Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2012, 11:41   #61
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
O'Hooligan zachował czujność i nie zaufał w pełni Jaredowi, co było akurat do przewidzenia. Schodził w dół zbocza przylepiony plecami do skalnej ściany, próbując wypatrzyć w mroku domniemanych towarzyszy wąsatego mężczyzny.

Tiggs obserwował każdy ruch porywacza, czekając tylko na wystrzał. Wyobrażał sobie, kiedy on oddałby strzał, gdyby był na miejscu Smitha czy młodej O'Malley. Chciałby tam być, jednak jego stan i zakładniczka, którą Billy posłużył się jak żywą tarczą, wykluczały go z grona strzelców. Teraz mógł jedynie bezradnie stać, i czekać na przebieg wypadków.

Zastanawiał się, gdzie jest Balor, i jak zareaguje O'Hooligan, gdy ten pojawi się tu z karabinem w dłoni. Raczej nie dałby się przekonać, że nie stanowi on dla niego zagrożenia i możliwe, że zacząłby ich ostrzeliwać w panice. Każdy szelest za plecami Jareda powodował, że jego serce przyspieszało. On będzie tym, w którego stronę bandyta wystrzeli pierwszy pocisk, jeśli młody teksańczyk się tu zjawi.

Padł strzał, dwa ciała gruchnęły na podłoże i przetoczyły się w stronę konia stojącego u podnóża wzniesienia. Jared schylił się po rewolwer i resztkami sił podbiegł do bandyty, szybko jednak zorientował, że nie stanowi on już zagrożenia. Strzał w głowę, jest w większości przypadków śmiertelny, tak było i tym razem. Schował rewolwer do kabury i klęknął przy płaczącej Missy.

- Spokojnie, moje dziecko, już jesteś bezpieczna, nikt cię nie...- Jared nie zdołał dokończyć, gdy dziewczyna rzuciła mu się na szyję i wtuliła mocno. Skrzywił się, gdy przycisnęła ranne ramię, i poczuł, że krwawienie na powrót przybiera na sile, ale nie odepchnął jej. Nie mógł, nie w takiej sytuacji.

- Pójdę po Krisa, pomoże wam zarzucić ciała bandytów na konie. Póki co, przeszukajcie może jaskinię- krzyknął do schodzącej pary strzelców.- Dobra robota- dodał, gdy tamci już mieli się odwrócić.

Tiggs z trudem doszedł z Missy do wozu. Nie miał nawet sił pytać, po co im jakiś Indianin, dopiero później skojarzył, że to on musiał napaść na O'Sullivana i Badfellowa. Na miejscu wyjaśnił Krisowi sytuację i usiadł na ziemi opierając się o koło wozu. Opiekę nad Missy przekazał Lulu, kobiety bardziej się do tego nadają. Poza tym, był zmęczony, tak bardzo zmęczony...
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline