Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2012, 20:32   #130
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Aleena spojrzała ostro na Paladyna.
- Wybrykami to zwiesz... - rzekła, tłumiąc gorejącą irytację. Nie chcąc dać się ponieść emocjom odwróciła uwagę na Orientisa - Zagrożenie jest zbyt wielkie. Setki miliardów istnień, cały system planetarny... o ile oczywiście wróg nie postanowi zachować przynajmniej części uzyskanej siły na później, aby zaatakować inny cel, bez ostrzeżenia. - Siostra przymknęła na chwilę oczy, a gdy znów spojrzała na Kronikarza dodała jeszcze - Nie traćmy czasu, póki go jeszcze posiadamy i możemy spróbować ofiarować go Albitern.
- Powiedzieli, że jeśli zajdzie potrzeba, wysadzą okręt z całym ładunkiem. - Odparł Orientis i podszedł do maszynerii, z której nie do końca potrafił skorzystać i spojrzał na zwłoki mężczyzny.
- Na wszystkie świętości... skoro mamy tu pracować, to chociaż zabierzcie jego ciało i okryjcie je czymś, w godny dla żołnierza sposób. -
Sihas niechętnie wstał, podszedł do zwłok i przerzucił je sobie przez ramię.
- Można by czasem po sobie posprzątać... - Spojrzał z wyrzutem w stronę Aleeny - A tak poważnie, to nie sądzisz, że to było lekkomyślne? Naraziłaś całą naszą misję, przez POTENCJALNE zagrożenie. Jeżeli my zawiedziemy, to cóż... Przypuszczam, że wiele osób nie będzie zadowolonych z obrotu spraw. A tak mamy jednego doświadczonego żołnierza mniej... A stosunkowo niedawno opuściliśmy statek. Niezbyt dobry bilans jeśli chodzi o przeżycie - Skrzywił się.
Cierpliwość Aleeny, zdająca się być niezachwianą, aktualnie była ostrzeliwana ze wszystkich stron. Siostra nie miała już nawet sił komentować słów Sihasa ani też nie miała na to najmniejszej ochoty. Potencjalne zagrożenie. Czym się przejmować? To tylko potencjalny Exterminatus. Na pewno Chaos nie wziął pod uwagę możliwości zniszczenia statku przez Imperialnych.Tak. To tylko potencjalne zagrożenie. Na pewno nie zauważy korzyści płynących z przywłaszczenia sobie torped cyklonowych. Czy takie zabawki nie pomogłyby w kolejnej Czarnej Krucjacie? Cadia?
- A tak swoją drogą, wszyscy dowódcy okrętów są teraz gorzej poinformowani od sanitariuszy? Za moich czasów kapitan okrętu wiedział, że przewozi broń masowego rażenia, albo o tym, że przenosi ją inny okręt jego floty, i potrafił sam poinformować o tym inne jednostki, zwłaszcza mając pod ręką kilkudziesięciu astropatów i nie liczył na uratowanie wszechświata przez sygnał, który nada załoga kapsuły ratunkowej. Ale ten świat się zmienia... - Orientis drapał się po policzku kpiąc sobie z motywu bratobójstwa i przyglądał astropatycznej maszynerii, i zaczął usiłować się do niej podłączyć.
Aleena przyglądała się pracy Orientisa i chociaż na zewnątrz okazywała spokój, wewnątrz wzbierała w jej wściekłość. Już dawno się tak nie czuła, zżerana przez własne sumienie, bombardowana przez towarzyszy, chociaż miała ochotę się gorzko roześmiać na określenie “sanitariusz”. Ciekawe jak zareagowałby któryś z tych wielkich Astartes, gdyby nazwano go Skautem?
- Abordażowani. Bez astropaty. - mruknęła tylko, zastanawiając się czy niektórzy z obecnych w ogóle słuchali tego, co mówiła Inkwizycja.
Ardor podszedł do Orientisa.
-Jak już mówiłem bracie, nigdy jeszcze nie próbowałem nadawać wiadomości przez te urządzenia. Jeżeli jednak podejmiesz ryzyko będę cię wspierał, całą swoją mocą.

