Wątek: Zabójca Trolli
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2012, 20:40   #5
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
~~ Cholerny pchlarz! Kto to widział, żeby pies człowieka prowadził na smyczy a nie na odwrót! ~~

Duingan klął w myślach na czym świat stoi, wlokąc się za wilkiem. W myślach, bo brakowało mu oddechu, aby robić to na głos. Wilk prowadził go w głąb ciemnego lasu, w zupełnie nieznanym Zabójcy kierunku. Brodacz miał wrażenie, że basior starał się wybrać taką trasę, aby w jego stanie, krasnolud mógł ją pokonać. Z drugiej strony stracił już przez to całkowicie orientacje.

Podróż była długa. Bardzo długa. A przynajmniej tak mu się wydawało. Parę razy stracił przytomność, ale za każdym razem, kiedy się budził, Wilk był przy nim. W pewnym momencie Zabójca wpadł w trans. Całą wole skupiał tylko na tym, aby podążać za białym wilkiem. Świadomość odpłynęła. Nie wiedział już co robi, ale w jego umyśle pojawił się jakiś przymus aby podążać dalej, aby zmusić zmasakrowane ciało do nieludzkiego wysiłku. Ciemność dokoła podpowiadała mu, ze to musi być cały czas ta sama noc, ale nie ufał już swoim zmysłom. Wiedział tylko, że musi iść...

*****

Był na miejscu. Nie pamiętaj jak się tu dostał, ale krew na zdartych dłoniach, kolanach i twarzy, mówiła sama za siebie. Jednak dotarł na miejsce. Nie wiedział gdzie był ani po co, ale był pewny, że to tutaj. Rozejrzał się dokoła.

Polana była mniej więcej okrągła. Na jej środku stał spory kamienny postument. O niego opierał się plecami. Wszytko było przykryte śniegiem, ale ten miał w większości szkarłatną barwę. Wszędzie dookoła walały się trupy. Niektóre całe, inne porąbane i rozszarpane na strzępy. Część krwi, którą Duingan był ubabrany, musiała pochodzi z tej jadki. Musiał umazać się niej, idąc przez to pole rzezi. Zwłoki, te które zdołał dostrzec i rozpoznać, należały do zwierzoludzi i mutantów. Zobaczył też kilka ciał wilków. Niektóre były białe jak jego przewodnik, ale wszystkie był „standardowych” rozmiarów. Musiała to się tu rozegrać mała bitwa. Teraz jednak panowała całkowita cisza. Ogromnego wilka, też nigdzie nie było widać.

- No, całkiem uroczo. To teraz sobie może odpocznę... -

*****

- Jesteś pewny, że to on? -
- ... -
- Tak, wiem, ale krasnolud? W dodatku Zabójca. Kto wie jaką ma plamę na honorze. -
- ... -
- Tak, widziałem. Odwagi mu odmówić nie sposób, ale odważnych wojowników jest dużo. -
- ... -
- Sprawnych w swym fachu też. -
- ... -
- Tak... Cóż, ufałem Ci zawsze w tych sprawach, więc zaufam i teraz. Niech i tak będzie. -


*****

Obudził się. Niebo nad polaną było jasne, więc musiał już być następny dzień. Względnie jeszcze następny, czy jakiś inny. Krajobraz się nie zmienił, z tą różnicą, że teraz leżał na ziemi, obok kamiennego postumentu. Ostrożnie spróbował wstać i... udało mu się! Nawet się nie skrzywił! Z niedowierzaniem sprawdził swoje rany i stwierdził, że nie ma po nich śladu!

- Kurwa, nawet blizny nie zostaną... -

Stwierdził, po pierwszym zaskoczeniu i rozejrzał się dokoła. Sceneria nie zmieniała się zbytnio. Nawet śnieg szczególnie nie napadał. Kopnął od niechcenia najbliższego truchło mutanta. Trup był zmrożony na kość. Zabójca zatrząsł się cały. Jego rany zniknęły, ale sam też był nie mniej przemarznięty i burczało mu w brzuchu. W dodatku, nie miał nawet swojego topora...

W tym momencie go zobaczył. Miecz. Nie jakiś tam zwykły kawał żelastwa. Dwuręczny miecz, wbity w postument do połowy ostrza. Rękojeść, głownia i jelec były uformowane w kształt wilczej głowy. Wykonanie było prawdziwie mistrzowskie. Duingan spoglądał na niego jak urzeczony. Klinga, pozbawiona jakichkolwiek znaków, błyszczała w słońcu metalicznym blaskiem. Choć bo bliższym przyjrzeniu, Zabójca stwierdził, że samo ostrze też promieniej jasnym, zabarwionym na czerwono światłem. Nie mógł na dłużej skupić na niej wzroku, bo światło raziło w oczy, zupełnie jakby spoglądał w rozżarzony do białości kawałek metalu z największych krasnoludzkich kuźni...

Obok postumentu siedział jego znajomy Wilk. Niebieskie oczy spoglądały na niego w oczekiwaniu...
 
malahaj jest offline