Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2006, 10:26   #3
Rhamona
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Scieżka dźwiękowa do posta: Portishead

The Cave

Klub leżał w podziemiach niewielkiej ale dobrze oświetlonej uliczce centrum Miasta X. Kamienne schody prowadziły w dół na tyłach zbudowanej z metalu i czarnych szyb całkiem sporego 5 poziomowego budynku. Nie było żadnego neonu ani tabliczki informacyjnej. Przed wejściem nikogo nie było. Dało się słyszeć jedynie głośny szum z głównej ulicy przebiegającej nieopodal. Niewiele drobnych szczegółów oprócz zaparkowanych drogich samochodów, zdradzało obecność kogokolwiek w tym miejscu.
Ślady eleganckich butów w piachu i niedopałek wciąż dymiącego się papierosa. Ledwo słyszalny rytmiczny dźwięk dochodzący jakby ze studzienki kanalizacyjnej.

Wielkie i ciężkie drzwi okute wykręconym żelazem, prowadziły do dość przytulnego korytarza. Cały jakby wysłany czerwonym aksamitem. Po lewej niewielka szatnia przypominająca tę z Teatru. Korytarz kończył się niewielkimi schodkami w dół. Z tego miejsca doskonale widać było cały klub. W głębi po lewej stronie bar, a po prawej scena. Wszędzie unosił się dym - pomieszana para z dymem papierosowym. Obszerne kanapy z czerwonego aksamitu, dębowe, ciężkie stoliki, żelazne artystycznie kute krzesełka z niewygodnymi oparciami.
Za barem stał przystojny mężczyzna do połowy nagi. Czekoladowa skóra błyszczała przyjemnie. Na szyi miał zawiązaną muszkę a na przegubach dłoni same mankiety z drogimi spinkami. Śmiertelnik. Trzy kelnerki kręciły się po sali roznosząc drinki lub wymieniając zapełnione popielniczki. Jedna ładniejsza od drugiej, wszystkie wystylizowane na francuskie pokojówki. Wysokie perwersyjne buty i czarne sukieneczki z głębokimi dekoltami oraz białymi fartuszkami. Opaski w błyszczących włosach. Automaty. Bezwolne istoty zaprogramowane tylko do jednego: służyć nieśmiertelnym. Nieobecny wzrok i pusty uśmiech to pierwsze co można było w nich zobaczyć.

Na scenie występował właśnie zespół. Kobieta o europejskich rysach twarzy, farbowana blondynka siedziała na środku sceny na wysokim barowym krześle. W tle za nią reszta zespołu - perkusja, dwie gitary i klawisze. Śpiew wokalistki był bardzo wysoki, przebijał się przez śmiech sabatników ucztujących na miękkich czerwonych kanapach. Istny melanż, słowa nie były ważne, ale jej głos... Cała skupiona była na swoim śpiewie, w prawej dłoni trzymała zapalonego papierosa w długiej cygaretce, od czasu do czasu zaciągała się dymem. Poruszała się na krześle w rytm wolnej ale rytmicznej muzyki. Gdy skończyła się jedna z jej piosenek podeszła do niej kelnerka ze srebrną tacą. Wokalistka spojrzała na tace, wzięła z niej jakiś przedmiot przyłożyła sobie do lewej dziurki nosa, palcem zacisnęła prawą i zaciągnęła się beznamiętnie. Chwilkę potem śpiewała znowu.

Z trzydziestu wampirów w mieście(nie licząc Lojalistów) było tu już około dwudziestu. O godz. 23:00 miała się pojawić główna gwiazda wieczoru.
 
Rhamona jest offline