Przed drzwiami złapała głębszy oddech i przekręciła cichutko klucz. Gdzieś głęboko tliła się w niej nadzieja, że Paweł wyskoczył na piwo i nie zauważył jej spóźnienia. W domu panowała zatrważająca cisza. Nie było słychać nawet pogłosu telewizora. Weszła do sypialni Antka ale on już spał. Pocałowała go w czoło i zamknęła delikatnie drzwi. Pokój Wandy był jak zwykle zamknięty jak niedostępna Bastylia. W dalszej kolejności odwiedziła duży pokój gdzie na kanapie siedział Paweł. Mierzył ją tym swoim oskarżycielskim wzrokiem i wlewał w siebie kieliszek wódki. Do trzech czwartych opróżniona butelka z triumfem łypała na nią ze stołu. - Wiem, wiem, mogłam zadzwonić - zaczęła Teresa bo cisza stawała się nie do zniesienia. - Ale najpierw zmiana mi się przedłużyła, a później była ta niefortunna kraksa drogowa... Zrzuciła z siebie płaszcz i przysiadła na rogu kanapy. Paweł nie odrywał od niej tych swoich ciemnych jak studnie oczu. - Przepraszam - ostatnie słowa wyszeptała jak mała dziewczynka, która stłukła najlepszy komplet filiżanek. - To się już nie powtórzy. Będę cię uprzedzała nawet gdyby sytuacje były nietypowe i... - Dzwoniłem do szpitala - przerwał jej szorstko. - Podobno wyszłaś tuż po ósmej. Możesz mi więc wyjaśnić do kurwy dlaczego kłamiesz i co robiłaś przez ostatnie trzy godziny! - jego głos stopniowo się podnosił aż w finale wbił się na przeciągłe forte fortissimo. Teresa oniemiała. Czuła jak krew odpływa jej z głowy a ciało wiotczeje z bezsilności. Kłamstwo ma krótkie nogi, zdawała sobie z tego sprawę a jednak uciekała się do tej prymitywnej i krótkotrwałej metody. - Paweł ja... - głos jej się łamał jak suche gałązki podczas zawieruchy. - Dorabiam na boku. Wiesz jak jest nam ciężko finansowo... Zerwał się na równe nogi i pociągnął ją ku sobie zaciskając boleśnie palce na jej nadgarstku. - Pieprzysz się z kimś, prawda? - na dnie jego oczu dostrzegła te szalone błyski, które pojawiały się gdy podłapywał te swoje podszyte zazdrością teorie. - Pieprzysz się z kimś za moimi plecami i bierzesz za to pieniądze! - Paweł nie... Był silny i wściekły. Potrząsał nią jak szmacianą lalką i Teresa miała wrażenie, że zaraz pękną jej wszystkie kości. - Nie? - wrzasnął. - Jak ja mam ci kurwa ufać, co Teresa? Te wszystkie dodatkowe zmiany to była lipa i co mam sobie myśleć? Że dorabiasz na kasie w spożywczym? Jeśli mnie okłamywałaś to musiałaś mieć powody a tylko jeden mi się nasuwa. Cisnął ją na kanapę i pochylił się nisko grożąc wymownie palcem. - Z kim? W progu pojawił się Antek i szepnął cicho rozcierając zaspane oczy. - Tato, co się dzieje? - Wyjdź kurwa, dobrze? Ja i mama mamy do pogadania - z każdą chwilą Paweł nakręcał się coraz bardziej. Wionęło od niego ostrym melanżem wódki, gniewu i zazdrości. - Ale tato... - Kurwa won, rozumiesz? - w całym domu zaczęło huczeć. Antek zaczął pochlipywać i tylko teściowa jak zwykle nie wyściubiała nosa ze swojego pokoju kiedy woda w garnku zaczynała kipieć. - Nie krzycz na niego - Teresa zerwała się jak lwica zastawiając syna swoją mizerną posturą. - A ty Antek idź do siebie. Na prawdę nic się nie dzieje. - Nic się nie dzieje? Kurwa, chociaż dzieciakowi nie kłam! Matka się kurwi za pieniądze to się dzieje! - Paweł, uspokój się... Cios spadł znienacka w pełnej furii narastającej atmosfery. Teresa poczuła jak jej szczęka niemal rozsypuje się pod jego dłonią a później zatoczyła się w tył i rąbnęła głową o kant kawowego stolika. Zamroczyło ją na moment. Kiedy otworzyła oczy zobaczyła nad sobą Pawła, bladego jak papier. Jego postawa wyrażała wahanie. W pierwszej chwili pochylił się nad nią i chyba chciał przytulić ale zaraz wybiegł na korytarz mijając przerażonego Antka. Złapał kurtkę i huknął wejściowymi drzwiami. Cisza nadeszła akurat w tym momencie aby usłyszeć walenie sąsiadów w ściany. Antek dopadł do matki i przytulił się do niej jakby chciał się odgrodzić od całego świata. Łzy błyszczały w kącikach jego oczu. - Co się stało, mamusiu? - wychlipał. - Nic, nic synku - pocałowała go i z całą mocą przygarnęła ku sobie. - Tatuś się trochę zdenerwował ale to nieporozumienie. Jutro mu wszystko wyjaśnię... Na koniec awantury do pokoju zajrzała teściowa. - Wszystko słyszałam - powiedziała takim tonem jakby co najmniej na tej zdradzie przyłapała ją osobiście. - Nie masz serca, wiesz? A jeszcze Pawełek pracę dzisiaj stracił... Jak go miało nie ponieść skoro do tego wyszło, że żona go zdradza? Każdy ma granicę psychicznej wytrzymałości! Minęła godzina nim położyła się z Antkiem w jego sypialni. Warga spuchła mimo przykładanego lodu a na skroni wykwitł wielki siniak. Przez chwilę zastanawiała się czy nie spakować walizek i po prostu nie uciec, nie zostawić tego wszystkiego za sobą. Ale prawda była taka, że nie miała dokąd. Zasnęła dopiero przed świtem a do tego czasu Paweł jeszcze nie wracał co mimowolnie wzbudziło jej niepokój. Ktoś kto zabił Czubka nadal przechadzał się wolny ulicami Miasta. I Teresa nie miała złudzeń, że prędzej czy później znów o nim usłyszą. Co do Pawła... Nie czuła złości. Nigdy wcześniej jej nie uderzył. Wanda mówiła, że stracił pracę a to oznaczało, że będzie jeszcze ciężej niż zazwyczaj. Widziała to na jego twarzy. Szok. Konsternację. Strach przed samym sobą. Zawsze twierdził, że cwaniaków, co biją własne żony powinno się wieszać za jaja. A teraz sam przekroczył tą granicę i to napawało go lękiem. Będzie musiała poważnie z nim pomówić. Paweł od dawna stał nad przepaścią i jeśli Teresa nie zdoła go złapać... nikt inny się nad nim nie ulituje. Ale ona była mu to winna. * * * Sobota mijała w napiętej atmosferze. Martwiła się o Pawła, niewiele mogła na to poradzić. Gdy wskazówka zegara zrównała się z godziną dwunastą Teresa narzuciła na siebie płaszcz i wyruszyła na pełne zaangażowania poszukiwania. Kamień spadł jej z serca kiedy znalazła go w miejscowej spelunie “U Włodka”. Właściciel, rzeczony Włodek, którego Teresa zdążyła poznać doskonale zawdzięczając to swojemu małżonkowi lub też jego ciągotom do alkoholu, z politowaniem zarządał uregulowania rachunku oznajmiając, że od północy “Cichy żłopie na kreskę”. Wysupłała z portfela kilkanaście banknotów i wyliczyła co do grosza w znacznej części posiłkując się drobniakami. Po całej transakcji portfel świecił upiorną pustką a Teresa zgarnęła Pawła pod boki i wyprowadziła z lokalu. Nogi plątały mu się i uginały na przemian, nie wspominając o trudności z jaką zachowywał pion. Kiedy przytargała go do domu była spocona jak mysz i dyszała ciężko. Paweł majaczył coś w amoku aby ostatecznie zgasnąć jak świeczka. Zdjęła mu buty i nakryła wełnianym kocem. Mimo wszystko poczuła ulgę na myśl, że nic mu się nie stało. Ocknął się wieczorem kiedy Antek i Wanda zdążyli już posnąć. Teresa uwijała się przy desce do prasowania doprowadzając do porządku garnitur Pawła i swoją nieciekawą sukienkę w odcieniu ciemnego grafitu. Nie przerwała prasowania kiedy rosły mężczyzna zaszedł ją od tyłu i objął w pasie. - Tereska... - głos miał ochrypły i przesuszony przez kaca. - Nic nie mów - pogładziła go po szorstkim policzku. - Wiem, że nie chciałeś. Wróciła do prasowania a on stał za nią dłuższą chwilę ze zwieszoną głową. - Wylali mnie - słyszała w jego głosie tą żałosną nutę, która zawsze chwytała ją za serce. - Wiem. - Poszukam czegoś. Jutro. - Jutro jest pogrzeb Andrzeja. - Po pogrzebie. Pokiwała głową na znak zrozumienia. - Musisz przestać pić - dodała po chwili sucho. - Tereska... - jego dłonie gładzące jej talię zamarły w bezruchu. - Nie - przerwała mu zdecydowanym tonem. - Musisz. Inaczej odejdę. * * * Na wybory poszła bez entuzjazmu ale z poczuciem ciążącego obowiązku a te Teresa zwykła traktować wyjątkowo poważnie. Postawiła krzyżyk nie bardzo wierząc, że coś to zmieni. |