Aleena układała w głowie treść wiadomości, jaką Orientis miał przekazać drogą astropatyczną. Siostra wiedziała, że powinna być ona zwięzła i dość krótka, ze względu na jej improwizowany przesył. Nie wiedziała jak długi kontakt zdoła utrzymać Kronikarz wraz z Paladynem, ale wolała nie ryzykować, szczególnie w takiej sytuacji, a jednocześnie wolała im oszczędzić możliwych szkód na tyle, na ile to było możliwe, skoro inaczej pomóc w kontakcie nie mogła.
- Kiedy zdołacie się już połączyć... - odezwała się do dwóch “zastępczych Astropatów” - Przekażcie proszę, taką wiadomość. - wzięła głębszy oddech uspokajając myśli - -“Wysłannicy Triumwiratu do Wyznawcy. Sytuacja krytyczna. Zagrożenie dla całej kampanii. Quaere zaatakowane przez krążownik Chaosu klasy Ubój. Doszło do bezpośredniego kontaktu statków. Wróg przeprowadza abordaż. Siły Quaere niewystarczające. Kontakt utrudniony. Brak Astropaty. Prawdopodobieństwo przejęcia- pewne. Czarny Okręt posiada na pokładzie torpedy cyklonowe. Ilość torped wystarczająca na Exterminatus całego systemu Albitern, w dowolnej chwili. Możliwość wykorzystania tej siły przez wroga- pewna. Potrzebne natychmiastowe wsparcie. Niezwłocznie przekazać informację kontradmirałowi.”

Siostra i kapitan gwardii odsunęli się do dwóch Astartes, gdy jeden założył miedziany, może z brązu diadem astropaty, mający połączyć go z maszynerią bractwa Marsjańskiego - wzmocnić jego umysł i dopomóc w ochronie, jak też umożliwić przekazanie myślami rzeczy dalece bardziej złożonych niż słowa, choćby dźwięków, obrazów. Paladyn stojący tuż obok niego skoncentrował się, próbując zawiązać - choćby na ułamek sekundy - więź jaką dzielił ze swoimi braćmi. Zdawać się mogło, że nic się nie wydarzy, odkąd ich twarze ściągnęły się w poważnym, cierpiętniczym wyrazie widywanym może u rzeźb surowych świętych, spoglądających na grzesznych śmiertelników.

Oczywiście, jak wkrótce dwójka zwykłych ludzi obserwująca aniołów Imperatora zdała sobie sprawę, to już się działo. Maski z wosku bardziej niż twarze, spływały potem. Sylwetki nadludzi miały w sobie coś złowrogiego, cisza panująca na statku rozstrajała i nie pozwalała się skoncentrować, nawet zazwyczaj nieporuszony niczym Blint zaczął przejmować się sytuacją Albitern a siostrze gardło się zacisnęło ze zgrozy na samą myśl, co się może wydarzyć.
Wyraźnie do entropii Osnowy w najbliższej materialnej okolicy ktoś próbował wprowadzić ład.

***

Krzyk.
Żądza.
Nienawiść.
Śmiech. Przede wszystkim śmiech.
Nie potrafili zdefiniować skąd się brały doznania akustyczne, zwłaszcza, że synestezyjnie je czuli, gdy ich uszy wypełnione były czymś pomiędzy konsystencją pustki a głuchym dźwiękiem krążącej po żyłach krwi w takt bicia podwójnego serca każdego z Astartes. Widzieli feerię barw w krainie, gdzie nie mieli oczu. Czuli ból jako woń. Jeden widział smutek matki przyobleczony w niepostrzegalną formę, inny dostrzegł skruchę skazańca, bez skazańca i przyczyny, nieopisaną... emanację.
Takimi słowami byliby w stanie opisać nieopisane, co najwyżej takimi.

Orientis odczuł, że Osnowa bardzo się odmieniła.
Oczywiście, nie byli w stanie choćby marzyć o namierzeniu umysłu astropaty, i to z konkretnego okrętu. Pozostawał im rozpaczliwy krzyk w krainie bez dźwięku. Bez materii, która mogłaby dźwięk roznosić.
Wysłannicy Triumwiratu.

Istoty wymykające się definicji tego słowa drgnęły, zdradzając, że nie otacza ich pozbawiona wyłącznie formy i dążeń pustka.

...do Wyznawcy. Sytuacja krytyczna. Zagrożenie dla całej kampanii.

Poza ruchem, którego nie mogli wyczuć, usłyszeć ani dostrzec, ale którego byli świadomi, jakby coś krążyło dookoła nich - nie w okręgu na płaszczyźnie, nie koliście w trójwymiarze ale raczej otaczając ich dusze, poruszając się torem, którego próba analizy mogłaby odebrać poczytalność...

Quaere zaatakowane przez krążownik Chaosu klasy Ubój. Doszło do bezpośredniego kontaktu statków. Wróg przeprowadza abordaż.

