Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2011, 18:17   #17
potacz
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
Weenglaaf, Saetana

Powoli podchodzili do wzgórza, na którym wznosiły się ruiny. Widać było czerwone zarysy dachówek, mury i kamienie swoją szarością odznaczały się na pokrytym śniegiem terenie.
- Dziwne miejsce jak na spotkanie... – rzekła Eldfallanka do swojego towarzysza.
Głuchy świst wiatru biegnący między ruinami zdawał się przyznawać demonetce rację.
- Dziwni ludzie chodzą po tym świecie... Nie ma czemu się dziwić. – odezwał się borowy, lekko siadając na stercie kanciastych kamieni, które zapewne kiedyś były murem. Weenglaaf rozejrzał się po dziedzińcu niegdysiejszego kasztelu.
Zwrócił szczególną uwagę na czarną plamę niedaleko od nich, kryjącą się w kącie utworzonym ze ścian podwórza. Gdy podszedł bliżej, okazało się, że jest to popiół po średnim ognisku. Jeszcze ciepły.
- Jak widzisz źle trafiliśmy. Ktoś tutaj był kilka godzin przed nami. Seatano... Seatano? – zdziwiony brakiem reakcji, odwrócił się, lecz Seatany za nim nie było.
Ruch ten pozwolił mu spostrzec napis nad kamiennym wejściem.
„Kasztel Erod.”
Podążył za śladami towarzyszki.
Ślady prowadziły w prawo za winkiel kamiennego muru. Poszedł za nimi i zastał Saetanę buszującą pomiędzy drewnianymi skrzyniami.
-Źle trafiliśmy... To punkt zborny... Przemytników. – powiedziała wskazując na drewniane kufry i skrzynie. Między nimi było bardzo dużo śladów obuwia. Ciężkiego, którego podeszwy mocno odznaczyły się w śniegu – Byli tu niedawno. Powinniśmy si...
-Nigdzie nie idziecie. – rozległo się zza ich pleców.
Trzech mężczyzn odzianych na zielono-brązowo mierzyło do nich z rewolwerów.
- Nie trzeba było się tutaj zapuszczać. Kto was wysłał? – rzucił w ich stronę najbardziej wysunięty do przodu. Odziany w brązowe spodnie i kurtkę moro, z twarzą ukrytą za kominiarką. Miał przepity głos.
-Kto was wysłał do kurwy nędzy !?! – krzyknął do leśnego i Eldfallanki.
Wystrzał. Kula rewolweru pomknęła w skrzynię obok uda Saetany.
Weenglaaf wycofał się, aż plecami oparł się o mur. Nieoczekiwana sytuacja zabrała mu dech w piersi.
Demonetka również nie wiedziała co zrobić, chociaż duchy w jej szarfach wojowały jak dzikie.
I nagle sytuacja zmieniła się diametralnie.
Dwóch przemytników stojących za plecami herszta bandy upadło jak kłody.
Kominiarz odwrócił się.
Stał przed nim wysoki, dobrze zbudowany chłopak.
W momencie gdy stanął do niego twarzą w twarz, młodzik przechwycił mu rękę z wycelowanym w niego rewolwerem, wykręcił ją i dziwnym w swym kunszcie rzutem posłał mężczyznę na kamienną ścianę, jakby ważył on tyle co worek ziemniaków.
- Trzeci dzień gnojów szukam. Ukradli mi moją własność.
W tem młodzik spostrzegł Saetanę. Kobietę.
-Przepraszam, nie przedstawiłem się. Lestad. – skłonił się w stronę kobiety – Lecz pozostańmy na razie przy samych imionach.

Isak, Johann, John

John obudził się.
Wstał. Z drewnianej szafki obok łóżka wziął zapalniczkę i papierosa.
Dym wypełnił jego płuca. Szare kłęby uwolnione z głośnym westchnięciem podleciały pod sufit.
Stojąc w ciszy, ubrał powoli koszulę.
Wziął swoje rzeczy i wyszedł.
”Czas ruszać w drogę.”

Wychodząc z gospody, spostrzegł, że o jego samochód opiera się mężczyzna.
Na oko 30 lat, był zaczytany i palił papierosa.
-Co Ty robisz?John podszedł do mężczyzny. Ten zdawał się go nie zauważyć.
-Mówię do Ciebie! Odsuń się od wozu.
Mężczyzna podniósł wzrok. Zdziwiony obecnością egzorcysty. Wyprostował się.
[i]-Ach, wreszcie. Witam Cię, jestem Johann. Mamy razem podróżować ku zamkowi Varos.
Egzorcysta zdziwił się tak szybkim przedłożeniem sprawy. Ale nie miał zamiaru zabierać nikogo obcego na pokład swojego wozu.
-Kim Ty w ogóle jesteś? I skąd wiesz, że zmierzam do Varos?
- Jestem przyjacielem adresata listu, który dostałeś niedawno gołębiem.
– powiedział do egzorcysty, jednak zamiast na niego patrzeć, czytał książkę zawzięcie. Podniósł jednak znad niej głowę.
- A teraz... W drogę!
Egzorcysta stał, zdziwiony cały zajściem. Wzruszył ramionami, kazał wsiadać pasażerowi i odpalił silnik.


W międzyczasie, Isak zdążył już ujechać 10 mil w stronę zamku. Wkrótce zatrzymał się jednak mimo woli. Przednie koła jego samochodu uderzyły w ukryty pod śniegiem pień. Rozwalił sobie obydwie opony.
Musiał czekać na pomoc kogoś przejeżdzającego w tym kierunku.

Phelan
Gdy Llwyth zbliżał się do zamku, usłyszał za sobą chrobot śniegu.
Był już w połowie drogi.
Lecz odwracając się, to co zobaczył, przerosło jego najśmielsze oczekiwania.
Podążał za nim jeleń.
Byk był gigantyczny, na oko 10 cetnarów. Gigantyczne poroża zachaczając o drzewa, wyginały je na boki, niczym wykałaczki.
„Tylko spokojnie... Bez nerwów.” Przeszło przez myśl Phelana.
Byk zaatakował. Ziemia zadudniła pod kopytami.
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."
potacz jest offline