Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2011, 18:40   #73
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
tam gdzie trzech się kłóci, a czwartego brak... praca zbiorowa.
================================



Wszystko układało się niezgorzej i wyglądało na to, że w miarę szybko będą mogli opuścić Weissbruck. Jedna tylko kwestia pozostawała niedomknięta. Konował zażądał za leczenie Konrada niebotycznej sumy 50 koron i nie da się ukryć, iż przysporzył tym kompanom zmartwienia.
- Moim zdaniem Panowie … - zaczął rozmowę Erich - Konrad powinien zapłacić swoim ekwipunkiem. Z Dietrichem przy Kuftsosie znaleźliśmy 40 koron, to daje po 8 na głowę. Zostaje mu do spłaty 42.

- Moim zdanie, panowie - wtrącił się Konrad - nie ma mowy o takim podziale. Jeśli ktoś opuścił pole walki, to na udział w zdobyczy nie zasługuje. Poza tym mamy jeszcze inne trofea zdobyte na Kuftsosie. Kolczugę, miecz, kuszę, co po sprzedaży zwiększy nieco ilość złota przeznaczonego do podziału.

- A teraz tak bardziej na serio... - Konrad skrzywił się, bo mimo pomocy medyka rana stale mu jeszcze doskwierała. - Nie powinniśmy targować się jak kupczyki, tylko trzeba pomyśleć o tym, co nas czeka. Świętej pamięci Kuftos zagrożenia już nie stanowi, ale nie on pierwszy i nie ostatni z tych, co staną na naszej drodze. W końcu ktoś go opłacił. Gdyby nie kolczuga z poprzedniej zdobyczy, już bym wąchał kwiatki od spodu. Jak zaczniemy wyprzedawać to, co mamy, to przy następnym starciu będziemy goli i bosi.

- Właśnie. Dlatego nie ma sensu sprzedawać kuftsosowych rzeczy. - zauważył Erich.

- Możemy się nie targować, ale 50 koron medykowi trzeba dać i wybacz Konrad, ale to jest Twój problem, a nie nasz problem. Ja straciłem dobry garłacz i cały dobytek. Kuftsos na mnie napadł i mnie więził. Mógłbym się domagać całego jego ekwipunku, jako rekompensaty. Po prostu nie widzę powodu dla którego mielibyśmy zrzucać się na Twoją kurację. Przyznał Oldenbach z rozbrajającą szczerością.

- W takim razie ja nie widzę powodu, dla którego miałbyś cokolwiek dostać - odparł Konrad. - Zostałem przez niego ranny, na co mam dowód, w przeciwieństwie do ciebie, bo zdaje się nie w jego rękach byłeś. A zatem przysługuje mi odszkodowanie za rany. Nie wspomnę już o tym, że odniosłem je w walcząc w twojej obronie, z czego wynika, ze ty również powinieneś zapłacić za moje leczenie. Chcesz dalej prowadzić dyskusję w taki sposób i się licytować, czy też zaczniesz rozsądnie myśleć?

- Nie unoś się tak Konradzie. Może Ci to zaszkodzić. - powiedział chłodno Erich. - To że zostałeś ranny, to był przypadek. Po prostu stanowiłeś dobry cel nie kryjąc się w porę. Dzięki za pomoc, ale radziłem sobie sam. Chyba nie sądzisz, że Kuftsos skoczyłby za mną do wody? Ja nie domagam się pomocy od innych i nie uważam, że są mi coś winni. Nie jesteś mi ani brat, ani swat. Razem podróżujemy i to wszystko.

- Nie nadwyrężaj gardła - odparł Konrad. - Zdaję sobie sprawę z tego, że chciałbyś wziąć wszystko, nie przyłożywszy się do wyniku walki w najmniejszy sposób. Już to powiedziałeś. Poczekaj zatem, aż wypowiedzą się inni, mający większe prawo do udziału w zdobytych łupach. Albo poprą twoją chciwość, albo mój rozsądek.

- Rozsądek nakazuje rannemu unikać ekscytacji, bo mu się może rana otworzyć. Zgoda i tak musimy wszyscy uradzić co robić. Moje zdanie już znacie. - stwierdził Erich cokolwiek złośliwie.

Krasnolud nigdy nie potrafił zrozumieć ludzkiej pazerności i tego jak braterstwo budowane w bitwie i skąpane we krwi tak łatwo było następnie niszczone kiedy dochodziło do podziału łupów. Przysłuchiwał się rozmowie mężczyzn i dziwił coraz bardziej, aż w końcu nie wytrzymał. Zaczął spokojnie ale widać, że gęba już mu nabrzmiewała krwią. Znać było że cholera go trafi lada chwila. – O wy syny owrzodzonej murwy co to się sprzedawała w dokach! O dudtki się będziecie kłócić, o fanty? Sprawiedliwości i rekompensat wołać? Takie jesteście teraz franty i wojaki, co jeden to groźniejszy, co jeden to sprawniejszy! A jak przychodzi co do czego to padają jak much albo spierdalają… ja was mogę zaraz pogodzić! Sprawiedliwości chcecie?! Walnął kuflem w stolik aż ucho mu w ręku zostało a zawartość się na blat rozlała. Już się nie krępował, a tubalny głos wydobywał się z rozwścieczonego gardła. – Jak sprawiedliwie to wam kurwa dam sprawiedliwie! Wszystko na cztery i w rzyci mam wasze rany, straty i umiejętności! Gdzie jest ta kusza już ja ją na cztery kawałeczki po porcjuję dajcie mi jeno toporek. Zaczął się rozglądać ale nigdzie jej nie obaczył, pewnikiem została na barce, w przeciwieństwie do topora. Jednak nie miał czego posiekać i podzielić sprawiedliwie. Kopnął tedy stołek na którym siedział i dalej się pieklił.