Ruch, to nie było wszystko czego uświadczyli. Już rozpoczęli, już nie myśleli, poddawali się transowi, pływowi Osnowy. Musieli rzucać słowa porwani falą wynikła z przemieszania ludzkich emocji, dążących bo uosabiały dążenia - mogli jedynie warstwą wspólną dla mózgu i duszy, odpowiedzialną za racjonalność w świecie niemożliwości, wdrukowywać na niematerialny pęd kolejne słowa.

Siły Quaere niewystarczające. Kontakt utrudniony. Brak Astropaty. Prawdopodobieństwo przejęcia- pewne.


Ktoś słuchał.

Czarny Okręt posiada na pokładzie torpedy cyklonowe.

Ich strach dołączył do fali, w świecie materialnym obojętności niewidoczny, tutaj wydarty pływami Osnowy z głębi ich dusz, dołączył do fali, zasilił ją.
Zaczął się ból. Zaczęły się inne doznania.

Ilość torped wystarczająca na Exterminatus całego systemu Albitern, w dowolnej chwili.

Wtedy miało to miejsce. O ile w Osnowie można relatywnie mówić o czasie.
Obce jestestwo, jak fala pływu rozchodzącego się na wszystkie strony, chaotycznie, w dal, jak cząsteczki powietrza zbliżyła się do nich jak gniew. W istocie jednak była to manifestacja gniewu. Mógł ich zatruć.
Okazało się, że mają do czynienia ze stadem istot zrodzonych z gniewu. Może nie istot, ale z pewnością bytów z dążeniami.
Irracjonalnych.
Nie miało to znaczenia, gdy pojawili się psionicy-pokarm.

Możliwość wykorzystania tej siły przez wroga- pewna.

Ktokolwiek słuchał, poruszył się niespokojnie, gdzieś w świecie materialnym. Oni zaś, gdyby mogli, wrzeszczeliby, czując, jak coś wchodzi w ich kwintesencję, jestestwo jak ssawka pijawki pod skórę, lecz nie by wyssać - by rozewrzeć, by wejść.
Wejść do ich ciał. Przedostać się do świata materialnego.

Potrzebne natychmiastowe wsparcie.

To było do opisania jak wepchnięcie, rozwarcie, bolesne. Paladyn nie został uśmiercony przez swoje warunkowanie, co mogło oznaczać, że albo jego ciało już nie żyje, albo istota nie jest zrodzona z Chaosu. Czy to oznaczała, że jest chaosem, entropią, o dążeniach ale bez nadanej formy? Analiza w takim miejscu nie miała sensu.
Ich krzyk nabrał charakteru agonalnego, boleściwego.

Niezwłocznie przekazać informację kontradmirałowi.

I ktoś słyszał, tego byli pewni, a ich krzyk rozszedł się, jak daleko zanieść go mogły fale entropii - z pewnością omiatając cały system Albitern, prędzej czy później. Ale ktoś już wcześniej, zrazu był przygotowany i nasłuchiwał. Wiedział, na kogo czeka. Zaś...
Aniołowie, zagładę zwiastowawszy...

* * *

...otworzyli oczy i wrzeszczeli, i wrzeszczeli i zdawało się, że nie przestaną.
Kronikarz dostał drgawek, miał wrażenie, że skóra na jego czaszce płonie, krew pociekła mu z oczu i uszu, a z nosa trysnęła nienaturalnym krwotokiem, doznał też zdawałoby się paraliżu prawej strony ciała - chcąc się odruchowo oprzeć o ścianę zwalił się natychmiast na posadzkę, siostra wyraźnie spostrzegła, iż jego kończyny nie zareagowały.

Paladyn wbił swoje paznokcie w tę samą skórę czaszki i w amoku zdarł ją aż do uszu. Nie wrzeszczał jednak, zachowywał się całkiem przyzwoicie, bełkocząc o zagładzie ostatecznej. Widział co robi i nie pamiętał nic poza tym, co pamiętał, wiedział jednak, że musiał widzieć coś lub kogoś.

Słyszał głos kobiety i intonował go, nie swoim, ale przez swoje usta:

- Niczym wielka burza Herezji Horusa, siły Prawdziwych Bogów zstąpią na sługi Imperatorskie. Gwiazdy zatrzęsą się wskutek ich przejścia i potężne armady Mistrza Wojny Abbadona przyniosą anihilację setce światów. Ważcie me słowa, albowiem rzeczy te nastąpią... - chciał mówić chyba dalej, ale poruszał bezwładnie ustami bełkocząc, gdy jama gębowa wypełniła mu się w pełni krwią, obficie ściekającą na brodę.

