Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2011, 16:42   #17
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Marjolaine uwielbiała kąpiele, czym różniła się od wielu członków paryskiej śmietanki, którzy kąpali się rzadko, albo... wcale, zabijając odór niemytego ciała nadużywaniem perfum.
Marjolaine doceniała jednakże urok i przyjemności płynące z kąpieli. Acz nie takiej, jaką za młodu raczyła ją mateczka.
Zimna woda i druciane szczotki. Wszystko po to by pobudzić krążenie krwi i sprawić by piersi urosły duże. Niewiele to dało w ostateczności. Obfity biust nie stał się zaletą hrabianki d’Niort.A do zimnej wody hrabianka miała daleko posuniętą odrazę.

Co innego ciepła woda, z dodatkami w postaci olejków i perfum...


i płatków róż.
To był rodzaj kąpieli, który polubiła od razu. To był rodzaj kąpieli, jaką zawsze przygotowała dla niej Béatrice Paquet.
Tego potrzebowała by się zrelaksować, by odpocząć po dwóch nocach pełnych ekscytacji i silnych wrażeń. Tego potrzebowała by poukładać na nowo swój świat.

Dwa dni. W tak krótkim okresie życie Marjolaine wywróciło się do góry nóżkami. Niezdobyta dotąd kobietka, zyskała narzeczonego, ba... żarliwie broniła go przed własną matką. Może troszkę za żarliwie?
Że też mężczyzna potrafi tak zamieszać w sercu kobiety. I jeszcze wczorajsza napaść. I jego usta wędrujące po jej szyi i palce wsuwające się tam gdzie nie powinny. Pozwoliła mu na wiele, ale nie na wszystko. To był jej triumf, ale czy po wydostaniu się z jego lubieżnych łap czuła się triumfatorką?
Hrabianka nie była tego pewna.
Delikatnie pocierając paluszkiem swą dolną wargę zastanawiała się co by się stało, gdyby nie stawiła mu tak zaciekłego oporu, gdyby pozwoliła na więcej.


“Pragnę zerwać z ciebie tę suknię, całować szyję, piersi, pragnę poczuć pod dłońmi twe drżące ciepłe ciało... a jakie są twoje pragnienia mademoiselle?”

Te słowa zdawały się ją prześladować. Ta obietnica zawarta w nich nie pozwalała o nich zapomnieć. Ta pokusa, by oddać się jego władzy. Non! Nie może pozwolić sobie na ulegnięcie mu. To są właśnie te okowy, których dotąd zręcznie unikała. W końcu nie jest jego własnością, nawet jeśli wszyscy sądzą że jest jego narzeczoną!
A może...
Ząbki Marjolaine delikatnie skubały pocierający jej wargę paluszek. Uśmiech pojawił się na jej obliczu.
A może to złe podejście do sprawy? Może to nie ona jest jego narzeczoną? Ale to on jest jej narzeczonym? Jej własnością? Wszak to ona może zerwać z nim, a nie na odwrót. Może, zamiast dać jemu się złapać i zaciągnąć do jego zamku, może lepiej porwać jego? Zamknąć go w jej komnatach i uczynić niewolnikiem, zabawką do zaspokajania jej potrzeb... Cóż za rozkosznie perfidna i słodka wizja.
Drobna rączka przesunęła się pomiędzy jej udami. Hrabianka cichutko jęknęła. Wczorajsze wydarzenia w karocy uświadomiły Marjolaine, iż chociaż jej potrzeby nie są tak rozbuchane jak u Giuditty, to zdecydowanie nie są odpowiednio zaspokajane.
Ciepła woda nie potrafiła jakoś odgonić myśli o nim. Wprost przeciwnie. Wzmagała tylko pokusy.

Marjolaine
wstała i spojrzała w duże lustro, oglądając swą postać ociekającą wodą.


Po czym zaczęła ją krytycznie oceniać.
Drobne piersi, wąska talia, długa i śliczna szyja... łabędzia szyja, tak ją nazwał Maur, sprężyste acz drobne pośladki, zgrabne uda. Przepiękne jasne włosy i równie jasna cera. Była śliczna jak porcelanowa laleczka, była delikatna i dziewczęca.

“Przebudzenie wiosny... odpowiedni tytuł, n'est-il pas?”

