Wątek: Zabójca Trolli
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2012, 22:19   #1
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
[WFRP II ed.] Zabójca Trolli


ZABÓJCA TROLLI


„Dni naszej chwały przeminęły. Niegdyś stworzyliśmy to wszystko. Teraz gromadzimy się w kilku małych miasteczkach i oczekujemy końca świata. Dzień krasnoluda minął aby nigdy nie wrócić. Pełzamy niczym larwy po dziele starszych dni, a chwała tego co niegdyś było nasze, teraz z nas kpi.”
Gotrek Gurnisson
Rozdział I

Krew Wilków



Zima 2519 roku. Szlak do Miasta Białego Wilka

- Zasrani słabeusze. Cholerna rasa łysych, wyliniałych słabeuszy, pies ich w dupę jebał! Zimno im! W taki piękny dzień! Piekarzowi w rzyć niech wejdą, się może rozgrzeją, obszczymury... -

Duingan Foingansson, syn Foigana, klął na czym świat stoi maszerując dziarsko leśnym szlakiem, prowadzącym ku Miastu Białego Wilka. Choć, „maszerował” to niewłaściwe słowo. Zaspy śnieżne sięgały mu po pierś. Śnieg sypał całą noc a wcześniej cały dzień. Szlak był zasypany i praktycznie nie zdatny do użytku. Zabójca Trolli przedzierał się przez zaspy, niczym pług, rozgarniać śnieg na boki.

Wcześniej podróżował w towarzystwie małej karawany. Folker, kupiec zarządzający tym kramem wynajął go do ochrony. Liczykrupa aż zbladł, kiedy usłyszał jego stawkę, ale nawet nie próbował się targować. Duingan łaskawie zgodził się mu towarzyszyć, bo i tak zmierzał do Middenheim. Wiadomość, którą otrzymał od Ogiego z prośbą o spotkanie w Mieście Białego Wilka. Wyruszył bez zwłoki. Nie było sensu targać tyle zielonych trupów.

Na czas śnieżycy Folker postanowił zatrzymywać się w przydrożnej stanicy. Teraz jednak przestało padać i Duingan chciał wyruszyć. Kupiec był jednak innego zdania. Wedle niego, było za zimno na podróżowanie. ZA ZIMNO! Dobre sobie. To, że szczyny zamarzają, zanim zdążą dolecieć do ziemi, jeszcze nic nie znaczyło. Duingan gniewnie otrzepał brodę z lodu, na samą myśl tego mięczaka i jego przydupasów. Na szczęście wziął zapłatę z góry, więc oddał liczykrupie za te kilka dni, które zostały do miasta i ruszył w drogę sam.

- Kruwa mać a teraz jeszcze to. -
Zaklął gniewnie, stwierdzając, że wódka, którą zabrał ze stanicy, zamarzła w bukłaku na kość.
- Pieprzone małpoludy nie umieją nawet porządnej gorzały zrobić... -
Na trzeźwo świat wyglądał jeszcze gorzej niż zwykle.

*****

Szlak prowadził teraz przez gęściejszy las. Nad sobą miał dach z plątaniny gałęzi przykrytych grubą warstwa śniegu, który prawie nie przepuszczał światła. Gdzieniegdzie tylko prześwitywał przez niego słup słonecznego światła. Na szczęście dla niego nie stanowiło to problemu. Śnieg chrzęścił mu pod butami, zagłuszając wszystko wokoło. Dlatego go nie usłyszał. Zobaczył tylko białe cielsko migające mu przed oczami i zarył plecami w śnieg, nakrywając się sztywną od mrozu brodą.

- Ki diabeł! -

Warknął, wstając na równe nogi z toporem w garści. Przed sobą zobaczył wilka. Basior był ogromny, praktycznie przewyższał go w wzrostem. I śnieżno biały. Przy kolorze jego futra, przykrywający wszystko śnieg, zdawał się... Brudny. Wielkością przypomniał raczej małego konia. Wrażenie potęgowało zjeżone na karku futro.

Wilk warcząc wściekle obnażył kły i przysiadł przy ziemi. Duingan mocniej chwycił topór, szykując się na atak potężnego zwierzęcia. Przeciwnicy mierzyli się wzrokiem. Zabójca i Wilk. Krasnolud dopiero teraz zauważył, ze śnieg wokół zwierzęcia powoli nabiera czerwonej barwy. Podobnie jak futro wilka, na jego prawym boku. Pysk miał umazany we krwi, ale część z niej musiała być jego własną, bo w poprzek paszczy miał świeżą, poszarpaną ranę.
~~ Musiał niedawno walczyć... ~~
Mierzyli się tak w milczeniu kilka chwil a wilk, choć gotowy do walki wciąż nie atakował. Duingan już sam miał wykonać pierwszy zamach, kiedy usłyszał za plecami hałas.
~~ Koledzy azorka ~~ pomyślał błyskawicznie się odwracając.
Ku swojemu zaskoczeniu zobaczył trzy postacie wypadające na ścieżkę. Wszystkie miały broń w rękach - zardzewiałe i pokrwawione topory, niewiele mniejsze od jego własnego. Ludzie torsy na pokrytych szczeciną końskich odnóżach wieńczyły zwierzęce głowy. Jeden miał łeb barana, drugi niedźwiedzią paszcze a trzeci byczą głowę przyozdobioną sporymi rogami.

- Zwierzoludzie! -

Warknął pod nosem zabójca, rozważając swoje opcje. Za dużo ich wprawdzie nie było, ale śmierć z ręki zapchlonego stwora chaosu, nie była tym o czym marzył! Tymczasem rzeczona trójka zatrzymała się, najwyraźniej zaskoczona jego widokiem. Spojrzeli po sobie niepewnie, po czym ten z byczą głową wystąpił na przód i przemówił serią kwiknięć, parsknięć i powarkiwań, energicznie przy tym gestykulując. Stwór najpierw pokazał na wciąż przyczajonego za plecami krasnoluda białego wilka, potem uderzył się pięścią w pierś. Potworzył to dwa razy, pozostała dwójka potwierdzała jego „słowa” własnym skrzekiem i warknięciami. Potem wskazał palcem na Duingiego i na szlak, w kierunku skąd krasnolud przyszedł. Następnie znów wskazał na Zabójcę i wykonał znany na całym świcie gest, przejeżdżając palcem po krtani...
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 02-02-2012 o 23:27.
malahaj jest offline