Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2006, 03:33   #2
Esco
 
Reputacja: 1 Esco ma wyłączoną reputację
Wynajęta czarna limuzyna zatrzymała się tuż przed wejściem do klubu. Christian wahał się przez chwilę czy nie polecić szoferowi aby zawrócił, i w ciszy swojego apartamentu poświęcić tą noc na medytacje. Wiedział, że to niemożliwe - apartament oraz cała klatka schodowa przechodziły właśnie gruntowne "sprzątanie" po wyjątkowo udanej randce, którą odbył tego wieczora.

Wzdrygnął się na samą myśl o tym miejscu. "The Cave" - dekadencka jaskinia pełna wzdychających do gwiazd pedałów z klanu Torreador. A do tego jeszcze Arcybiskup zaprosił chyba wszystkich nieśmiertelnych z miasta, a co za tym idzie także z pewnością i bezczelny kwartet Tremere. Mógł znieść wszystko, ale bycie miłym, a co gorsza - przyjacielskim dla kogokolwiek z Tremere było niemal poza granicami jego wytrzymałości. Zacisnął powieki i przez ostatnią chwilę ciszy oddał się krótkiej medytacji, prosząc w myślach Kaina, by dał mu tę wytrwałość i siłę.

Wkońcu nacisnął klamkę drzwi samochodu i jego nowiutkie, wypolerowane na błysk włoskie, czarne buty dotknęły chodnika. Wysiadł z limuzyny błyskając białymi zębami w czymś, co w myslach nazwał "uśmiechem numer 5" i ruszył w stronę zgromadzonych przed wejściem, takze dopiero co przybylych gosci. Pomachał ręką do kilku znajomych, wyklinając im w myślach. W wejściu objął delikatnie w udawanym przyjacielskim uścisku znajomą wampirzycę:
- Witaj najdroższa przyjaciółko! Wyglądasz olsniewająco w tej nowej kreacji! - w myslach zaś recytując "Nawet 100 kilo makijażu nie ukryje ile na prawde masz lat. Co za kretyn przemienil takie stare pudło?". Gdy jego usta znalazły się w pobliżu jej szyi, poczuł lekki ból w dziąsłach i chęć, by rozerwać jej gardło na strzępy.
- Och! Ale się cieszę że was tu widzę! Jak leci stary? - uśmiechając się od ucha do ucha pstryknął mierząc palcem na powitanie w stronę kolejnych znajomych. Wszystkich serdecznie ściskał lub klepał po ramieniu, za każdym razem próbując użyć swojego daru nadwrażliwości i zarejestrować w myślach krótkie obrazy, zdradzające z kim każdy z nich spotkał się tego wieczora przed przybyciem do "The Cave". Starał się także odczytać aurę każdego z obecnych, zdradzającą ich prawdziwe emocje, jednocześnie sam wprowadzając swój umysł w błogi nastrój roztaczając wkoło jasnoniebieską aurę spokoju.
Poprawił smoking i muchę i szybkim krokiem wszedł jako pierwszy ze wszystkich do środka szczerząc zęby w uśmiechu na prawo i lewo. "Cóż za straszliwa cena, za bycie popularnym" pomyślał. Och tak - był mistrzem kamuflażu, podstępu i dyplomacji - czegoś co on nazywał sztuką przetrwania.

Wszedł do środka i zaczął rozglądać się. Miał nadzieję, że tej nocy znowu ktoś obdarzy go zaufaniem i poprosi o pośrednictwo w załatwieniu jakiejś delikatnej sprawy. Być może nawet sprawy związanej z którymś z Biskupów? Może też wreszcie tej nocy Biskup Kraken wyjdzie ze swojej samotni i sam zdobędzie trochę świeżych informacji. Mówiąc szczerze Christian nie czuł się komfortowo, informując o wszystkim na bieżąco starego Krakena - nie było to ani rozsądne, ani bezpieczne. Ale w jakiś sposób Biskup Tzimisce był dla niego jedyną osobą, którą w pełni tolerował. Być może dla tego, że on jedyny chyba znał prawdziwą ścieżkę i nie bał się nią podążać. "Potwór" - prychnął w myślach - jak ta banda hedonistycznych, płytkich gnojków śmiała tak go nazywać. Gwar rozmów wyrwał go z zamyślenia i zaczął krążyć po klubie w poszukiwaniu reszty swojej sfory oraz by serdecznie przywitać się ze wszystkimi innymi, tłumnie przybywającymi do klubu. W tym czasie niezwykle wrażliwy, nawet jak na wampira słuch rejstrował wszystkie, szeptane nawet rozmowy.
 
Esco jest offline