Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2011, 18:19   #1
daamian87
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
[DnD 3.5] Breeg - Książę Goblinów

Breeg – Książę goblinów

Rozdział I: tajemnicza zjawa




Miasteczko Jaskrawych Promieni było jednym z wielu niewielkich ludzkich osad, powstałych na Północy, niedługo po powstaniu Ligi Srebrnych Marchii. Liczące ponad tysiąc mieszkańców, dopiero dwa miesiące temu otrzymało od jaśnie królowej Alustriel prawa miejskie. W Jaskrawych Promieniach obowiązywały dość wysokie ceny różnorakich produktów. Nie odstraszało to jednak żadnych bogactw i chwały poszukiwaczy przygód.

Miasteczko znajdowało się na drodze z Sundabaru do Silvermoon i było jedną z niewielu spokojnych przystani dla znużonych wędrowców i wytrwałych kupców na trakcie. Walorami obronnymi, jakimi Jaskrawe Promienie mogły się poszczycić, był niewysoki kamienny mur, w niektórych miejscach będący nadal starą, drewnianą i niezbyt wytrzymałą palisadą. Jak na potrzeby kilkudziesięciu domów była to ochrona wystarczająca przed atakami goblinów, dzikich zwierząt czy zwykłych bandytów.

Miasteczko wyróżniało się wśród innych sobie podobnych za sprawą karczmarza prowadzącego szynk o nazwie "Gniew Silvanusa". Był nim bowiem jeden z nielicznych mrocznych elfów zamieszkującym powierzchnię Krain.

We wschodniej części miasteczka spokojnie i miarowo przepływał mały strumień zwany przez mieszkańców "Kamienicą". Nazwa, jak można się było łatwo domyślić, pochodziła z rodzaju dna jakie w potoku występowało. Na co dzień strumień nie przysparzał kłopotów. Dostarczał mieszkańcom świeżej wody. W okresie wiosennym potrafił zmienić się jednak w niebezpieczną i rwącą rzekę.


Ulice miasteczka patrolowane były przez dwuosobowe oddziały Rycerzy w Srebrze. Straż miejską w większości stanowili przybysze z Klejnotu Północy. Wynikało to z braku rąk do pracy w tym zawodzie, w miasteczku było bowiem pełno roboty. Mężczyźni zajmowali się dalszą budową murów obronnych okalających miasto, z każdym dniem przybywało nowych domów i stodół. Ratusz wznosił się coraz śmielej dzięki ciężkiej i sumiennej pracy robotników.

Aspiracje Jaskrawych Promieni były znacznie większe. W odległych planach było utworzenie kolegium magów, które miało zachęcić do przyjazdu i osiedlenia się magów poszukujących miejsca do nauki i pracy.

Na rynku, na środku którego powstawał ratusz, znajdowały się trzy drewniane słupy ogłoszeniowe, na których każdy poszukiwacz przygód, budowniczy czy inny specjalista mógł znaleźć coś dla siebie.


Pośród licznych kartek i pergaminów jedno ogłoszenie się wyróżniało. Jeden z trzech miejscowych kapłanów, Aston Klaus, kleryk Lathandera, poszukiwał grupy śmiałków do pomocy w pozbyciu się zjawy z domu kilkuosobowej, majętnej rodziny. Do wykonania zadania zgłosiła się piątka chętnych osób. Byli to podróżni którzy niedawno przybyli do miasteczka w sobie tylko znanych zamiarach. Tego samego wieczora w świątyni Pana Poranku znalazła się cała piątka, aby poznać szczegóły owego zadania.


Aston był wysokim, postawnym mężczyzną. Wyglądał na około czterdziestoletniego, poważnego kapłana. Nosił starą, acz dobrze utrzymaną kolczugę a z jego twarzy trudno było wyczytać cokolwiek. Przywitał zgromadzonych w kaplicy grupę winem i ciastem malinowym.
- Czekamy już dość długo, nie sądzę aby ktokolwiek miał się jeszcze pojawić.- przemówił po dłuższej chwili.
- Jak się zapewne domyślacie jestem Aston Klaus. Służę Lathanderowi. Zlecenie, którego się podejmujecie nie pochodzi ode mnie, jestem jedynie pośrednikiem.- kontynuował przemowę, drapiąc się po brodzie.
-Zostałem poproszony przez pewną rodzinę o znalezienie grupy śmiałków, którzy będą mieli za zadanie pozbycia się ducha, który od jakiegoś czasu nawiedza ich dom, kilka kilometrów za miastem. Przerażeni opuścili swój dobytek i skierowali się tutaj, szukając pomocy.- wyjaśnił zgromadzonym na czym polegać ma zadanie.
- Sam nie jestem w stanie zająć się tą sprawą z powodu natłoku obowiązków i prac, które wymagają mojego osobistego udziału.- przerwał na moment, przepłukując gardło winem. Gdy odłożył kielich na miejsce wznowił swoją przemowę.
-Jak mniemam pragniecie dowiedzieć się, jaka nagroda czeka na wybawicieli owej rodziny. Otóż jest to kwota dwóch tysięcy złotych monet do podziału pomiędzy was. Ponadto sam dodam po sto złotych monet dla każdego z was.- skończył mówić i przyglądał się przez dłuższą chwilę zgromadzonym.
-Czy jesteście zainteresowani tym zadaniem?- spytał w końcu.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski

Ostatnio edytowane przez daamian87 : 31-12-2011 o 17:49.
daamian87 jest offline