Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2012, 19:17   #23
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Przed drzwiami złapała głębszy oddech i przekręciła cichutko klucz. Gdzieś głęboko tliła się w niej nadzieja, że Paweł wyskoczył na piwo i nie zauważył jej spóźnienia.
W domu panowała zatrważająca cisza. Nie było słychać nawet pogłosu telewizora. Weszła do sypialni Antka ale on już spał. Pocałowała go w czoło i zamknęła delikatnie drzwi. Pokój Wandy był jak zwykle zamknięty jak niedostępna Bastylia. W dalszej kolejności odwiedziła duży pokój gdzie na kanapie siedział Paweł. Mierzył ją tym swoim oskarżycielskim wzrokiem i wlewał w siebie kieliszek wódki. Do trzech czwartych opróżniona butelka z triumfem łypała na nią ze stołu.
- Wiem, wiem, mogłam zadzwonić - zaczęła Teresa bo cisza stawała się nie do zniesienia. - Ale najpierw zmiana mi się przedłużyła, a później była ta niefortunna kraksa drogowa...
Zrzuciła z siebie płaszcz i przysiadła na rogu kanapy. Paweł nie odrywał od niej tych swoich ciemnych jak studnie oczu.
- Przepraszam - ostatnie słowa wyszeptała jak mała dziewczynka, która stłukła najlepszy komplet filiżanek. - To się już nie powtórzy. Będę cię uprzedzała nawet gdyby sytuacje były nietypowe i...
- Dzwoniłem do szpitala - przerwał jej szorstko. - Podobno wyszłaś tuż po ósmej. Możesz mi więc wyjaśnić do kurwy dlaczego kłamiesz i co robiłaś przez ostatnie trzy godziny! - jego głos stopniowo się podnosił aż w finale wbił się na przeciągłe forte fortissimo.
Teresa oniemiała. Czuła jak krew odpływa jej z głowy a ciało wiotczeje z bezsilności. Kłamstwo ma krótkie nogi, zdawała sobie z tego sprawę a jednak uciekała się do tej prymitywnej i krótkotrwałej metody.
- Paweł ja... - głos jej się łamał jak suche gałązki podczas zawieruchy. - Dorabiam na boku. Wiesz jak jest nam ciężko finansowo...
Zerwał się na równe nogi i pociągnął ją ku sobie zaciskając boleśnie palce na jej nadgarstku.
- Pieprzysz się z kimś, prawda? - na dnie jego oczu dostrzegła te szalone błyski, które pojawiały się gdy podłapywał te swoje podszyte zazdrością teorie. - Pieprzysz się z kimś za moimi plecami i bierzesz za to pieniądze!
- Paweł nie...
Był silny i wściekły. Potrząsał nią jak szmacianą lalką i Teresa miała wrażenie, że zaraz pękną jej wszystkie kości.
- Nie? - wrzasnął. - Jak ja mam ci kurwa ufać, co Teresa? Te wszystkie dodatkowe zmiany to była lipa i co mam sobie myśleć? Że dorabiasz na kasie w spożywczym? Jeśli mnie okłamywałaś to musiałaś mieć powody a tylko jeden mi się nasuwa.
Cisnął ją na kanapę i pochylił się nisko grożąc wymownie palcem.
- Z kim?
W progu pojawił się Antek i szepnął cicho rozcierając zaspane oczy.
- Tato, co się dzieje?
- Wyjdź kurwa, dobrze? Ja i mama mamy do pogadania - z każdą chwilą Paweł nakręcał się coraz bardziej. Wionęło od niego ostrym melanżem wódki, gniewu i zazdrości.
- Ale tato...
- Kurwa won, rozumiesz? - w całym domu zaczęło huczeć.
Antek zaczął pochlipywać i tylko teściowa jak zwykle nie wyściubiała nosa ze swojego pokoju kiedy woda w garnku zaczynała kipieć.
- Nie krzycz na niego - Teresa zerwała się jak lwica zastawiając syna swoją mizerną posturą. - A ty Antek idź do siebie. Na prawdę nic się nie dzieje.
- Nic się nie dzieje? Kurwa, chociaż dzieciakowi nie kłam! Matka się kurwi za pieniądze to się dzieje!
- Paweł, uspokój się...
Cios spadł znienacka w pełnej furii narastającej atmosfery. Teresa poczuła jak jej szczęka niemal rozsypuje się pod jego dłonią a później zatoczyła się w tył i rąbnęła głową o kant kawowego stolika. Zamroczyło ją na moment. Kiedy otworzyła oczy zobaczyła nad sobą Pawła, bladego jak papier. Jego postawa wyrażała wahanie. W pierwszej chwili pochylił się nad nią i chyba chciał przytulić ale zaraz wybiegł na korytarz mijając przerażonego Antka. Złapał kurtkę i huknął wejściowymi drzwiami.
Cisza nadeszła akurat w tym momencie aby usłyszeć walenie sąsiadów w ściany.
Antek dopadł do matki i przytulił się do niej jakby chciał się odgrodzić od całego świata. Łzy błyszczały w kącikach jego oczu.
- Co się stało, mamusiu? - wychlipał.
- Nic, nic synku - pocałowała go i z całą mocą przygarnęła ku sobie. - Tatuś się trochę zdenerwował ale to nieporozumienie. Jutro mu wszystko wyjaśnię...

