Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2012, 00:00   #29
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Miała poczucie deja vu.

Wiedziała, że to pogrzeb Andrzeja, ale czuła się jak dwa lata temu, na pogrzebie ojca. Wtedy też wszyscy na nią patrzyli. Łapała spojrzenia, współczujące, przygnębione, ale tez zaciekawione, żądne sensacji. Nienasycone i okrutne. Wtedy było chyba jednak więcej współczucia, a teraz…

„Czy ludzie rzeczywiście się na mnie gapią, czy tylko się nakręcam?” zastanawiała się. Odsunęła na bok myśli o Andrzeju, głosowaniu, na które zaciągnęła ją matka (Basia miała politykę w nosie, zagłosowała na pierwszą kobietę, której nazwisko wypatrzyła – jako że, w skrytości ducha, czuła się feministką) i zaczęła, ukradkiem, obserwować tłum.

Ludzie gapili się na nią, uciekając wzrokiem, kiedy przypadkowo spotkała ich spojrzenia. Na pogrzebie ojca widziała smutne, współczujące oczy, teraz… widziała zaciekawienie. Odwracali się i zaczynali coś szeptać do sąsiadów.
„Przestań” skarciła samą siebie „nakręcasz się. Zaraz zobaczysz Monitou w wieku trumny, albo tego gościa z pociągu. Opanuj się, dziewczyno”

Kiedy ziemia uderzyła o wieko trumy odwróciła wzrok. I oczywiście, stał tam. I gapił się na nią. Nawet się nie zdziwiła. Nie uciekł spojrzeniem, jak reszta. W jego oczach nie było pogoni ze sensacją, żalu ani współczucia. Było czyste zło.
Ty będziesz następna – obiecywał ten wzrok.

Basia zamknęła oczy.

„Świruję. Cholera jasna, świruję. Schizofrenia się lubi koło 20 ujawniać… Trafię do czubków”. Poczuła, jak łzy płyną jej po twarzy.

Płakała, ale nie ze strachu, czy z powodu Andrzeja. Było jej żal samej siebie.

***

Tereska złapała ją za ramię, i pociągnęła w bok, coś paplając do matki. Basia uległa przemocy – Tereska już i tak wyglądała na obitą – i pozwoliła się pociągnąć do reszty ich paczki. Byli tam wszyscy… Prawie.

Planowała ulotnić się natychmiast, jak tylko pojawi się sprzyjająca okazja. Nie miała nastroju do wspominek i spotkań. Mimo że Tereska puściła jej ramię, Basia straciła ochotę na ucieczkę.
Naprawdę lubiła Wandzię. I cieszyła się ze spotkania. Ale, choć usilnie starała się sama siebie o tym przekonać, to nie Wanda była powodem zmiany jej nastawienia.

Spojrzała na niego kątem oka. Nic się nie zmienił. Matko, jak się w nim kochała… on, oczywiście, nie zwracał uwagi na małoletnią siostrę kumpli. Wtedy. „Teraz tym bardziej” pomyślała zmartwiona. Słyszała, że studiuje prawo…
- Cześć… Hirek – powiedziała tak cicho, że sama ledwie siebie usłyszała.

***

Weszła do mieszkania Gawrona i usiadła w rogu kanapy. Przydało by się otworzyć okno, ale wichura na zewnątrz nie zachęcała do takiego ruchu… poza tym.. coś wisiało w powietrzu… coś dziwnego. Była zdenerwowana. Znowu.

Nie było zbyt czysto... ale dziewczyna była w wieku, kiedy takie drobne niedogodności – szczególnie w obcych mieszkaniach – nie poruszają człowieka. Bardziej zadziwił ją widok Tereski, która zachowywała się tak, jakby była zadomowiona w tym mieszkaniu..
„Mieszka z Gawronem?” – przemknęło jej przez myśl „Nie, raczej sypia.. jakby tu mieszkała to by nie pozwoliła, żeby tak brudem zarosło…”

Popatrzyła na alkohol wjeżdżający na stół i poczuła, że to jest to, czego jej potrzeba po tych wszystkich wydarzeniach. Oderwać się. Zapomnieć. Nie myśleć i nie widzieć wszędzie faceta z pociągu i obwiązanego drutem Andrzeja.

- Poproszę - powiedziała podsuwając szklankę. Nie miała wielkiego doświadczenia z alkoholem – praktycznie żadnego, poza jakimiś winami, nalewkami, piwem – więc na chybi-trafił wskazała na jedną z butelek. Złapała spojrzenia Patryka - aprobujące jej wybór? – i zabrała szklankę napełnioną do połowy alkoholem. Dopełniła ją gorącą herbatą i od razu pociągnęła łyk zadowolona, że napój ma odpowiednią temperaturę do pica. Po kilku długich chwilach przestała się krztusić i udało sie jej odzyskać oddech. Palące ciepło rozlało sie jej po żołądku i przełyku, odwracając skutecznie uwagę od szalejącej ulewy i skromnych warunków higienicznych. Nieznośne napięcie, które jak powietrze balon wypełniało jej ciało, rozeszło się gdzieś na boki, rozlało. Basia rozluźniła się, oparła wygodniej i zaczęła obserwować Hirka. Mówił akurat o pracy… Kancelaria adwokacka. Powiało wielkim światem. Nic się nie zmienił… ten sam uśmiech, taka sama sylwetka.

Znów napiła się “herbaty” . - “Im szybciej się łyka, tym mniej pali” - zauważyła. Była w coraz lepszym nastroju, zdarzenia z cmentarza zacierały się w pamięci, kładła je teraz na karb podłego nastroju. Dziewczyny nie piły prawie wcale, nie chciały rozmawiać, chciały się zbierać, umawiali się na sobotę… Nie chciała nigdzie iść.

Zrzuciła buty i podciągnęła nogi na kanapę, podkulając je pod siebie. Szklanka ciągle była prawie pełna, mimo że z niej piła.

- Zagraj Grzesiu – poprosiła.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline