Zebedeusz milczał przez cały “wykład” Konrada, a jego twarz pozostawała bez wyrazu nawet zainteresowania tematem. Dopiero słowa “ale dam co będę mógł” sprawiły, że w oczach żakach błysnęło coś i pojawiło się zaciekawienie. Zebi spojrzał na swoją dłoń i uśmiechnął się delikatnie. Szybko przekalkulował sobie i wiedział już mniej więcej czego chce, lecz nie zamierzał się spieszyć. Młodzieńczy zapał gdzieś zgasł, teraz pozostał cień człowieka którym kiedyś był, lecz nie które z jego emocji stały się silniejsze a inne wyblakły niczym świeca, która się wypala. Zebedeusz zdziwił się kiedy Mel, wstała i wyszła. Sądził, że zamierza “upolować” sobie Konrada, w końcu nigdy nie stroniła od zalot i flirtu. Postanowil odczekać chwilę i udał się do karczmy, bowiem nie chciał nocować w tym domu. Musiał odpocząć i dokończyć notatki, czekało go wiele pracy a i Mel.. Uśmiechnął się, bowiem wiedział że ta noc da wiele odpowiedzi lub jeszcze więcej pytań. Wstał więc i rzekł: - Panie jutro z rana i ja dam Tobie odpowiedź, teraz wybacz ale muszę wracać do swych ksiąg.
Po tych słowach udał się do karczmy. Szedł spokojnie i powoli nie spiesząc się. Wyjął nawet fajkę, którą nabił i zapalił mocno się zaciągając.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |