Tarquinn wysłuchał słów kapłana brzdąkając cicho na swojej lutni. Gdy duchowny wspomniał o nagrodzie, ręka barda nagle znieruchomiała. Zagwizdał cicho, wydobył z instrumentu jeszcze dwa akordy i gdy Tirlon skończył mówić, półelf wreszcie się odezwał. -Powitać, panie krasnoludzie, powitać. - powiedział Tarquinn do Tirlona. -Jestem Tarquinn Lacrevouse, bard. - to mówiąc, półelf skłonił się lekko, po czym wrócił do pozycji siedzącej i wskazał na lutnię. - To z kolei jest Meve, moja nieodłączna towarzyszka podróży. Panie Klaus, proszę zapisać mnie na listę chętnych, chętnie zgarnę taką sumkę. - bard uśmiechnął się lekko, po czym wydobył z instrumentu kolejne dwa dźwięki. -A tak swoją drogą, to jak się rzeczone duchy zwalcza? Egzorcyzmem przez łeb i już? Czy kawałek stali też zadziała? |