Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2012, 22:38   #3
Akhay
 
Akhay's Avatar
 
Reputacja: 1 Akhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znany
Od kiedy Vincent znalazł się na barce tylko parę razy udało mu się zatopić we wspomnieniach. Uznał to za spory sukces. Może częściej powinien przebywać wśród ludzi? Prawdą było to, że rzadko kiedy spędzał z tymi samymi osobami aż tyle czasu. Mimo kawałka czasu jaki minął podczas podróży od Freyfork nie rozmawiał zbyt wiele ze swoimi towarzyszami. Zamienił co najwyżej parę zdań z każdym oprócz staruszki, która zachowywał się według niego dziwnie, chociaż nie był specjalistą od zachowań ludzkich. Poznał jednak ich bardzo dobrze. Jego wewnętrzne zasady zakazywały bliższych kontaktów z istotami rozumnymi, ale cały czas ich obserwował. W końcu też był człowiekiem, a kto wie, może w Chirche dane mu będzie żyć dłużej wśród nich i owe informacje mogą stać się potrzebne. Takie rozmyślania i obserwacje zajmowały większość jego czasu. Cieszył się, że wypełnia mu to czas wolny i jego myśli nie mkną tak często ku przeszłości. W podróży nie otwierał księgi z zaklęciami. To było zbyt niebezpieczne. Przerzucał za to stronice w pamięci. Kolejna odskocznia od nieprzyjemnych zdarzeń z ostatniego czasu. Uważnie słuchał tego co mówił szyper nie ważne jak głupie mu się to wydawało. Od czasu do czasu kiwał głową. Starał się zapamiętać jak najwięcej. Ostatnią informację na temat fortu Łysego Artusa także przyjął do wiadomości lekkim skinieniem. Siedział spokojnie owinięty płaszczem, a jego myśli jeden z nielicznych razów powędrowały w stronę pierścienia. Próbował je odgonić, jednak bezskutecznie. Co zrobi z tym pierścieniem? Po co mu on właściwie jest? Czy nie powinien się go pozbyć póki jeszcze potrafi? Wywoływał w nim dziwne emocje, czasami dominował jego własną wolę. Przynajmniej tak się Vincentowi wydawało i sądził, że to właśnie owy pierścień był powodem ostatnich mało przyjemnych wydarzeń. Z zamyślenia wyrwał go okrzyk Brudnego Joe. Młody czarodziej rozejrzał się i po chwili zobaczył powód wywołania tak mocnych emocji szypra. Rzeczywiście nie było za ciekawie. Nie znał się na tym, ale Ci zbrojni wyglądali na jakieś grubsze ryby. Na ich ostrzeżenia zareagował spokojnie. Auto sugestia zawsze działała: Nie zrobił przecież niczego, za co mogliby go ścigać. Był spokojnym człowiekiem, który nikomu nie wadził. Rozejrzał się po towarzyszach i po chwili był świadkiem nieudolnej ucieczki babki, która zakończyła się dwoma bełtami w jej łopatkach. Przeklął cicho. Takich rzeczy od reszty uczył się najszybciej. Widok, który mu się ukazał nie zaskoczył go. Nie takie istoty już w życiu widział. Ogarnęła go jednak ulga na myśl, że to coś już nie żyje.
- Ja jestem zwykłym człowiekiem. Wyglądam tak jak mnie widzicie.- odpowiedział poważnie. Nie miał kompletnego wyczucia jak odpowiadać na takie pytania i czy w ogóle odpowiadać. Rozejrzał się, żeby zobaczyć jak zareagowała reszta jego towarzyszy podróży na całe to zdarzenie i czekał spokojnie aż barka przybije do brzegu. Zaczął robić porządki w głowie, na wypadek gdyby musiał użyć jakiegoś zaklęcia.
 
Akhay jest offline