Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2011, 17:05   #9
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nikt z bywalców nulneńskich czy altdorfskich salonów z pewnością nie od razu rozpoznałby młodego von Halbacha. Długie włosy, tak jak i poprzednio, spadały na czoło, ale cała reszta... Zniknął gdzieś skrojony według najnowszej mody stój, zdobiony koronkami, haftem i klejnotami. Modną pelerynkę zastąpiła solidna, podróżna peleryna, wyśmienicie chroniąca przed wszelkimi kaprysami pogody, zaś zamiast atłasowego kaftana pojawiła się skórzana kurta i kaftan kolczy.
No i ‘na salonach’ raczej nikt nie paradował z łukiem na plecach. Chyba że na balu maskowym.

W tej właśnie chwili Detlef, siedzący przy burcie łodzi, wpatrywał się ciemne wody Reiku, jednak jego głowy nie zajmował ani stan wody, ani też zainteresowanie tym, jak szybko płyną i kiedy dotrą na miejsce. Zastanawiał się nad pewną kobietą, i to bynajmniej nie dla jej urody..
Melissandra Stregazza potrzebna mu była do szczęścia jak dziura w moście, czy kamień w bucie, ale nic na to ‘szczęście’ nie mógł poradzić. Słyszał kiedyś od ojca o Alessandro d’Evarre w dodatku więcej dobrego, niż złego. Odmówienie pomocy jego siostrzenicy nie licowało z honorem von Halbachów.
Jednak nie mógł przed samym sobą ukryć, że najchętniej wysadziłby ją na brzeg. Lucian pewnie by się nie zawahał, a flisacy... za parę złotych monet z pewnością wnet zapomnieliby o całym incydencie. Wszak cały wodny ludek wiedział, że baba na pokładzie przynosi pecha.

Coś mu się w tej całej sprawie nie podobało. Oczywiście nie wątpił, że pismo jest prawdziwe. Te wszystkie zawijasy, dęte frazesy... typowe dla Tileańczyków. Tylko dlaczego raczyła zwlekać z pokazaniem tego listu tak długo? Na co czekała? I po co?
W ogóle zachowywała się co najmniej dziwnie. Tileańczycy zawsze uważani byli za kutych na cztery kopyta szczwanych lisów, zaś ojciec, gdy go parę razy wspomniał o signorze Alessandro, podkreślał jego zmyślność. Widać siostrzenica wyrodziła się. Najpierw udawała idiotkę, tak słodką, że aż mdliło, a potem nagle wyszła z roli. Brak doświadczenia, czy też po prostu uznała, że zabawa ją nudzi?
Kto ją tam wie - nie dość, że kobieta, to jeszcze do tego Tileanka, a niewiasty z tamtych stron, jak głosiły wieści, do wszystkiego były zdolne. A to muchomory w zupie grzybowej, a to sercobój w winie, a to skorpion w bucie. O szpilkach zatrutych jadem mantikory nawet wspominać nie warto.

Zamieszanie spowodowane niespodzianym zdarzeniem na brzegu rzeki oderwało myśli Detlefa od wad i zalet kobiet w ogóle, a Tileanek w szczególności.
Szare stroje napastników sugerowały jakąś zorganizowaną grupę, ale nikt z płynących wodą o kimś takim nie słyszał, nawet zagadnięci przez Detlefa flisacy, zachowanie zaś podpowiadało, że nie są to raczej przedstawiciele prawa...
- Do brzegu! - polecił Detlef, sięgając po łuk i wyciągając strzałę z kołczanu.
Potem strzelił do najbliższego z szarołpaszczowców. W końcu nie wypadało stać bezczynnie, podczas gdy tamci w niezbyt miły sposób traktowali jakiegoś szlachcica.
 
Kerm jest offline