Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2012, 18:05   #21
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
- Pani Izo – zaczęła Wanda nieśmiało, kiedy udało jej się w końcu zostać z kierowniczką sam na sam bez wścibskich oczu innych pracowników Biblioteki.

- Tak Wando.

- Mój kolega ...zmarł... i ....- Słowa jakoś rwały się dziwacznie, mimo że Wandzia próbowała nadać swojemu głosowi normalny ton.

- Bardzo mi przykro moja droga – pani Izabella położyła dłoń na ramieniu dziewczyny i lekko je ścisnęła.

- Rozumiem, że chciałabyś pójść na jego pogrzeb, tak? - Domyśliła się sama, kiedy dziewczynie nie udało się tego wyartykułować.

Wanda pokiwała tylko głową.

- Kiedy ma się odbyć ceremonia?

- W najbliższy poniedziałek, o trzynastej – Jaworska w końcu zwalczyła słabość i dała radę normalnie odpowiedzieć.

- Dobrze.

- Mogłabym wziąć wolne – zasugerowała dziewczyna – chociaż i tak oczywiście tego dnia przyszłabym do pracy.

- Nie, nie ma takiej potrzeby. Przyjdź normalnie na ósmą i wyjdziesz o dwunastej.

- Co się dzieje? - Wtrąciła się znienacka pani Marysia, która właśnie weszła do pomieszczenia.

- Wanda idzie w poniedziałek na pogrzeb kolegi – spokojnie odpowiedziała kierowniczka, ale takim tonem, który wszyscy dobrze znali i wiedzieli ze ucinał wszelką dyskusję.

Pani Marysia pomimo swojej dociekliwości i żądzy dowiedzenia się wszystkiego i o wszystkich nie na darmo przepracowała w tym miejscu tyle lat żeby nie wiedzieć, kiedy należy się wycofać.

- Ach tak rozumiem, rozumiem. – Powiedziała tylko – W końcu wszyscy ostatnio wyrabiamy tyle nadgodzin, że kto by się tam przejmował połową dnia pracy. – Dodała jeszcze i szybko wyszła.

- Dokładnie – powiedziała pani Iza patrząc w ślad za pracownicą.

Wanda wiedziała, że pani Marysia zawsze traktowała godziny pracy bardziej jak luźną sugestię niż konkretny harmonogram i że z tego powodu doszło już do kilku scysji pomiędzy panią Izabellą a nią, kiedy pani Marysia przekraczała wszelkie granice ze swoimi spóźnieniami i wcześniejszymi wyjściami. Niestety pani Ludwiczak nie udało się w żaden sposób zdyscyplinować pani Marii a mówiono, że ta ostatnia miała zbyt dobre układy z wyższym szefostwem, aby ją wyrzucili za coś takiego, więc Marysia nadal biegała w godzinach pracy do fryzjera, na zakupy, odwiedzić koleżanki a pani Iza zagryzała tylko wargi i udawała że wszystko było w porządku. Wanda bardzo nie chciał żeby jej kierowniczka uznała ją za kolejną Maryśkę, więc powtórzyła z uporem:
- Ale ja naprawdę odpracuję te cztery godziny, obiecuję pani, pani Izo.

W odpowiedzi pani Izabella uśmiechnęła się tylko.


***


Kiedy Wanda wyszła z pracy była mocno zmęczona ale odpracowała już dwie godziny z tych czterech. Poza tym przez cały czas pracy musiała wręcz uciekać przed panią Marią próbującą wypytać Jaworską o pogrzeb i Andrzeja. Wanda nie chciała jej oszukiwać i kłamać, ale prawdą też nie zamierzała się dzielić, więc unikała kobiety jak tylko mogła, co jeszcze bardziej wymęczyło dziewczynę.

