Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2012, 13:55   #5
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Melissandra spędziła w klasztorze dokładnie tyle czasu ile było niezbędne do uleczenia jej twarzy. Fakt iż kapłanki nie były w stanie odtworzyć jej utraconego ucha nie wpłynął na nią najlepiej jednak starała się być uprzejma i nie wylewać swoich żali. Pozory były potężną bronią, szczególnie gdy miały za zadanie skrywać intencje zwyczajowo uważane za złe. Wszak jako jedna z bohaterów winna była odpowiednio się zachowywać, szczególnie biorąc pod uwagę starania tych biednych niewiast, włożone w udaną próbę uleczenia. Co działo się w jej głowie winno tam pozostać dla jej własnego bezpieczeństwa i interesu. Wątpiła bowiem w to, iż gdyby wyszło na jaw że dar kapłanek ma zamiar wykorzystać do mordowania ku chwale Khaina, nadal uważana byłaby za kogoś, komu należy się wdzięczność i względy. Z tego również powodu starannie unikała pozostałych członków bohaterskiej drużyny, włączając w to jej słodkiego Zebedeusza. Szczególnie jego, gdyż żywiła pewne podejrzenia co do tego, że byłaby w stanie ukryć swoją paląca potrzebę. Ryzykiem było również spotkanie się z Detlefem, może nawet większe niż z młodym uczonym. Dlatego też opuściła gościnny klasztor niemal natychmiast po uzdrowieniu. Plany podróży do Nuln były jej znane nie miała wiec potrzeby przesiadywać w towarzystwie pozostałych by je poznać.

W Grenzstadt wynajęła pokój w jednej z lepszych karczm. Może i nie była to najlepsza decyzja pod względem finansowym jednak konieczna dla jej celów. Maska, której nie zdejmowała od chwili opuszczenia klasztoru, dawała jej konieczną anonimowość. Swoje na nowo odzyskane oblicze zamierzała wykorzystać w chwale Khaina. Miało być ostatnim wspomnieniem jej ofiar. Widokiem, który zaniosą do jej Pana. Pozdrowieniem i ukłonem z jej strony. Dowodem jej oddania i posłuszeństwa. Najpierw jednak musiała takowe ofiary znaleźć.

By tego dokonać każdego wieczoru opuszczała swój pokój i wędrowała po ulicach Grenzstadt zapuszczając się zarówno w dzielnice bogate jak i biedne. Skryta w cieniu kaptura śledziła młodzieńców opuszczających karczmy. Przyglądała się im, poznawała ich zwyczaje, a na koniec upewniała się z jakich domów pochodzą. Jej pierwsza ofiara musiała bowiem spełniać określone kryteria, które zawczasu zostały przez nią ustalone. Musiał być przystojny, dobrze urodzony, bogaty i wykazywać głód młodości uwidaczniający się w licznych dziewczętach i nadmiarze wina. Kandydatów było wielu. Jej wybór padł na Firana. Przystojny młodzieniec był synem arystokraty z Bretonni, który przybył by zobaczyć cud i postanowił zostać nieco dłużej. Zadbała o to by było to znacznie, znacznie dłużej...

Ruszając w drogę do Nuln była w wyśmienitym humorze. Pozbyła się większości swoich rzeczy, włączając w to lutnię. Miała teraz przy sobie jedynie wygodny plecak wypełniony tym co niezbędne oraz broń, która tak dobrze jej służyła. Jej twarz rozjaśniał uśmiech objawiający całemu światu jej radość. Była uprzejma, miła i usłużna dla pozostałych. Z jej ust nie padło ni jedno nieprzychylne słowo. Czasami jedynie ich ułożenie zdradzało okrucieństwo, a spojrzenie głód, gdy kierowała swój wzrok na niektórych mężczyzn w odwiedzanych przez drużynę karczmach.
Pragnienie bowiem było w niej silne. Wspomnienia upojnych chwil spędzonych w zaciszu podrzędnych pokoi, w równie marnych przybytkach sprawiały, że ochota na powtórzenie zakazanych czynów nie opuszczała jej ani na chwilę. Smak krwi w ustach, jej zapach wypełniający nozdrza, kolor zdobiący dłonie. Widok rozszerzonych strachem oczu, stłumione przez knebel jęki przerażenia i bólu, powoli zamierające życie. Modlitwy szeptane przy każdym kolejnym przeciągnięciu sztyletem po delikatnej skórze. Niczym artysta malujący swe płótno, tak ona ostrzem kreśliła swą wizję, utrwalając ją na zawsze w swej pamięci i na ciele swych ofiar. Było ich dwóch, tylko dwóch... Tak mało, tak krótko, tak cicho... Nie dane jej było usłyszeć ich krzyków, błagania o litość, strachu dźwięczącego w ich głosach. Musiała być ostrożna, otoczona ludźmi którzy nie potrafili zrozumieć piękna kryjącego się w jej uczynkach. Wszystko jednak do czasu aż znajdzie miejsce, w którym wrzask będzie mógł trwać w nieskończoność niczym najsłodsza muzyka, wypełniając jej duszę radością.

Słuchając propozycji Konrada skrzywiła się nieznacznie. Zdecydowanie zadanie, które im powierzał nie przypadło jej do gustu. Zapłata co prawda mogła się przydać jednak nie aż tak by pchać się w sprawę, która zdawała się więcej niż podejrzana. Z drugiej strony czysto kobieca ciekawość nakazywała jej by przyjąć ofertę mężczyzny tylko po to by zajrzeć do owej skrzyni i sprawdzić co też się w niej kryje.
- Twoja prośba nie winna nam sprawić większego problemu, rozumiesz jednak, mam nadzieję, iż potrzebujemy nieco czasu by wspólnie podjąć decyzję - zabrała głos pozwalając by jej uśmiech osiągnął pełnię swej słodyczy. - Czy nie sprawi ci większego problemu zaczekanie do rana by ją usłyszeć? - dodała, posyłając przy tym gospodarzowi zalotne spojrzenie.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline