Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2012, 22:17   #27
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Hirek od rana był poirytowany. Wszystko go drażniło, począwszy od wstępnych wyników wyborów wysłuchanych w radiu podczas golenia, do cholernego prasowania koszuli, pół godziny przed wyjściem. Znał siebie na tyle, by wiedzieć że to mechanizm obronny mu się włącza. Śmierć Andrzeja była wydarzeniem, które mocno się na nim odbiło. Założył czarną marynarkę i wyszedł do kancelarii. Nie mógł ryzykować spóźnienia, kiedy chciał prosić o wolne w związku z pogrzebem. Wiedział przecież, że Mamba będzie od rana promieniować radością i szczęściem wszelakim, zadowolona z wyników i musiał to wykorzystać. Tyle w tym dobrego, że odwalił pracę Mrozowskiego, więc nie będzie chyba problemów z dyspensą.

Pogoda poprawiła się nieco, słońce zaczęło wyglądać zza szarej zasłony stalowych chmur, ale Hirek patrząc w niebo czuł, że nie długo to potrwa. Coś na horyzoncie już się czerniło i zbierało siły do kolejnej ulewy. Pewnie lunie w środku pogrzebu – pomyślał jeszcze i wskoczył do tramwaju.
Perlisty śmiech pani mecenas było słychać już na schodach. Zdusił kwaśną minę i wyuczony uśmiech pojawił się na jego twarzy. W kancelarii święto… Renata z mężem w skowronkach, rozmawiają tylko o spotkaniu z komuszym kandydatem, który podobno ma odwiedzić ich w przyszłym tygodniu w wilii pod miastem. Hirek pouśmiechał się sztucznie, zamienił z nimi dwa słowa i uciekł do swojego pokoiku. Szturm o zwolnienie przypuścił pół godziny później. Poszło gładko, tak jak przypuszczał. Mamba kiwnęła ręką i pozwoliła wyjść nawet wcześniej niż chciał. Jakieś drapieżne ogniki w jej oczach zapowiadały, że wkrótce znów zaprosi go na wieczór do siebie. W końcu radosne chwile należy uczcić. Hirkowi zrobiło się niedobrze, zaklął w myślach i uciekł stamtąd. Dzisiaj skumulowała się jego niechęć do samego siebie, do tego co robił.

W kościele po prostu siedział i wspominał. Niespecjalnie słuchał Żylety, a raczej przyglądał się ludziom. Znajomym, siostrze, pani Ani, która z wbitym w trumnę spojrzeniem siedziała nie wiedząc co się wokół niej dzieje. A potem długie oczekiwanie na sam pogrzeb. Rozmowy się nie kleiły, Hirek odpowiadał półsłówkami, kiedy podchodził ktoś do niego. Denerwowały go znowu drobne rzeczy. To że tyle czasu trzeba było czekać, to że w spojrzeniach zbyt wielu ludzi widział żądzę sensacji i oderwania się od codziennej nudy. Zbladł gdy tylko zobaczył w jakim stanie jest Tereska. Chciał w głębi duszy by to wszystko po prostu skończyło się jak najszybciej.
Mokra ziemia od padającego od tygodni deszczu sypnęła się na wieko. Hirek odwrócił wzrok; to nie modlitwa w kościele tylko właśnie ten moment spowodował że coś ścisnęło go za gardło.
A potem to zobaczył. Ledwo powstrzymał krzyk. W pierwszej chwili chciał zebrać się do panicznej ucieczki, potem paradoksalnie uderzył w niego gniew i chciał rzucić się w kierunku... kogo? ON nie żył! To nie możliwe. Zaczyna mi odpieprzać w dekiel... Zamknął oczy z całych sił, kiedy ON spojrzał na niego i skierował oskarżający palec. Zaciskał powieki z całych sił, aż biało - czarne mroczki zawirowały szaleńczo. Muszę stąd wyjść, teraz, natychmiast! Otworzył oczy, drżąc jak osika. Nikogo. Dziwne spojrzenia nieznajomej, tęgiej kobiety stojącej obok. Wariuję. Ręce długo jeszcze nie przestawały się trząść.

Potrzebował poprzebywać wśród ludzi, którzy byli życzliwi, znajomi. Potrzebował porozmawiać o codziennych sprawach, zająć czymś umysł; wypić trochę, zamroczyć tą jego część, która ciągle pokazywała JEGO. Potrzebował się uspokoić, tak by nie wystraszyć Tereski przewidzeniami,a jednocześnie pogadać z nią o tym co miała pod okiem. Parę kieliszków wypitych za Andrzeja u Gawrona, było jak koło ratunkowe.

***
Już od samego początku chciał jakoś odciągnąć ją od psiapsiólek-sto-lat-nie-widzianych, bo aż gotowało się w nim jak zobaczył to limo pod okiem. Sama Tereska wiedziała, że makijaż wszystkiego nie zamaskował, bo od razu wypaliła z agresywnymi pacjentami. Zobaczył jak wychodzi z pokoju i poszedł za nią, po czym złapał za łapkę, odciągając niemalże na bezczelnego od Wandy.
- Siostra co z tobą? - spytał przyciszonym głosem, choć widziała doskonale że pod powierzchnią go nosi. Hirek od lat był przeczulony na punkcie swoich sióstr i Tereska znała go od tej strony. - Tylko błagam, nie opowiadaj mi bajek dla grzecznych dzieci. Ja nie jestem Antek. Gadaj co się stało. To Paweł? No mów wreszcie! Zatłukę skurwiela.
- Hirek - potrafiła wypowiadać jego imię z podszytą reprymendą jak nauczycielka, która za moment przejedzie mu linijką po łapach. Złapała go za łokieć i wciągnęła do ciasnej łazienki kładąc sobie palec na ustach i przeszywając go ganiącym wzrokiem.
Kiedy już tłoczyli się na dwóch metrach kwadratowych i Tereska niemal deptała bratu po butach odezwała się konspiracyjnym szeptem.
- Wczoraj... coś się stało. Nie byłam bez winy. Hirek... nie wściekaj się. Ale nie mogę ci powiedzieć.

