"Cóż to za debil?" - pomyślał Lu słysząc słowa inkwizytora, nie mógł przecież pozwolić sobie na utratę księgi. - Szlachetny i świątobliwy panie - odezwał się uniżonym tonem do "czarnego" - czyż to nie zbyt duże ryzyko spławiać barkę z prądem. Jak my szaraki zarażeni jesteśmy, to i na barce zaraza za blokadę się przeniesie. Nie lepiej panie łódź i rzeczy przy brzegu ostawić i jak będziemy zdrowi to je z powrotem weźmiem, a jakby nie daj boże my zarażeni to się i nas i barkę spali. Po co majątek, nas prostaków niepotrzebnie niszczyć?
Gdy skończył mówić te słowa na myśl mu przyszło, że to nie ludzie inkwizycji, a sprytni rabusie, którzy tanim kosztem napchać się chcą. W końcu skąd tak szybko wiedzieliby o zarazie, gdy Lu i reszta wypływali to nic niepokojącego się nie wydarzyło, a tak bardzo wolno też nie płynęli. |