Uśmiechnęła się zastanawiając się nad tym, co by Gilbert powiedział widząc ją nagą, co by zrobił, jaką pieszczotą by obdarzył... zapewne dziką i wyuzdaną, godną lubieżnika jakim był. Zadrżała na moment, bowiem paskudna myśl przeszła jej przez główkę. A co będzie jeśli mu się nie spodoba w swej nagiej okazałości?
Non. To niemożliwe. Już teraz okazywał jej swe pożądanie względem drobnego ciała. Już teraz obmacywał jej całą sylwetkę swymi chciwymi łapskami.
Podobała się mu i ten fakt powodował uśmiech na twarzy Marjolaine. Z jakiegoś powodu było to ważne. Chciała by ją pragnął i pożądał. Chciała jego pocałunków i pieszczot na swym ciele.

A właśnie?
Jak wygląda jego ciało? Jaki jest Gilbert D’Eon pod tym całym strojem? Zapewne silny. Czuła to gdy ją brał w objęcia, gdy dociskał ją do siebie, gdy tulił, całował.
Dotknąć jego torsu, poczuć ruchy mięśni drżących pożądania, zadrapać paznokciami skórę znacząc go jaką swoją własność.
Zanurzyła się wodzie pozwalając palcom błądzić po swym ciele. Obdarzać je pieszczotą.
Rozmyślała nad tym jak wygląda nago, jak twarde są mięśnie brzucha, jak wyglądają jego uda. Jak jest zbudowany tam, pomiędzy nimi. Samo fantazjowanie o tym sprawiało dreszczyk ekscytacji.

Non!

Marjolaine wstała nagle i wyszła energicznie z wanny.

Dość tego!

Gilbert stanowczo za często gościł w jej myślach. Stanowczo za często, był osią jej rozmów. Czuła go pod skórą, czuła go w głowie, każde wspomnienie o nim przyspieszało bicie serca. Należało się od tego uwolnić, najlepiej poprzez zakupy.
Bo cóż lepiej nie ukoi dziewczęcych rozterek niż nowa piękna suknia, czy biżuteria?


Paryż. Najpiękniejsze miasto świata.
Zarówno zabytki poprzednich epok.


Jak i nowe budynki. I jeszcze ten gwar. I dźwięki. I zapachy.
Marjolaine była zakochana w tym mieście. Uległa zauroczeniu już pierwszego dnia pobytu w nim i nie potrafiła by żyć z dala od swego “gwarnego kochanka”... No... Może w Wenecji, w Madrycie. Może tam również mogłaby zapuścić korzenie.
Ale póki co, po rozmówce w mamam, po śniadaniu i orzeźwiającej kąpieli była gotowa na zanurzenie się w uliczkach Paryża, na zwiedzanie sklepów, na oglądanie materiałów, sukni klejnotów. I zmierzenie się ze spojrzeniami dam i szlachciców. Oraz plotkami na temat wczorajszej napaści Gilberta. Wątpiła bowiem, by napaść Maura przeszła bez echa.
Zamierzała się zmierzyć z plotkami sama. Bowiem mamam ruszyła odwiedzić swe przyjaciółki. Na szczęście dla Marjolaine. W innym przypadku Antonina mogłaby zacząć się dopytywać, co ów prostak robił w jej powozie. Hrabianka dobrze wiedziała, że mamam nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.

Póki co jednak nie należało się tym przejmować. i rozkoszować chwilą.
Co prawda Marjolaine miała własnych krawców i innych specjalistów, którzy dbali o to by była śliczna i przyciągała spojrzenia, ale...
Przyjemnie od czasu do czasu przejść się po warsztatach rzemieślniczych, przymierzyć kolie i pierścionki, obejrzeć suknie i materiały, poznać nowinki perfumiarzy.
I posłuchać plotek i rozmów. Poznać to co o szepczą usta Paryżan.
A szeptali o Marjolaine. A jakże. Szeptano i spekulowano o tym co wydarzyło się w powozie. Prorokowano niemalże, że tej nocy alkowa hrabianki gościła Maura. Czyż nie byli narzeczonymi, czyż w okazywaniu sobie czułości nie posuwali się daleko? I czyż reputacja Gilberta nie była szeroko znana?
A jednak... to nie plotki o hrabiance rozpalały wyobraźnię tłumu. Rzekomy romans Marjolaine przestał być nowością, więc ustąpił ciekawszym tematom.

