Książe nie zmienił swojej pozycji, nadal siedział w tej samej pozycji, przenosił tylko wzrok na osobę aktualnie mówiącą. Dyskusja Meph'a, Jack'a i Anastazji przetykana była mnogością komentarzy, głównie ze strony Ventrue. Nosferaci siedzieli w milczeniu. Obserwowali całe zajście w powadze i skupieniu. Natomiast kilkoro Ventrue ze starszyzny podnosiło głosy domysłów i przeświadczeń. Porwał ich wir impulsywności Mepha. W zasadzie nie wnosili nic konsruktywnego do dyskusji. - Trzeba coś z tym zrobić wreszcie! - Te wilkołaki się rozpanoszyły, myślą, że miasto należy do nich! - Wilkołaki chcą zerwać pokój! - To tylko zaczepki i kłamstwa wymierzone w nas, abyśmy zaatakowali pierwsi i złamali pokój! - Wyruszmy na wojnę! Chcą, to się doigrają!. Do wzmianki o wojnie przyłączyli się także Brujah. Zapanował taki gwar i chaos, że głosy Anastazji, Mepha i Jacka, tak naprawdę najbardziej zainteresowanych, zniknęły w tłumie.
- DOSYĆ!!! - ryknął nagle Książe zrywając się na równe nogi. Oczy świeciły mu się niebezpiecznie. Diego podszedł kilka kroków bliżej, aby być w gotowosci na wszelkie rozkazy Księcia. - Wyjść wszyscy! Natychmiast! Jeśli tak ma wyglądać nasze zebranie, to nie zamierzam już nigdy więcej takowego zwoływać. Wyjść powiedziałem!! Zostaje Meph, Anastazja i ten mały Parias. A reszta niech idzie do wszystkich diabłów!
Po tym wybuchu zapanowała martwa cisza. Oburzeni Ventrue jako pierwsi zaczęli wychodzić. Wielu z nich z kąśliwymi uwagami na ustach. Wreszcie zostaliście tylko wy, Książe, Margot i Diego. Nareszcie zapanował spokój.
- Kontynuujcie - poprosił Książe. - Meph, nie tak ostro, bo wystraszysz nam tego młodego Pariasa. Mamy dowiedzieć się co tutaj sie dzieje, nie oskarżać wszystkich. |