Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2006, 21:49   #86
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Trakt Pokoju - nocleg pierwszy

Gęsta mgła z wolna unosiła się nad ziemią. Wilgoć, pojąca glebę w czasie nocy, ruszała właśnie na powitanie nieba, by znów opatulić pola kołderką rosy. Niebo poszarzało na wschodzie na tyle, by Wasze sylwetki rysowały się wyraźnie w otaczającym Was półmroku; do świtu pozostało jednak około godziny. Ptaki jeszcze śpią; mlecznobiałej ciszy nie mąci nic, prócz szumu wiatru w bylinie. Jest on o wiele słabszy niż w nocy, a wczesna mgła sugeruje kolejny upalny dzień. Mrok przedświtu jednakże to najlepsza pora na polowanie - Wasze napięte ciała wzdragają się, słysząc w oddali przedśmiertny krzyk bażanta. Przypomniał on Wam, że śmierć przychodzi cicho i szybko - w mieście pod osłoną nocy, w podróży kryjąc się w cieniach poranka.

[center:0458984463][/center:0458984463]

Największe napięcie jednak z Was opadło. Phaere zdaje się być całkowicie spokojna. Nathiel, który jeszcze przed chwilą wyglądał, jakby miał zamiar rozerwac drowkę na strzępy teraz nonszalancko żuje pod dębem kawałek suszonego mięsa. Jego nagła zmienność nastrojów jest chyba bardziej niepokojąca od - bądź co bądż - oczekiwanych humorów Phaere. Chociaż może to tylko opanowanie wojownika... Maureen również usiadła pod drzewem, w zamyśleniu obserwując zebranych. Klasztorna dyscyplina najwyraźniej daje o sobie znać. Bast opiera się plecami o drzewo, rozważając słowa kapłana. Ręka Anzelma już nie krwawi, jednak kapłan zaczyna powoli tracić w niej czucie. Opaska uciskowa działa widać zbyt skutecznie. Natomiast twarz Fosth'ki wygląda co raz gorzej. Nie masz co prawda złamanej szczęki, ale kość i wargi są mocno spuchnięte, utrudniając trochę mówienie a na pewno spożywanie posiłków. Kręci Ci się też chwilami w głowie.

Wasz pierwszy nocleg poza murami Rangaard zakończył się w najmniej oczekiwany sposób. Miast watachy wilków czy przynajmniej marnego szkieletu, zbudziły Was wasze własne koszmary. Zziębnięci, mokrzy, niewyspani i głodni stoicie pod rozłożystym dębem, z lubością wspominając pokoje "Kichającego Smoka", ciepłe i - co najważniejsze - pojedyncze. Bolą Was odzwyczajone od wysiłku nogi (z wyjątkiem Basta), bolą stare i nowe rany. Najbardziej te niewidoczne.
 
Sayane jest offline