irk Toool..zen... sir. - posłużył się nazwiskiem zmarłego towarzysza. Jemu już i tak nie było potrzebne. Miał tylko nadzieję, że jego kłopoty z wymyśleniem imienia wezmą za panikę związaną z atakiem Marines. - Ten, no... technik. Pracowałem przy działach, gdy te... imperialni zaatakowali... Jak wystrzelali większość naszych to wziąłem dupę w troki i pobiegłem za tym gościem. - Starał się robić wrażenie roztrzęsionego i zdezorientowanego. Właściwie, to po części się tak czuł, więc nie powinno to być aż tak trudne.
- Znacie ich? - żołnierz skierował pytanie do techników.
- Ten tutaj rzeczywiście miał szczęście, musiało go przywieźć szybem konserwacyjnym przy systemach chłodzenia - stwierdził technik. - Przecie ma mokry skafander, przepuśćcie ich!
Żołnierz ponownie spojrzał na dwu oczekujących, po czym gestem nakazał im się zbliżyć. Jedną ręką trzymając strzelbę w nich wymierzoną, ściągnął drugą za siebie najpierw jednego, potem drugiego, za barykadę. Wydawał się zimno obojętne, ale po dotyku rozpoznali, jak się trząsł.
Nie było to nic dziwnego. Jego osłona była najwięcej marna wobec możliwości Astartes, a nikt tutaj nie wątpił, że zjawią się lada sekunda, niesłyszalni, może znikąd.
- Na Imperatora, idźcie dalej, wszystkim co życie miłe, którzy nie są z zabezpieczenia niech się zameldują w zbrojowni, tam oficerowie was dozbroją i skierują gdzie trzeba.
Skinieniem głowy Haajve podziękował żołnierzom i inżynierom. Odsapnął sekundę.
- Sir... tylko którędy?! Nie bardzo się orientuję... to nie moja sekcja! Poza tym... cholera... podczas abordażu zamyka się i blokuje grodzie... tutaj je przecie istny labirynt.
Zerkam za barykadę, ruchy mam lekko gwałtowne, drżę. Widać to aż nadto.
- Po prostu trzymajcie się nas, a przy odrobinie Jego łaski dożyjemy jutra... - nie bez fatalizmu stwierdził młodszy z wygolonych techników. Ten mniej ufny cały czas obserwował ich w milczeniu.
- Moglibyśmy mieć eskortę, jednego żołnierza, na wszelki wypadek? Gdyby... jacyś ocalali próbowali wykorzystać sytuację. - zwrócił się do żołnierzy. Przez chwilę zajmujący pozycję za barykadą mężczyzna się konsultował z przełożonym, w całości przez sieć łączności wewnątrz swojego nieprzejrzystego, przesłaniającego twarz hełmu, ale skinął głową.
- Jeden z żołnierzy pójdzie z wami. Gdy Astartes tu przyjdą, będziemy potrzebowali każdego.
- Więc ruszmy się... nie chcę tutaj być, ani chwili dłużej... sir. - dodał niepewnym głosem Socrane. Spojrzał po pozostałych i kucnął, aby nie wystawać zza barykady. Oczko pozwolił sobie na westchnienie ulgi, gdy zaproponowano im opuszczenie barykady. Nie chciał tu być, tym bardziej wtedy gdy przyjdą Kosmiczni Marines.

Podczas podróży krętymi korytarzami statku snajper, uważając by towarzyszący im ludzie nie zauważyli, zapytał się “na migi” techmarine czy ma zamiar się ich pozbyć. Zbrojownia chyba nie była im po drodze, no nie? Choć z drugiej strony... Max nie miał zielonego pojęcia o rozkładzie pomieszczeń na statkach. Równie dobrze ich cel mógł się znajdować tuż przy zbrojowni.
Haajve lekko pokręcił głową. Jeżeli zabiją inżynierów i żołnierza, będzie trzeba zrobić to bardzo szybko, a potem ukryć ciała. Poza tym będzie też się trzeba dopytywać o drogę do zbrojowni i pokład medyczny. Jeżeli zaś Techpiechur znajdzie w zbrojowni chociąz swój oręż... cóż... reszta pójdzie bardzo szybko.
 
Wnerwik jest offline