Wandzia zerknęła na zegarek. Minęła dziewiętnasta. Odszukała na rozkładzie jazdy, kiedy przyjedzie tramwaj. Powinien już być, ale tłum pasażerów sugerował coś innego. Dziewczyna zagadnęła jednego z ludzi czekających na przystanku i dowiedziała się, że „dwunastka” mocno się już spóźniała. Wanda pomyślała sobie to i owo o Wydziale Komunikacji. Jeszcze nawet nie spadł śnieg a już zaczęły się takie opóźnienia. Koniec końców przyjechało kilka pojazdów jeden po drugim, ale dzięki temu Wanda załapała się na miejsce do siedzenia. Pomogła jakiejś starszej pani wejść po schodkach i sam szybko umościła się na siedzeniu nad kaloryferem. Przyjemne ciepło zaczęło rozgrzewać jej przemarznięte nogi.



***


- Wandziu?- - Ewa szarpnęła dziewczynę za ramię. – Co się stało? Strasznie zbladłaś. Idziemy z Oliwką i Martą na drinka. Może chcesz pójść z nami. Szczerze mówiąc, to wyglądasz na taką, co potrzebuje się wyluzować.

Jaworska spojrzała na koleżankę, potem na swoją książkę. Drżącymi rękoma schowała tom do torby i odpowiedział:

- Tak, tak. Pójdę z wami, ale jeszcze nie teraz. Muszę coś jeszcze załatwić. Powiedz mi, dokąd idziecie a zaraz do was przyjdę.

- Idziemy do “Cafe Radio”.

- Dobrze. To później do was dołączę. Trzymajcie mi miejsce.

Wanda opatuliła się szczelnie płaszczem i ruszyła wzdłuż torów tramwajowych. Szybko dostrzegła spore zbiegowisko ludzi, karetkę, policję a na ulicy nadal leżało ciało w worku. Cztery tramwaje stały na skrzyżowaniu blokując tory. Wylewał się z nich potok ludzi, którzy dołączali do tych już kręcących się przy wypadku.

- Co się stało? - Wanda zaczepiła jednego z gapiów.

- Jakaś staruszka wpadła pod tramwaj.

To było wszystko, czego dowiedziała się od gapiów. Sama się sobie dziwiąc przepchnęła się przez ten tłumek i skierowała do kogoś z pogotowia. Zapytała o zmarłą wymyślając jakieś niestworzone historie i udało się jej uzyskać nazwisko denatki.

- Nazywała się Klara Wiadomska.

Nic jej to nazwisko nie mówił. Dziewczyna ruszyła do “Cafe Radio” drwiąco wypominając sobie własną głupotę. Przez chwilę naprawdę uwierzyła, że kobieta, która wpadła pod tramwaj to ta sama, z którą wcześniej rozmawiała. Co za bzdury. Kobiecina miałaby z nią porozmawiać a potem przebiec przecznicę i rzucić się na tory. Albo zginęła wcześniej i ukazała się Jaworskiej jako duch i zanim opuściła ten świat przesłała jej swoje ostrzeżenia. Jako dziecko Wanda była karmiona takimi opowieściami przez babcię Jaworską ale teraz już dorosła i wiedziała, że poetyckie historie o zjawach nie wytrzymywały konfrontacji z realnym światem.

Wanda posiedziała trochę z dziewczynami w lokalu słuchając ich opowieści o chłopakach, magisterce, chłopakach, kiepskiej pogodzie, chłopakach i zbliżających się wyborach. Wypiła trochę alkoholu i kiedy późnym wieczorem nieco wstawiona wróciła do domu była już całkowicie przekonana, że cała rozmowa ze staruszką w tramwaju po prostu jej się przyśniła. Matka położyła się spać, z czego Wanda była zadowolona, bo wiedziała jak Lidia zwykła reagować gdyby spostrzegła, że dziewczyna coś piła.

Prawie całą sobotę spędziła u Agnieszki, została u niej nawet na noc, chociaż miał wyrzuty sumienia zostawiając matkę samą w ich mieszkaniu. Potrzebowała jednak pobyć z przyjaciółką i wygadać się przed nią. W niedzielę razem z rodziną Agnieszki poszła na wybory. Pewnie sama by przegapiła to wydarzenie, ale rodzice jej przyjaciółki wierzyli w demokrację i odprowadzili Wandę pod drzwi jej lokalu wyborczego. Jaworska oddała swój głos na jakąś kobietę, bo przecież trzeba popierać równouprawnienie. Potem z Agnieszką wybrały się do kawiarni na kawę i ciastko z kremem.
 
Ravanesh jest offline