Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2012, 20:56   #2
Akhay
 
Akhay's Avatar
 
Reputacja: 1 Akhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znanyAkhay wkrótce będzie znany
Zakon Odrodzenia Pokoju:

O “Skarbie Archibalda” Gerwant nie wiedział zbyt wiele. Był rycerzem, a trzeba było wiedzieć, że do ludzi jego pokroju, król nie podchodził z wielką sympatią. Już sam fakt wyboru do tak ważnego zadania powinien napawać Gerwanta dumą, więc zadawanie pytań byłoby wielce nietaktowne. Po wielkiej mowie króla dotyczącej wielkich bogactw, które pomogą wszystkim obywatelom w latach niedostatku, o bohaterstwie, jakim będą się musieli wykazać poszukiwacze skarbu, o tym, że wybiera do tego zadania najzacniejsze persony, które nienagannie służą dobru królestwa, i że ci ludzie powinni być przykładem dla wszystkich, i tym podobnych mini przemówieniach pełnych patosu, król przeszedł do wyboru owych herosów. I tak oprócz paru rycerzy podobnych Gerwantowi, “zatrudnionych” do misji zapewne po to, żeby usługiwać zacniejszym od nich mistrzom zakonu, a w razie niebezpieczeństwa poświęcać swoje życie w pierwszej kolejności, w grupie wybrańców znaleźli się najpotężniejsi w zakonie magowie oraz kilku mistrzów. Oddział wysyłany w góry był wbrew przypuszczeniom wszystkich bardzo niewielki. Leoxilius widocznie potrzebował swoich ludzi na miejscu, żeby zapanować nad buntującym się przeciwko jego rządą ludem. Wśród “wybrańców” najzacniejszaą osobą wydawał się mistrz Lester, potężny czarodziej, dzięki któremu magia w Królestwie Zachodnim znacznie poszerzyła swoje horyzonty. Było to wielce dziwne, że owy mistrz zgodził się zawiesić swoje eksperymenty i próby odkrywcze po to, żeby wyruszyć na poszukiwanie jakiegoś skarbu. Kolejną ważną osobą okazał się mistrz Darius, znawca starożytnych pism, świetny dyplomata, prawa ręka króla Leoxiliusa. To on miał w swojej pieczy mapę prowadzącą do skarbu, oraz inne tajemnicze pisma także dotyczące Archibalda i jego bogactw. W całym królestwie Darius był chyba jedyną osobą oprócz króla, która wiedziała na temat skarbu Archibalda coś więcej niż to, że istnieje. Nie można także zapomnieć o mistrzu Aldonusie, który co prawda z magią nie miał za wiele wspólnego, ale świetnie władał mieczem. Był głównym dowódcą wojsk królewskich. Niektóre plotki głosiły, że ostatnio działał królowi na nerwy, więc ten postanowił chwilowo usunąć go ze swojego pola widzenia. Nie było jednak powodu roztrząsać tego tematu, gdyż były to jedynie domysły osób lubujących się w różnego rodzaju intrygach. Jedyną kobietą podróżującą w całym tym towarzystwie była mistrzyni Vertess pozostająca dla Gerwanta wielką niewiadomą. Nie wiedział o niej zbyt wiele, gdyż często przebywała poza Restesgradem, głównym miastem Królestwa Zachodniego. Oprócz wymienionych mistrzów i Gerwanta było jeszcze dwóch magów- Sendrir i Rufus, dwaj bracia, podobno byli świetnymi czarodziejami. Dzięki swoim umiejętnością pewnie już dawno zostaliby mistrzami, jednak ich chaotyczny charakter skutecznie nie pozwalał królowi na nadanie im takiego zaszczytnego tytułu. Oraz trzech rycerzy, którzy uzupełniali całość do dziesiątki. Gerwant praktycznie ich nie znał. Nie mówiło się o nich dużo, podobnie jak o Gerwancie, więc nikt tak naprawdę nie wiedział kim są. Król wybrał jednak czterech rycerzy, według ich waleczności i honoru, jakim świecili na co dzień. Tak więc Gerwant z całą pewnością mógł być z siebie bardzo dumny. W końcu król uważał go za jednego z czterech najlepszych rycerzy w królestwie.

Nie było co się ociągać. Leoxilius wysłał ich najszybciej jak to tylko było możliwe. Mieli się trzymać trasy wyznaczonej na mapie. Zagadką było to, dlaczego Archibald narysował dokładną drogę do gór Sihirli Tas. Większość przecież wiedziała gdzie się te góry znajdują, ale w czasach Archihbalda mogło to nie być tak oczywiste. W każdym razie król nakazał im trzymać się mapy, na co niektórzy, szczególnie mistrzyni Vertess, narzekali. Młoda kobieta o blond włosach zdawała się być z resztą najmniej przychylna królowi ze wszystkich poszukiwaczy skarbu. Szli już parę dni. Nic ciekawego się im nie przytrafiło. Na drodze spotykali niewielu ludzi, którzy z resztą nie interesowali się ich losami. Między sobą też jakoś nie za specjalnie rozmawiali. Jedynie Vertess prowadziła konwersacje z Sendrirem i Rufusem na różne mnóstwa nikomu niepotrzebnych tematów.
- Powie mi ktoś może dlaczego my tak właściwie idziemy do jakichś ruin?- powiedziała po raz kolejny zniecierpliwiona Vertess.
- Idziemy tam, ponieważ świątynia Argiena jest na mapie, a król kazał trzymać się mapy.- odpowiedział już któryś raz z rzędu Darius spokojnym, wręcz znudzonym głosem.- Powtarzam ci to już od dwóch dni. Czy naprawdę jest ci to tak ciężko zrozumieć?- Darius nagle wybuchnął mając już po dziurki w nosie narzekania kobiety. Wszyscy chcieliby znaleźć skarb “po swojemu”. Trzeba było jednak wykonywać rozkazy króla. Czy Vertess nie widziała króla już tak długo, że zapomniała o posłuszeństwie wobec władcy? Widząc, że mistrzyni nic nie odpowiada mając jego uwagę gdzieś z nową mocą zaczął wręcz wykrzykiwać swoje uwagi na jej temat. Uciszyła go machnięciem ręki.
- Nie będziesz mi mówić, kiedy mam zamilczeć.- krzyknął prawie wychodząc z siebie.
- Cicho - powiedziała spokojnie- słyszycie to co ja?
- A niby co takiego mamy słyszeć.-
odpowiedział Lester. Darius ucichł. Tak, teraz wszyscy usłyszeli. Było to rozpaczliwe wołanie o pomoc jakiegoś dziecka. Sądząc po jego głośności dochodziło z całkiem niedaleka.
- Gerwant, co robimy?- zapytała Vertess z triumfalnym uśmiechem na twarzy. Uwielbiała szokować ludzi, wprowadzać ich w zakłopotanie. I to się jej udało. Gerwant niewątpliwie był zszokowany.
 
Akhay jest offline