Obu chwycił wielki ból we wnętrznościach i odzyskali poczytalność ,z czego obaj zdali sobie równocześnie sprawę, będąc psionikami. Odzyskali świadomość, przynajmniej na teraz...

Ruka wyrwał się z odrętwienia. Odciągnął dłoń od twarzy i wytarł w udo. Krzyk?! Tutaj?! Zerwał się na nogi. W biegu uchwycił pas. Karabin plazmowy nie był bronią pożądaną na tak niewielkim statku. Nie zwalniając chwycił rękojeść Kruka i pistoletu laserowego, machnął z taką zaciętością, że siła odśrodkowa zdarła pochwę i kaburę z broni. Wybiegł na górę
“Niczym wielka burza Herezji Horusa, siły Prawdziwych Bogów zstąpią na sługi Imperatorskie.”
-Że szto?!
Przyspieszyłby gdyby mógł. Chaos na pokładzie?!
Wpadł do kokpitu gotowy do ostatniej walki, z pistoletem, na poziomie skroni, skierowanym w górę by szybko wycelować w dowolnym kierunku, a Krukiem skierowanym nieco wprzód
”Armady Mistrza Wojny Abbadona przyniosą anihilację setce światów. Ważcie me słowa, albowiem rzeczy te nastąpią

-Szto tu sie dziejot, do pizdec jasnej...
Kapitan spojrzał na swojego towarzysza.
- Spokojnie - Powiedział cicho - Nie jesteśmy do końca pewni czy odzyskali panowanie nad sobą, jeden zły ruch i jesteśmy martwi... Schowaj broń - Zwrócił się do Ruki - Bracia czy nas słyszycie? Co się stało? - Dodał głośniej, wiedząc, że muszą działać ostrożnie.
Borya zdjął palec ze spustu i opuścił lufę do ziemi, ale był gotów na reakcję. Czekał na odpowiedź na pytanie towarzysza
Siostra zamarła, kiedy kobiecy głos wypowiedział słowa, jakby zwiastuny nieuchronnej zagłady. Aleena spodziewała się różnych, zabójczych scenariuszy, które w ruch mogła wprawić astropatia, ale to zdarzenie... Zupełnie nie wiedziała, jak na nie zareagować, a i wątpiła, aby ktokolwiek z nich wiedział. Gotowy do bitwy Ruka przybiegł niemal natychmiast, jednak Sihas szybko ostudził jego zapał. Na szczęście.
Wydawało się, iż obrażenia zostały zadane obu Astartes na poziomie neurologicznym. Aleena nie mogła stwierdzić teraz innych uszkodzeń fizycznych, a duchowe... to była inna kwestia. Obserwowała uważnie obu psykerów monitorując jednocześnie ich zachowanie oraz stan oraz podobnie jak jej dwaj pozostali towarzysze oczekując na ich reakcję.
- Chyba się udało... dostanie siostra medal. - Wyszeptał Orientis i na tym swoją wypowiedź zakończył. Leżąc na boku splunął jeszcze krwią, poruszał lekko głową, jakby chcąc dostrzec kogokolwiek oczami, których pole widzenia w dużej mierze zasłoniła okrywające gałki oczne krew.
Ruka odłożył pistolet i szablę na pulpit i podszedł do obu astartes. Przyklękł przy Orientisie i czekał aż będzie w stanie wstać, by użyczyć mu, przy tym, pomocnej ręki.

Ardor stał pochylony i trzymał się za głowę. Po chwili powiedział lekko charcząc:
-Nie wiem co to się stało, ale coś słyszało i wydawało się jakby coś tam było. Naprawdę nie wiem do końca co się stało, ale chyba jakoś się nam udało.
Obaj Astartes wydawali się być przy własnym zmysłach, przynajmniej w tej chwili. Kamień spadł Siostrze z serca, kiedy dowiedziała się, że nie dość, iż najwyraźniej wiadomość dotrze, to jeszcze obaj “Astropaci” przeżyli jej nadanie. Aleenie naprawdę wystarczyła jedna śmierć w imię ochrony Albitern...
Medyczka przypadła do Astartes i zaczęła sprawdzać stan ich fizycznego zdrowia, jako że jedynie o fizyczność mogła się teraz zatroszczyć.
- Wy go dostaniecie. - odparła na słowa Orientisa - Za poświęcenie i improwizowaną Astropatię.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline