Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2006, 18:35   #18
Yarot
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Tak, pani Review, mam coś do zaoferowania. Nie wiem, czy akurat to będzie tym, na co liczycie, ale sądzę, że zainteresuje to Was. Nie wiedziałem, kogo spotkam tutaj, bo jak mi powiedziano, w takie dni jak ten, nie wiesz, gdzie cię posadzą. Dlatego wspomniałem o pewnym przypadku, który nas spotkał ze sobą. To prawda, że wybrałem to miejsce, panie Castelano, ale nie wiedziałem, kto się zjawi. A jak widzę i słyszę, to chyba może rzeczywiście nie jest to takie do końca przypadkowe. Już sam nie wiem, co o tym myśleć.
Muzyka na sali lekko obniżyła głośność. Kilka świateł zgasło, a pozostałe skupiono wokół sceny. Półmrok zaległ na sali. Mężczyzna westchnął cicho, ale wystarczająco byście usłyszeli. Wyczuwacie, że chyba trochę się boi, ale z drugiej strony chce coś przekazać, wyrzucić z siebie. I ta chęć powoduje, że kontynuuje rozmowę:
- Jestem fizykiem. Zajmuję się elektryką oraz wytrzymałością materiałów. Lubię swoją pracę oraz jestem dumny z tego, co wiem. Kiedy przyszedłem do ... nich, to myślałem, że to tylko takie zabawy, jak na uczelni. Wiecie, zabawy w bractwa i inne takie dziwactwa. Dla mnie liczyło się tylko to, że mógłbym zajmować się pracą badawczą. Przecież jestem naukowcem.
Edward Call znów upił trochę ze szklanki. Pustą postawił na stole i w półmroku zaczął nalewać do niej soku. Na scenie pojawił się pierwszy z artystów. Czarny surdut, białe rękawiczki i nieodzowna chusteczka oraz asystentka. Ludzie zaczęli się przyglądać. Oczywiście ci, którzy zakończyli rozmowy lub od nich uciekali.
- Pracuję już dla nich 10 miesięcy i musicie mi uwierzyć - nie były to łatwe miesiące. Początki były wspaniałe - własne laboratorium, asystenci, pieniądze. Jednak potem to się zmieniło. Praca mieszała się z tymi ich rytuałami, gdzie przyjmowano kogoś w ich szeregi, spotykano się by rozmawiać o filozofii czy sztuce. Ja jestem umysł ścisły i mnie takie rzeczy nie interesują, ale bycie na czymś takim było moim obowiązkiem. Niektórzy z asystentów zmieniali się bardzo szybko, czasami codziennie. Chyba nie muszę Wam mówić, jak bardzo to utrudnia pracę. Musiałem swoją pasję dzielić pomiędzy te bzdurne rytuały a laboratorium. Ostatnio coś się zaczęło na nich dziać. Nie mogę tego opisać, ale to...zjawisko zdawało się przenikać wszystko i wszystkich. Jakiś rodzaj energii pojawiał się i znikał, zostawiając pustkę w głowie oraz zawroty.
Zamilkł, by dać czas na oklaski, które zerwały się gwałtownie w wyniku jakiegoś szczególnie udanego efektu na scenie.
- Słyszałem głosy z dołu, pełne bólu i cierpienia. W nocy, w laboratorium, słyszałem je wyraźnie. I czasami rozpoznawałem. I nie było to przyjemne. Pytałem się, ale nikt mi nie odpowiadał. Prosiłem o wyjaśnienia, ale nikt mi ich nie udzielał. Wreszcie postanowiłem odejść. Oczywiście mi nie pozwolono. I tego mam dość. Mam dość tego...Zakonu, tego miejsca oraz tej pracy. Wolę spokojną pracownię przy uniwersytecie niż to miejsce. Proszę, pomóżcie mi. Dam Wam pieniądze. Jeśli nie pieniądze to może skontaktuję z kimś z moich krewnych z Nowego Jorku, z rodziny Gambinich. Oni znajdą zajęcie dla Was. Tylko proszę o jedno - pomóżcie mi się wyrwać i zacząć nowe życie. Czy nazwie to pan, panie Castelano, przypadkiem czy nie, spotykamy się tu i teraz. Tylko tak mogłem wyjść na miasto i będę mógł bezpiecznie wrócić.
Prestidigitator właśnie wyciągnął królika z kapelusza. Z uśmiechem przekazał go swojej uroczej asystentce by wyjąć bukiet kwiatów z lewej kieszeni. Pęk czerwonych róż zabłysł w jego rękach i zmienił się w kłąb confetti, które opadły barwną kaskadą na scenę. Zabrzmiały oklaski. Iluzjonista ukłonił się głęboko i zszedł ze sceny. To zapowiedź tego, co będzie dzisiejszego wieczoru.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline