Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2012, 15:06   #45
SkyWei
 
SkyWei's Avatar
 
Reputacja: 1 SkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwu
- W każdym bądź razie nie ma co czasu marnować. Samo nic się nie załatwi. No to co idziemy? - Celowo Raul ugrzeczniał swoje wypowiedzi. Nie miał na ten moment ani prawa ani ambicji by choć w najmniejszym stopniu przewodzić. Co nie znaczy, że nie będzie się wtrącał gdy chodzi o ważne sprawy. Już to pokazał. Droga nie była trudna. Wystarczyło się kierować wiatrem i tym co niósł ze sobą. Jedyna niedogodność o jakiej można powiedzieć, to to, że się szło w odwrotnym kierunku niż chciał tego nos. Jednakże w końcu doszliśmy do wielce przyzwoitej gospody. Nazywała się “Pod Krakenem”. Ach te karczemne nazwy. Pewnie w środku będzie można usłyszeć opowieści o walcznym kapitanie i jego statku, który uciekł Krakenowi. Ba! Może zabił! I postanowił otworzyć to lokum. Albo obrabował pirata płynącego statkiem o tej nazwie. Bo widok był okazały. Dwupiętrowy bydynek z barwionymi na zielono ścianami oraz szybami. Szybami! Od razu było widać, że znajdziemy tu nie byle majtków a poważnych kapitanów i im równych. Idealne miejsce by zaciągnąć się do roboty. Gorzej jeśli szło o informacje. Ale czy można mieć wszystko? Po przejściu przez próg było lepiej. Wesoło płonał kominek, izba się powoli zapełniała gdyż zbliżały się godziny wieczorne. Między gośćmi uwijały sie dwie urodziwe dziewki, a całą salę wypełniał zapach najróżniejszych potraw z owoców morza. Świeżych. Warto dodać. Tak więc zieolonooki udał się do barmana.

- Witam poczciwego gospodarza! Podaj mi kufel jakiegoś przedniego piwka, bo mi w gardle zaschło! - Karczmarz skinął przyjaźnie głową i spełnił zamówienie. Czemuż by nie? Grzeczność wymagała też spróbować przed dalszą rozmową.
- Ach... nie ma to jak porządna karczma i porządne piwo. Ale dość prawienia komplementów. Powiedz mi. Jak tam sprawy mają się w Cintrze? Nagle mile widziany tu Nilfgaard? Skelllige rozrabiają? Powiedz mi proszę, bom podróżnik z daleka i nic nie wiem. Nie wiem nawet ile tu zostane.
- Mile widziany? - powiedział barman chłodno - powiem ci coś tylko raz przybyszu, raz jeden, żebyś zrozumiał. Jeżeli padnie na ciebie chociaż cień podejrzenia, że kiedys chociażby odezwałeś się przyjaźnie do Nilfgaardczyka, większość rzeczy w tym mieście pozostanie dla ciebie niedostępna. Lepiej nie zadawaj się z nimi, nie rób z nimi interesów, chyba, że chcesz ich porządnie ojebać na grubą kasę. Wtedy - spuścił oczy, wycierając kufel - służymy pomocą.
- Hyh. Dobrze wiedzieć, że pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają. Jadąc tu zastanawiałem się jak bardzo zmieni was to małżeństwo. Otóż wyobraź sobie, ze walczyłem pod Brenną w chorągwi Słodkiej Trzpiotki. Podobnie jak ona pochodzę z Koviru więc z czarnymi ja mam taki kontakt, że co najwyżej śnią mi się po nocach. Martwi. Ale powiedz ty mi jeszcze. Dzik Morski ma takie samo podejście co wy? Czy jednak Cirilla na tronie spiłowała mu te wielkie kły. Chce wiedzieć o co psia mać walczyłem! - Tak po prawdzie to ani nie walczył pod Brenną, ani nie miał nic do czarnych. Ba! Emhyra van Emeriesa wręcz darzył niemal nabożnym szacunkiem. W przeciwieństwie do królów czterech królestw. Ale nie było bezpiecznie jak widać odnosić się z takim podejściem.
- A chuj tam wie, co Dzik Morski chce - żachnął sie barman - nie pokazuje się coś ostatnio... A mógłby i czarnym krwi napsuć, przydałoby się. Za to co nam tu parę lat temu udządzili, tfu. Do dzisiaj moje dzieci się budzą z krzykiem po tamtych parszywych rzeziach. A teraz - patrzcie, coś znowu się szykuje, bo czarni poruszeni jakby im osa dupy pokłuła.
- No, ale starczy już tego - szukacie tu czego? Czy tylko pokoju i kufla piwa przy kominku?
Jego nowy klient uśmiechał się tajemniczo kącikiem ust. I zaczął mówić przyciszonym głosem.
- Wspomniałeś, że gdybym chciał sam napsuć krwi jakiemuś czarnemu służysz pomocą... Za długo znam wywiad Nilfgaardu by nie podejrzewać, że jesteś szpiclem. Mimo wszystko zaryzykuje. Widzisz podobno znowu się robi nieprzyjemnie. Więc wysłano mnie tu by narozrabiać tyle ile się da. W ramach zdobywania zaufania przez nas obu co powiesz na coś takiego. Ty mi wskażesz statek, który jakoś tak teraz jest rozładowywany z cennego ładunku. A za dzień czy dwa posłuchasz uskarżania się tego pana. Wtedy mógłbym przyjść z prośbą pozbycia się pewnego... smrodu. Zainteresowany? - Jeśli ktoś by to usłyszał pewnie byłoby nieprzyjemnie, ale w harmidrze rzadko coś słychać, a i nie zrobił jeszcze nic złego.
- Zobacz na statki kupieckie pod banderą czarnych, które stoją w północnym porcie. Z tego co wiem, jeden albo dwa są właśnie rozładowywane z jakiś towarów. Tylko jak tam będziecie szli - obejrzał się na tych, którzy byli z Raulem - nie kręćcie się za dużo i niczego nie próbujcie. Spore zabezpieczenia, tak powiem.
- Ależ to spodziewane jest. Dziękuje za miłą rozmowę i napitek. Ale teraz będę musiał się wziąć do roboty. Monety na piwo same się nie uzbierają. - Po tych słowach wręczył mu należność ze sporym napitkiem. Teraz mógł się rozejrzeć za swoim krasnoludzkim kompanem. Musiał go do czegoś namówić.

Dostrzegł go niedaleko obok, właście żłopał piwo. Jeszcze dwa łyki i westchnął charakterystycznie, dla tych co zaspokoili pragnienie i walnął nim w blat.
Wziął swój kufel, którego jeszcze nie skończył i dosiadł się do Arhimana.
- Mam dla ciebie złą, dobrą i lepszą wiadomość. Zła to taka, że jednak Cirilla przypiłowała kły naszym piratom. Dobra to taka, że prawdopodobnie nawiązałem kontakt, który się przyda jak dojdzie tu do powstania. A lepsza to taka, że mam pomysł jak załatwić nam transport i dwa razy na tym zarobić. Problem w tym, ze to trochę niebezpieczne i trochę bardzo nielegalne.... Mogę liczyć na twoją pomoc?
- Posłańców złych wieści kiedyś się wieszało... - stwierdził grobowo krasnolud, krytycznie oglądając dno kufla. Rany... na prawdę trzeba zarobić nieco grosza. - A średnia mówi, że jesteś takowym... - zażartował i pół zaśmiał się z poziomu tego “żartu”.- Nie ważne. Pewnie wchodzę, tylko podaj szczegóły.
- Plan w skrócie wygląda tak. Ja ubiorę kaptur i tym podobne po czym odciągnę uwagę strażników w dokach. Po czym ty zwiniesz pewnej osobie co cenniejszy towar by się załamał. Towar damy na przechowanie mojemu kontaktowi i pocieszymy biednego kapitana. Coś w stylu potrzebna ci ochrona albo odnajdziemy ci ten towar! Po czym na południe. I jak?
- Dobra, tylko trzeba dopracować szeczegóły. Musimy obejrzeć, dyskretnie, doki i dobrze by było poznać, przynajmniej ogólnie, rozmieszczenie strażników ich trasy, bla bla bla...
- To teraz czy za dwie kolejki?
- Aż tak nam się spieszy? Dzień w tę, czy we wtę nie zrobi różnicy. A może jeszcze reszta coś wymyśli.
- Wole mieć jak najszybciej kryte plecy. Wiesz, wojna jest problematyczna, ale co tam. No to za wredne plany!
Arhiman, niemal oscentacyjnie spojrzał do pustego kufla, jakby liczył, że otwierając szeroko oko coś w nim dopatrzy
- Chwileczkę... - zastopował towarzysza wznosząc palec - Panie starszy! - zawołał wznosząc kufel i w kilka sekund miał już nowy. - Więc za wredne plany - przytaknął przyjmując toast i upił duży łyk piwa. - Dobra, dokończmy, zapłacę i chodźmy obejrzeć doki.
Raul dopił to co mu w kuflu zostało. Jednak pół kwinty piwa to nie tak wiele.
- Następnym razem ja stawiam. - Poczekał, aż wszystko zostało załatwione po czym bez zbędnych pożegnań wyszedł z karczmy.
- Chętnie bym zaprosił do planu Devlina, ale jego stopa...
- Zobaczy się, może coś dla niego wymyślimy, albo okaże się, że ma większe jaja niż mi się wydaje...
- Jajami tyłka nie obronisz. - Udali się obaj “niby spacerując” do północnego portu patrząc na to, na co mieli.
 
SkyWei jest offline