Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2012, 20:54   #27
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Trudno było powiedzieć, co było gorsze - smród, panujący w izbie Holzów, czy też wilgoć i nadciągająca burza. Od smrodu się ponoć nie umiera, od zapalenia płuc podobno można...
Jednak decyzja ostała podjęta. Sam, jako pierwszy ją podjął. I raczej nie wypadało powiedzieć ‘idźcie sobie sami, jak tu poczekam’. Mimo tego Johann coraz częściej miał wrażenie, że ruszanie nie wiadomo dokąd za kobietą, do której zaufania raczej nie czuł, było rzeczą, która do szczęścia nie była mu potrzeba.
Mimo tego szedł. Z duszą na ramieniu, błotem ciamkającym pod podeszwami i dłonią co rusz poprawiającą kuszę. Świadomość, że kobieta byłaby pierwszą ofiarą, gdyby wprowadziła ich w pułapkę, podnosiła odrobinę na duchu. Odrobinę...

Szczątki wozu natychmiast przywiodły Johanowi na myśl poszukiwanego kupca, ale wspomnienie o głównym celu ich wyprawy natychmiast wyleciało mu z głowy, gdy tylko zobaczył ponure drzewo, obwieszone źle mu się kojarzącymi przedmiotami.
“Ściąć i spalić...” to pierwsze, co pomyślał. Nie należał do zbyt pobożnych, ale to, co widział, na kilometr śmierdziało mu Chaosem. Kto normalny robiłby coś takiego? Składałby takie ofiary?
Coś pękło pod butem z głuchym chrzęstem. Coś długiego, białego...
Po kostnicach Johann się raczej nie włóczył, ale nie trzeba było specjalistycznej wiedzy, by rozpoznać jakiś stary gnat. I mimo szarówki widać było, że nie leży tu samotnie. Mieli dołączyć...?

Na Sigmara... Nie powiedział tego głośno z jednej tylko przyczyny - po prostu odebrało mu głos na widok postaci, jaka wynurzyła się z ciemności. Gdyby spotkał takie ‘coś’ sam na sam, z pewnością najpierw by strzelił, potem pytał. Wychodząc z założenia, że wariant ‘no to nie ma z kim pogadać’ były najlepszy.
Wygląd tego kogoś (lub czegoś, kto tam mógł widzieć, co się kryje pod osłoną zniszczonych szat, ozdóbek i mroku) nie napawały zaufaniem, ale słowa, które wydobyły się z zardzewiałego nieco gardła ich rozmówcy brzmiały ciekawie. I, Johann sam nie wiedział czemu, dość prawdziwie. Z drugiej strony... on sam dość często nie potrafił odróżnić, kto kłamie, a kto mówi prawdę i dlatego też jeszcze częściej po prostu nie wierzył nikomu.
Gdy wreszcie otrząsnął się z największego zdziwienia spytał:
- Jak wygląda ten kamień? gdzie go można znaleźć?

Śmiertelne Źrebię sam wyglądał jak duchowy przywódca bandy zwierzoludzi czy innych zajadłych sympatyków Chaosu. Może był konkurentem tego całego Izka Wściekłozębnego. Może chciał się pozbyć rywala, a może ich, wysyłając na pewną śmierć. Ale, zanim wzięliby nogi za pas i popędziliby do miasta, warto było zadać kilka pytań i czegoś się dowiedzieć.
Bycie bohaterem średnio mu się uśmiechało, chyba że stałoby za tym złoto. Ale teraz tkwił sam w tym bagnie, i dosłownie, i w przenośni. Zawsze istniała szansa że dowiedzą się czegoś, co im uratuje skórę.
 
Kerm jest offline