Monastyr
- Skoro nie musimy się śpieszyć to może sprawdźmy najpierw co z twoimi ochotnikami? - spytał bawiąc się zdobycznym hakiem - Ciekawi mnie czy informacje były jedynym bogactwem jakie skrywali ci mnisi.
Podczas ich rozmowy jazgot Nurglików przycichał z wolna gdy znudzone rozsiadły się wokół rozmawiających, ale z chwilą gdy wojownik ruszył do wyjścia poderwały się i pomieszczenie na nowo wypełniło się ich piskliwymi głosami. Na jego niewypowiedziany rozkaz grupka demonów podbiegła do mechanicznych zwłok i poniosła je za swym panem w ponurej parodii żałobnego konduktu.
- Dajmy ich trochę czasu na umieranie. Co do informacji, Albitern jest zapleczem przemysłowym Wrót Cadiańskich. Ten monastyr to z pewnością jakiś rodzaj placówki naukowo-szkoleniowej. Wątpię, aby wiedzieli więcej niż wspomniany magos by im pozwolił. - stwierdził Alpharius, odchodząc od konsoli i ruszając za orszakiem w grotesce straży honorowej, nie zwracając na ten fakt uwagi.
- Powinieneś startować natychmiast. Władcy Nocy może i szerzą strach przy każdej okazji i znani są ze zdolności bojowych w kosmosie, ale działają wedle dawnej organizacji legionu, przynajmniej niektórzy. Nihl będzie chciał zniknąć, wątpliwe aby ryzykował życiami swoich braci.
- Masz rację, wciąż zapominam o gwałtownym nastawieniu naszego przyjaciela. - rzucił przez ramię - Ale myślę że jakoś pogodzi się z faktem że wasza dwójka nie zaszczyci go swoją obecnością w najbliższym czasie - zaśmiał się na odchodnym.
Szybkim krokiem przemierzył dziedziniec i wprowadził swą niewielką procesję na pokład lądownika. Wydał polecenie startu serwitorom pilotującym statek, a sam zajął się nadajnikiem lokalizującym. Upewniwszy się że Władcy nie będą mieli żadnych problemów z odnalezieniem jego jednostki zajął się przeglądaniem danych zgromadzonych w pamięci pokładowego cogitatora.
- Taaaak - mruknął po chwili wpatrując się w wyświetlacz. Wciąż jeszcze zastanawiał się nad uzyskanymi informacjami gdy rozbrzmiały sygnał alarmu zbliżeniowego - okręt Władców pozostał nieodkryty przez systemy lądownika do ostatniej niemal chwili.
- Febris, Wybrany Abaddona. - rzucił do nadajnika.
- Witaj Wybrany, Dok numer cztery jest gotów na twoje przyjęcie - odpowiedź nadeszła niemal natychmiast.
- Ach, czuję jakbym wracał do domu - z głośników dobiegł go jeszcze śmiech rozmówcy zanim połączenie zostało przerwane. W zadumie przyglądał się kadłubowi niszczyciela gdy mechaniczni piloci kierowali maszynę we wskazane miejsce.
Już w hangarze doglądał wyładunku swej zdobyczy, znając zapatrywania swych gospodarzy odesłał demony i musiał teraz polegać na ich sile roboczej.
- Zanieście to do mojej kwatery - poinstruował zgiętego w pół niewolnika, samemu ruszając na spotkanie z Kapitanem w towarzystwie przysłanej mu eskorty.
__________________ Sorry, ale teraz to czytam już tylko własne posty... |