Na koniec awantury do pokoju zajrzała teściowa.
- Wszystko słyszałam - powiedziała takim tonem jakby co najmniej na tej zdradzie przyłapała ją osobiście. - Nie masz serca, wiesz? A jeszcze Pawełek pracę dzisiaj stracił... Jak go miało nie ponieść skoro do tego wyszło, że żona go zdradza? Każdy ma granicę psychicznej wytrzymałości!

Minęła godzina nim położyła się z Antkiem w jego sypialni. Warga spuchła mimo przykładanego lodu a na skroni wykwitł wielki siniak. Przez chwilę zastanawiała się czy nie spakować walizek i po prostu nie uciec, nie zostawić tego wszystkiego za sobą. Ale prawda była taka, że nie miała dokąd.
Zasnęła dopiero przed świtem a do tego czasu Paweł jeszcze nie wracał co mimowolnie wzbudziło jej niepokój. Ktoś kto zabił Czubka nadal przechadzał się wolny ulicami Miasta. I Teresa nie miała złudzeń, że prędzej czy później znów o nim usłyszą. Co do Pawła... Nie czuła złości. Nigdy wcześniej jej nie uderzył. Wanda mówiła, że stracił pracę a to oznaczało, że będzie jeszcze ciężej niż zazwyczaj. Widziała to na jego twarzy. Szok. Konsternację. Strach przed samym sobą. Zawsze twierdził, że cwaniaków, co biją własne żony powinno się wieszać za jaja. A teraz sam przekroczył tą granicę i to napawało go lękiem. Będzie musiała poważnie z nim pomówić. Paweł od dawna stał nad przepaścią i jeśli Teresa nie zdoła go złapać... nikt inny się nad nim nie ulituje. Ale ona była mu to winna.

* * *
Sobota mijała w napiętej atmosferze. Martwiła się o Pawła, niewiele mogła na to poradzić. Gdy wskazówka zegara zrównała się z godziną dwunastą Teresa narzuciła na siebie płaszcz i wyruszyła na pełne zaangażowania poszukiwania. Kamień spadł jej z serca kiedy znalazła go w miejscowej spelunie “U Włodka”. Właściciel, rzeczony Włodek, którego Teresa zdążyła poznać doskonale zawdzięczając to swojemu małżonkowi lub też jego ciągotom do alkoholu, z politowaniem zarządał uregulowania rachunku oznajmiając, że od północy “Cichy żłopie na kreskę”. Wysupłała z portfela kilkanaście banknotów i wyliczyła co do grosza w znacznej części posiłkując się drobniakami. Po całej transakcji portfel świecił upiorną pustką a Teresa zgarnęła Pawła pod boki i wyprowadziła z lokalu. Nogi plątały mu się i uginały na przemian, nie wspominając o trudności z jaką zachowywał pion. Kiedy przytargała go do domu była spocona jak mysz i dyszała ciężko. Paweł majaczył coś w amoku aby ostatecznie zgasnąć jak świeczka. Zdjęła mu buty i nakryła wełnianym kocem. Mimo wszystko poczuła ulgę na myśl, że nic mu się nie stało.
Ocknął się wieczorem kiedy Antek i Wanda zdążyli już posnąć. Teresa uwijała się przy desce do prasowania doprowadzając do porządku garnitur Pawła i swoją nieciekawą sukienkę w odcieniu ciemnego grafitu. Nie przerwała prasowania kiedy rosły mężczyzna zaszedł ją od tyłu i objął w pasie.
- Tereska... - głos miał ochrypły i przesuszony przez kaca.
- Nic nie mów - pogładziła go po szorstkim policzku. - Wiem, że nie chciałeś.
Wróciła do prasowania a on stał za nią dłuższą chwilę ze zwieszoną głową.
- Wylali mnie - słyszała w jego głosie tą żałosną nutę, która zawsze chwytała ją za serce.
- Wiem.
- Poszukam czegoś. Jutro.
- Jutro jest pogrzeb Andrzeja.
- Po pogrzebie.
Pokiwała głową na znak zrozumienia.
- Musisz przestać pić - dodała po chwili sucho.
- Tereska... - jego dłonie gładzące jej talię zamarły w bezruchu.
- Nie - przerwała mu zdecydowanym tonem. - Musisz. Inaczej odejdę.

* * *

Na wybory poszła bez entuzjazmu ale z poczuciem ciążącego obowiązku a te Teresa zwykła traktować wyjątkowo poważnie. Postawiła krzyżyk nie bardzo wierząc, że coś to zmieni.

 
liliel jest offline