- Jak to nie byłaś bez winy?!
- zagotowało w nim znowu. - Co może walnęłaś go sierpowym pierwsza, a on biedaczek się bronił? Czekaj... jak to nie możesz mi powiedzieć?
Mimo tego że aż uszy mu poczerwieniały z nerwów, to ciągle mówił szeptem. Siostra jednak czasami potrafiła go ustawić, nawet nieświadomie.
- Ty na serio... z tym picusiowatym doktorkiem? No nie wmówisz mi chyba, że... - Tereska ma romans? Nie to niemożliwe. - No dalej, siostra. Jak na świętej spowiedzi. Żadne “nie mogę powiedzieć”.
Zacisnęła usta w wąską kreskę i zaplotła ramiona na piersi.
- Tak - odparła sucho, bez żalu czy wyrzutów. - Dowiedział się, poniosło go. Zadowolony?
Złapała za klamkę gotowa wyjść.
Zatkało. Na chwilę, ale zatkało. To że sam miał “sprawę” z Mambą to było zupełnie co innego przecież. Hipokryzja rządzi światem... Ale Tereska? W głowie mu się to nie mieściło. Spojrzał jeszcze na jej minę. Eee nie możliwe. W konia go robi. Przystawił nogę do drzwi. Szlag, a może jednak?
- Prosiłem żebyś nie robiła sobie ze mnie jaj. - Obserwował ją pilnie, kiedy obróciła się do niego, starając się wyczytać coś z jej twarzy. Cokolwiek. - Tereska, przecież ja nie pytam po to by puszczać plotki wśród gawiedzi.
Noga zastawiająca wyjście uniemożliwiła ucieczkę. Przeniosła wzrok na brata ale zaraz go spuściła podziwiając wyszukane kafelki starej Gawronowej.
- Dobrze, ale obiecaj, że Pawła palcem nie tkniesz.
- A więc to prawda. Dlaczego ty go bronisz jeszcze? Należy mu się wpierdol jak psu buda. - Hirek mruknął pod nosem. - Może przejrzałby wreszcie na oczy i zacząłby robić coś pożytecznego. Serio, czasami nie wiem co ty w nim...
Urwał zaraz, bo wspomnienie człowieka-zjawy na cmentarzu wskoczyło samo do głowy.
- Nie wiesz? - uniosła wymownie brwi. - Hirek, przecież ja mu zrujnowałam życie. Ja.
- Nie mów tak. -
żachnął się, ściszając jeszcze bardziej głos. - Mieliśmy do tego nie wracać.
Zabrzmiało dziwnie, w sytuacji kiedy w kilku ostatnich dniach wszystko zdawało się przypominać mu o tym. Koperta, zdjęcia, i teraz to. Pomilczał chwilę, po czym w końcu mruknął.
- Obiecuję, nie tknę go palcem. Gawrona nawet jakoś uspokoję.
- Patryk też? -
pokiwała z dezaprobatą głową. - Bolka trampki, za moimi plecami już knujecie plan jak obić gębę mojemu mężowi? To moja sprawa Hirek. I co później, pomyślałeś? Ja tam mieszkam. Pod dachem jego matki. Mam dziecko na utrzymaniu. Myślisz, że czasem nie rozważam alternatyw? Ale żadnych nie mam! Dokąd pójdę? Do rodziców? Do ciebie? Ty masz swoje życie, swoje problemy. Do Gawrona? Jest moim przyjacielem ale pije jeszcze więcej niż Paweł, wiesz o tym doskonale. Po prostu... - położyła dłoń na czole - nie wtrącajcie się, dobra? Sama sobie z tym poradzę. Paweł ma wady ale ma też dużo zalet. A wczoraj... Na prawdę doszedł do wniosku, że go zdradzam. I dałam mu ku temu dobre podstawy. Okłamuję go, dobra? Możemy już skończyć ten temat?
Zamknął się i słuchał, bo przecież miała wiele racji. Antka pod pachę i w świat? I choć czasami myślał że właśnie tak byłoby jej lepiej, że gdyby zostawiła tego nieroba, bagaż jaki ciągnie się za nią przez pół życia, to wreszcie uwolniłaby się choć od części syfu. Wiedział jednak dobrze, że to tylko złudzenia. Nawet nie marzenia, a właśnie jego złudzenia.
- Powiesz mi wreszcie co się stało wczoraj, hmm? Najpierw mówisz że mam cię kryć, że byłaś ze mną, potem gadasz że dałaś mu dobre podstawy. Siostra co się dzieje? Wiesz przecież że chcę ci pomóc.
- Nic się nie dzieje -
siniaki na jej twarzy zaprzeczały temu z całą mocą ale wyraz twarzy miała spokojny jak najświętsza panienka na kościelnych obrazach. - Mam wszystko pod kontrolą. Z Pawłem też wszystko ugadam, to się już nie powtórzy.
Przygryzła wargę i szybko zmieniła temat.
- Z tą kopertą nic się nie wyjaśniło?
