Haas usiadł na kamieniu i zajął się wytrząsaniem czegoś z buta. Ze spokojem wysłuchał bluzgów myśliwego, po czym odparł: - Taa. Widzi mi się, że z nich tacy kapłani jak ze mnie bojar kislewski. Ale wam powiem… – tu na chwilę przerwał, naciągając na powrót but – Powiem, po co nam wracać? Gregor nam za pokorne przeprosiny nie zapłaci, a jak mam łazić za darmo, to już wolę naprzód, a nie wstecz. Uzupełnijmy zapasy, przenocujmy wreszcie raz w karczmie i wczesnym rankiem idźmy na zachód.
To powiedziawszy, wstał i zapatrzył się w zachodzące nad traktem słońce. Czuł się głupio, jakby wystrychnięto go na dudka. Od tygodnia skupiał się na podróży, a gdy wreszcie dotarł do jej celu – cel ten gwizdnięto mu sprzed nosa. Nie lubił tak… - Nie lubię zostawiać roboty niedokończonej – powiedział jakby do siebie.
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań. |