Na przykład gwałtownej śmierci markiza Bénédicta Deuponta. I tajemniczych okoliczności owego zgonu.
Jedni twierdzili, że został zasztyletowany, inni że zginął od pchnięcia szpady. Ponoć bandyci najechali na jego majątek i ograbiwszy go, powiesili markiza jak zwykłego chłopa.
Zwłaszcza ta ostatnia wersja wzbudzała oburzenie. Markiz Deupont był bogatym właścicielem ziemskim, jednym z “przyjaciół” króla Pruskiego. I niewątpliwie beneficjentem tej przyjaźni.
Był też przyjacielem Étienne’a D’Rochers. I być może zginął z tego samego powodu co niedoszły małżonek Madeleine. Zwłaszcza że umarł dzień po nim.
Marjolaine szukała w pamięci Bénédicta, ale nie mogła go sobie przypomnieć jego twarzy. Częściej o nim słyszała niż widziała i jedyne co z nim kojarzyła to ostrygi, których był wielbicielem. I którymi zajadał się na okrągło.
Śmierć markiza była najgorętszą plotką, ale nie jedyną która krążyła po Paryżu. O niejaką Éléonore Lesoir miało się pojedynkować dwóch szlachciców. Inna Éléonore miała doprawić rogi niewiernemu kochankowi, lądując w łóżku z aktorzyną. Niestety została przyłapana przez męża.

Wracając jednak do sprawy Étienne’a, pogrzeb już wyznaczono na najbliższą niedzielę, czyli za dwa dni. Sprawę jego śmierci zajmował się jeden z królewski muszkieterów. Baron Roland de Foix pochodzący z bocznej gałęzi tych Foixów. Bohater spod Raucoux. Urodziwy, acz nieco sztywny szlachcic. Typowy żołnierz i militarysta. Tak przynajmniej zapamiętała go z kilku rozmów, jakie przeprowadzili ze sobą w Luwrze.
Miała wrażenie, że znów go spotka. Skoro to właśnie Roland prowadzi owo śledztwo, to niewątpliwie zawita do jej posiadłości na rozmowę. Jak go przyjąć, jak się zachować?... Te rozmyślania przerwał znany Marjolaine głosik, tym razem pełen wyrzutu.- Marjolaine Amelie Pelletier d’Niort, jak mogłaś mi to zrobić?!
Naburmuszona Lorette d’Chesnier właśnie do niej się zbliżała.- Jak mogłaś pojechać beze mnie wczoraj w nocy? Jak mogłaś spotkać się z nim sam na sam? I jak mogłaś zapomnieć o mnie...
Lorette objęła poufale ramię hrabianki i ciągnąc ją mówiła.- I jak mogłaś nie opowiedzieć mi o łączącym was uczuciu? Ach.. to takie romantyczne. Ryzykował życie by być z tobą.

Oczywiście wyobrażenia Lorette na temat wydarzeń wczorajszego wieczoru były zabarwione nutką romantyzmu. Bowiem Gilbert wdarł się do powozu zanim ten zdołał ruszyć z miejsca, podczas gdy w wyobrażeniach przyjaciółki hrabianki on wskakiwał do powozu, gdy ten pędził już uliczkami Paryża.
Ale na tym sprzeczności się kończyły... Lorette była ciekawa jak Gilbert całuje, jak dotyka, jak pieści, jak daleko się posunęli. A jej domysły były niepokojąco trafne.
Czyżby rzeczywiście Marjolaine stała się bohaterką romantycznych historyjek dla młodych panien, których sprośnymi fragmentami zaczytywały się w tajemnicy przed surowymi matkami?



Tymczasem w Le Manoir de Dame Chance pojawił się posłaniec z listem przeznaczonym dla Marjolaine właśnie. List był zaproszeniem od Giuditty Piscacci dla hrabianki. Zaproszeniem na wieczorną premierę nowej opery, jaki zaproszeniem za kulisy do jej garderoby. Zaproszeniem dla niej wraz z osobą towarzyszącą.
Béatrice przejęła ów list korzystając z tego że i hrabiny i hrabianki nie było w domu. Ów papier po chwili namyślania wylądował pomiędzy kształtnymi piersiami panny Paquet. Wszak nie mogła pozwolić, by hrabina miała okazję natknąć się na to zaproszenie. Antonina mogłaby wszak z tego powodu zrobić kolejną awanturę swej córce. A i tak nie było pewnym, czy Marjolaine uda się na tą premierę. Wszak musiałby wpierw wymknąć się czujnemu cerberowi w koronkach... czyli swej matce.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 16-02-2012 o 23:19.
abishai jest offline