Zrozumiał od razu że nic więcej z niej nie wyciągnie. Czasem miał wrażenie że jest uparta jak osioł. Nawet częściej niż czasem, no ale w jednym miała rację. Jej życie, nie mógł się wpieprzać w nie z butami. Łypnął jeszcze raz na podbite oko.
- Nic. Pojęcia nie mam kto to mógł być. - Hirek poruszył się nerwowo, bo obrączka znaleziona w kancelarii zaczęła mu ciążyć w kieszeni jak młyński kamień. - Dużo wrażeń jak na jeden tydzień... Czasami nerwy mnie ponoszą. Niepotrzebnie na ciebie naskoczyłem. Musimy zwolnić ten kibel, bo zabarykadowaliśmy się tutaj na amen. Jak będziesz chciała pogadać, to wal śmiało. Odwiedzę was jakoś w tygodniu. Nie nie bój się, obietnicy dotrzymam.
- Dobra -
pokiwała głową usatysfakcjonowana. - Tylko zadzwoń najpierw. Muszę w tym tygodniu... - chciała chyba urwać ale po namyśle wolała dopowiedzieć żeby nie roił sobie następnych teorii. - Do lekarza iść. Przebadać sobie oczy czy coś... Mam nadzieję, że to nic z głową bo... - znów urwała.
- Hieronim - zawsze kiedy tak go nazywała wiedział, że wytacza tematy ciężkiego kalibru. - Obiecaj mi coś.
- Tereska, na litość boską... -
popatrzył na nią znowu z niepokojem. - Nic mu nie zrobię, przecież obiecałem. Gadaj wreszcie, co on ci...
Jeszcze raz popatrzył w jej twarz, choć po tym co zobaczył na cmentarzu, sam miał ochotę przebadać swój łeb. Tłumaczył to sobie nerwami, stresem, pogrzebem, ale ten człowiek ciągle tam stał. No widział go przecież.
- Nie, to nie Paweł. To znaczy... już zanim... - potarła skronie. Wyglądała w tej chwili na więcej niż swoje dwadzieścia cztery lata. Na mocno zmęczoną.
- Miewam halucynacje - wypaliła prosto z mostu jakby dyktowała mu listę zakupów. - Jeśli to coś z głową... coś poważnego - złapała go za ramiona i popatrzyła głęboko w oczy. - Hieronim, jeśli coś by mi się kiedyś stało... Obiecaj, że zajmiesz się Antkiem. Paweł się do tego nie nadaje, sam wiesz. A nie zniosłabym myśli, że trafiłby do jakiegoś obskurnego sierocińca, gdzie dzieciaki chodzą głodne i w podartych ubraniach.
- No co ty... Tereska daj spokój. -
Hirek zbladł zauważalnie. Siostra jeszcze nigdy tak do niego nie mówiła. - Daj spokój, przecież to wszystko to tylko stres i nerwy...
Nie wiedział czy próbuje uspokoić ją, czy siebie. W chwili kiedy zaczęła mówić o halucynacjach, ciepło mu się zrobiło.
- Siostra, ja... Na pewno nic ci nie jest. Będziesz żyć sto lat, do jasnej cholery. - próbował się uśmiechnąć, ale wyszło koszmarnie sztucznie. Objął ją szybko i gwałtownie. Puścił zaraz.
- Nie gadaj takich rzeczy. To te wiadomości o Czubku tak na nas działają. Pogrzeb i cała reszta... Widzimy jakieś durnoty.
- Po prostu mi obiecaj - nalegała. - Będę miała spokojniejszą głowę. Zajmiesz się nim, prawda? Jakby nie daj Boże coś...
Hirek zaniepokoił się już nie na żarty.
- Siostra nawet o tym nie myśl. To był zły tydzień, ale nie dajmy się zwariować. Nic się nie stanie, a o Antka... nawet nie musisz pytać. Przecież to rodzina. - kolejny sztuczny uśmiech. - Chodź może Gawron jeszcze nie wychlał wszystkiego, co ma zamelinowane w tej graciarni. Herbata z prądem dobrze nam zrobi.
Przystała szybko żołnierskim wręcz skinieniem i opuściła łazienkę.

***

Pięknie. Po prostu pięknie... Teraz już wiedział, że trzeba zmodyfikować ostre postanowienie pod tytułem „nie schleję się dziś z Gawronem jak messerschmitt”. Bardziej realistycznie już brzmiało „wyjdę krótko po północy”. Wanda pospieszyła za Tereską, bo Hirek już zbierał się by odprowadzić siostrę. Przysiadł obok Baśki prawie jak Gawron znalazł gdzieś w swoim lamusie gitarę. Kilka szybkich kielonków spowodowało że rzucił spojrzenie na dawno nie widzianą dziewczynę, trochę dłużej niż powinien zatrzymując spojrzenie na zgrabnym tyłeczku. Nie zauważyła, a on zaraz przepił do Grześka. Nie dał się długo prosić.
- Zagraj „Jeśli zechcesz odejść” Kultu – powiedział, szukając czegoś w gawronowej lodówce do przegryzienia.
 
Harard jest offline