Wątek: Londyn 2005
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2006, 15:47   #122
Rhamona
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Monique Blanch

Po salonie biegały dwa kociaki bawiące się pluszowym miśkiem.

Monique spojrzała na swojego ojca, jak za dawnych starych czasów. To było takie słodkie, że zachował wszystkie jej rzeczy i wystrój.
- Mam wciąż tą szminkę gdzieś, już takich nie produkują - powiedziała odwzajemniając jego dotyk.

Zimne dłonie powędrowały w kierunku jego twarzy, musnęły usta, policzek i zawędrowały wprost w jego włosy. Przyciągnął ją zdecydowanym ruchem do siebie i pocałowali się namiętnie.
Monique nagle zapragnęła jego krwi, wiedziała że nie odmówi jej niczego.
Jej kły wysunęły się nieznacznie i zraniły jej wargę. Musiał poczuć niewielką ilość krwi jaka wydostała się z rany.

Odsłonił koszulę szybkim ruchem, urywając dwa guziki i zrzucił marynarkę.
Widząc jego szyję, Monique odruchowo oblizała usta. Nie mogła się opanować przed dotykaniem jego ciała. Pomogła mu rozpiąć resztę guzików i pozbyć się koszuli.
- Tak tęskniłam za tobą Michael, powinnam do ciebie już dawno wrócić... - powiedziała szeptem patrząc z pragnieniem na jego ciało.
- W ogóle nie powinniśmy się rozstawać - sprostował.

Monique znowu go pocałowała, objęła mocno i przytuliła. Miał rację, nie powinna w ogóle go zostawiać...
Potem, gdy już nie mogła wytrzymać zbliżyła swe usta do jego szyi, a on pochylił głowę.
Przymknęła oczy i nabrała powietrza do płuc, by zaraz wgryźć się mocno w jego kark
Krew wpływała swobodnie prosto w jej usta. Michael westchnął z radością jakby tylko o tym marzył. Wypiął się jak łuk w błogiej rozkoszy.
Smak jego krwi wypełniał jej usta i zaczął obezwładniać jej ciało, szybko jednak zalizała ranę i pocałowała go znowu. Widząc jego podniecenie, Monique wgryzła się jeszcze raz, tym razem w tętnicę. Strumień słodkiej krwi, buchnął w jej usta ... uwielbiała to. Michael też to uwielbiał, przytrzymał jej głowę do swojej szyi.

Poczuła jak jego krew rozlewa się w jej ciele. Uczucie gorąca wpływało razem z jego krwią i owładnęło ją bez reszty. Poczuła się jak na mocnym haju, obraz w jej oczach rozmazywał się niezliczonymi obrazami, które wirowały w jej umyśle nieuporządkowane. Widziała go jak pisał książkę, kiedy chodził ulicami po mieście, podczas długich rozmów z nią samą...
Piła wciąż, wizje towarzyszyły temu jak zwykle, lecz liczyło się to co stało się między nimi dziś. Krew była gęsta jak miód, każdy najmniejszy łyk palił ją rozkosznym ogniem.
Nagle poczuła mocny impuls, jego świadomość była wewnątrz niej, oderwała usta łapiąc mocny oddech. Z otępieniem popatrzyła na jego twarz, krew spływała po jej brodzie i kapała wprost na jego ciało. Starała się opanować, lecz myśl o jego krwi zupełnie ją rozpraszała. Chciała więcej, jeszcze więcej. Nie miała jednak już siły by chłonąć dalej tak mocną krew i nie odlecieć zupełnie. Musiała wypić więcej niż posiadał zdrowy mężczyzna.

Chciała by on również zatopił w niej swe kły, jednak nie śmiała go o to prosić. Michael leżał w półśnie na sofie z przymkniętymi oczami. Położyła się zupełnie na nim, całując go znowu, by go ocucić. Zraniła jego usta i uśmiechnęła się, potem znowu pocałowała. Miała ochotę na małą zabawę, czuła w sobie siłę i werwę.
Miauknęła zabawnie, jak za dawnych czasów. Michalel pomógł jej pozbyć się sukienki i pocałował ją czule. Drapnęła go w brzuch i uśmiechnęła się.
- Ugryź mnie, proszę, tylko mocno! - wypowiedziała w końcu swoją prośbę
Zwinnym ruchem, przekręcił ją i położył na sofę. Zaczął ją całować drobnymi pocałunkami a ona czekała aż jego kły zranią jej ciało. Pragnęła tego ze wszystkich sił.
- Gryź... - wyjęczała cicho.
Gdy doszedł ustami do jej łona, powoli wysunął kły i przebił delikatnie cienką skórę. Wyssał zaledwie łyk. Zalizał ranę i wgryzł się szybko w tętnicę na udzie.
Monique oparła się na łokciach i patrzyła jak Michael to robi. Jak wysysa swoją własną krew krążącą teraz w jej ciele.
Zacisnęła zęby i wciąż czekała na więcej. Był taki delikatny, a ona chyba zbyt mocno przyzwyczajona do brutalności.
Gdy odchylił powoli jej nogę by było mu wygodniej i zgiął w kolanie, poczuła ból i wyprostowała ją odruchowo.

To szkła, które tkwiły jeszcze w jej ciele.
 
Rhamona jest offline