- Kusza wyglądała na zacną… pewnie z dwadzieścia za nią można by dostać, mieczyk też niezgorszy to i jeszcze piętnaście frantzów. Kolczuga podziurawiona ale z pięć dyszek można by spokojnie wytargać. Zamilkł na chwilę, widać było że coś w głowie kalkuluje… i palcami się wspiera. – O wy długonogie popaprańce, na dwadzieścia złota chcieliście mnie orżnąć?! Dwadzieścia? Podwinął rękawy i po kolei ją wskazywać na kompanów z potyczki na barce. Najpierw na Konrada, potem na Ericha, a na sam koniec na Dietricha. – To kto chce mnie ojebać? Ty? Ty? A może ty? No który?!


- Zamknij buziuchnę, Gomrud, i słuchaj, co się mówi - powiedział Konrad. - Jeśli tak jak Erich tylko o własnej sakiewce myślisz, to sprzedaj wszystko, ale potem nie oczekuj, by ci kto w walce pomagał. Na czółko sobie te karle przykleisz, to cię może ochronią. Jeszcze takiego głupka nie widziałem. Myśleć zacznij i słuchaj, a nie tylko pysk drzyj. Jeśli wam złoto milsze, niż wzmocnienie drużyny, to lepiej się rozejść od razu.

- Ot i wdzięczność ludzka. Jak krew za niego przelewasz to świetnie, jak piersią własną osłaniasz to jeszcze lepiej. Jak fanty oddajesz wręcz wybornie… ale jak tylko powiesz coś nie po myśli toś jest zły. Jakoś kiedy ostatnio kolczugę wkładałeś na swój grzbiet to i o drużynie żeś nie myślał, pewnikiem lepsze dla tejże drużyny by były trzy kaftany na ten przykład chroniące nie tylko twój grzbiet. Bo póki co to twoja sakiewka się najlepiej ma… a mój udział w tych harcach wcale taki mały nie był, żebyś mi prawo do udziałów odbierał. Powiedział do Konrada krasnolud, a jako że człeczyna był blady i ledwo co kostusze wyszarpnięty tedy pewnikiem dlatego jeszcze mu w mordę nie dał. – Więc nie pierdol długonogi jak poparzony, że o jakieś dobro wspólne chodzi. Byłeś bez grosza poprosiłeś o zapomogę i dostałeś monety do trzosu w Aldorfie. Poprosiłbyś o pieniądze na konowała to też byś dostał bo ten bełt mógł trafić w każdego z nas. Więc lepiej zmień ton z tak hardego... Bo jak słyszę od jednego i drugiego, że temu należy się rekompensata a tamtemu odszkodowanie to mnie szlag trafia! Więc lepiej Konradzie zmień ton i zanotuj sobie w tej łepetynie, że z czyjejś kieski te monety wyciągasz. I jak życie pokazuje to wzmacnianie drużyny idzie moim kosztem! Jak mnie pamięć nie myli to do Bogenhafen nam droga była, a nie na północne rubieże… zatem wiele przydatniejszych sprzętów można by kupić miast kolejnego pancerza bośmy nie piechota zaciężna.

- O przelewaniu krwi to ty mi nie wspominaj - Konrad skrzywił się. - A co nas czeka w Bogenhaven? Pewnie równie ciekawie, jak na rubieżach. Co krok robimy, to zamieszanie - bójka, trupy. Lepiej po zęby się uzbroić.

- Znając twoje szczęście w walce i umiejętności to ja bym już myślał jak jej można uniknąć. A póki co młodzieniaszku to nie zaprzątaj sobie głowy przyszłymi kłopotami tylko lepiej pomyśl jak rozwiązać te które masz obecnie. Gomrund nie miał zamiaru wdawać się w dysputy co mogą spotkać i czy kusza i kolczuga będzie miała większy wpływ na pomyślne rozwiązanie takich tarapatów niż trzydzieści złociszy na przekupstwo.

- By wspomóc szczęście, to i broń, i kolczuga się zda - odparł Konrad. - A jeśli o umiejętności chodzi, to Kuftosa usiec mi się udało.

- Tu i i tak nie ma sensu niczego sprzedawać. Bogenhafen to miasto targowe z tego co wiem. Tam lepszą cenę uzyskamy, choć szkoda sprzedawać kuszę póki się nie rozchodzimy, albo póki całkiem bez grosza nie jesteśmy. - wtrącił Erich.

- To zapytaj Konradzie medyka czy możesz mu przysłać pieniądze z Bogenhafen. Odpowiedział na propozycją krasnolud. - Coś trzeba puścić bo te pięćdziesiąt złotka się nie urodzi. Jako, że nasz dzielny wojak myśli już o dalekiej przyszłości i nie jest skory poprosić o pomoc tylko jej żądać tedy uzbiera na swój dług sam tylko ze sprzedaży większej ilości fantów.
 
baltazar jest offline