Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2011, 12:43   #6
Penny
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
Ostatnią jej myślą zanim zmorzył ją farmakologiczny sen było to, że ktoś nieźle zagrał jej na nosie i ten eksperyment skończy się źle. Wydawało się, że jej sen trwał tylko piętnaście minut. Jak to zwykle bywa ze snem. Obudziła się, ale wciąż było jej zimno tak jakby jej ciało nie zostało wyciągnięte z lodówki. Usiadła na łóżku, drżąca z zimna. Nie mogła się ruszać.
Spojrzała na wprost. Ścianka działowa a w niej otwór drzwiowy. Obok była siłownia. Przypominała trochę tą w Yale, gdzie ćwiczyła drużyna wioślarska. Jules pamiętała jak podglądała z koleżankami równie muskularnych jak i bezmózgich zawodników. Eh, stare dzieje, dobre dzieje.
Jules próbowała się ruszyć i wtłoczyć trochę ciepła w napięte mięśnie ale nie potrafiła się ruszyć. Zimno sparaliżowało ją doszczętnie. W pokoju obok pojawiły się dwie osoby. Jedna podeszła do przyrządów a druga, kobieta, podeszła do niej. I zaczęła paplać tak szybko, że Jules aż zemdliło. Czy wszyscy lekarze musieli tak paplać trzy po trzy? Ona wolała konkretnych ludzi. Na widok igły wzdrygnęła się lekko. Nienawidziła igieł.
Po zastrzyku kobieta wyszła, a Jules czuła jak po ciele rozlewa się jej przyjemne ciepło. Po kilku chwilach mogła wstać i zrobić parę skłonów i przysiadów by rozruszać zastałe mięśnie i kości. Słowa Nancy rozpaliły jej ciekawość. Jules czuła się jak po dobrze przespanej nocy po suto zakrapianej bibie na uniwerku. Była głodna. Jak diabli.
Kolejny mężczyzna wszedł, niosąc parującą tacę, którą wcisnął jej w ręce. Usiadła na łóżku i poczekała na stolik. Jules niemal rzuciła się na jedzenie ale ostatnim wysiłkiem woli starała się nie jeść zbyt łapczywie, słuchając go jednym uchem.
Trzydzieści lat. Jules zadławiła się, odkaszlnęła, czując, że nie może oddychać. Trzydzieści lat?! Co kurwa…?! Do jasnej cholery ona już była w szoku.
- Pieprzysz – to była jej jedyna odpowiedź, schrypniętym od nieużywania głosem.
Patrzyła na faceta nieufnie jakby miał się zaraz roześmiać. Potem zostawił ją z pustym żołądkiem i mętlikiem w głowie.
Jules po chwili zaczęła chodzić po pokoju, rozciągać mięśnie i sprawdzać jak leżenie przez trzydzieści lat wpłynęło na jej sprawność i organizm. Myślała intensywnie. W sumie jeśli było tak jak mówił Luneta nie miała dokąd pójść. W sumie… co jej szkodzi?
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)
Penny jest offline