Halucynacja, wizja… Jeden chuj co to było, nie spodobało się żołnierzowi. Do tych okropnych obrazów, szybko doszyły obrazy z wojny. Gdzie co niektórzy żołnierze, zdemoralizowani smarkacze prosto ze szkoleń, zaspokajało swoje niewyżyte rządze na Boga im ducha winnych kobietach, urządzający sobie strzelanie dla rozrywki, do pierzchających zakosami dzieci i mężczyzn.
Ale on był w tym całym gównie i co z tego, że nie brał w tym udziału. Był przy tym, wiedział o tym, nic nie robił. Odkładał te wspomnienia w najbardziej zakazane meandry umysłu, w wielką fikcyjną szafę, z tabliczką
”Nie otwierać pod żadnych pozorem”. A teraz, gruby łańcuch którym ta szafa była szczelnie owinięta, aby ani jedno wspomnienie nie uciekło, pękł, zalewając umysł Strode’a niechcianymi wspomnieniami.
Do oczu samoczynnie napłynęły mu łzy. Jedna ręka zacisnęła się w pięść, druga na nożu. Aż do białości, do krwi. Szczęka zacisnęła się w nadchodzącej fali złości, gniewu. Smutek ulatniał się, odprawiony do ponownego zamknięcia szafy. W niekontrolowanych, energicznych ruchach zjechał do cokole na dół, do pomieszczenia. Płyn który mieścił się niecce pod sufitem, a spadając znalazł się na kolumnach, teraz pokrył jego ręce i ubrania. Wyglądał jak postać z nienajlepszego horroru.
Czerwone, spłakane oczy. Ubabrany od stóp, po czubek głowy cholerną krwią. W ręce zaciśnięty, na razie, niezwykle czysty i lśniący nóż.
Przed nim walczyły dwie osoby, a on niczym w szale, wiedział kto jest jego celem. Nie biegł w ich kierunku, nie popisywał się. Szedł powoli, napięty do granic wytrzymałości, gotowym być zrobić unik i wykonać automatyczną kontrę, w swoim wrogu.