Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2012, 12:18   #8
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Rozmowa trwała w najlepsze. Nawet Regisowi humor się poprawił i zaczął robić maślane oczy do Panny Lutzen. Ku zgrozie Jansa młodszy Zingger spałaszował również jego porcję kapusty, wobec czego musiał obejść się smakiem, aby zostało dla gości.

W końcu gdy Regis wdał się w ożywioną dyskusję z Luizą Jans zagaił do Muncha.

- Widzisz Wuju. Muszę Ci się do czegoś przyznać. Problem mam. W kabałę wpadłem. Mój pryncypał, nie pomnę nazwiska, poprosił mnie o przysługę. Nijak mu odmówić, ale sprostać prośbie też nie zdołam. Chyba, że mi dopomożesz.

Sigfrid spojrzał na przyjaciela uważnie, marszcząc brwi.

Skalp wzniósł palec do góry i dodał z namaszczeniem:

- Oczywiście, odwdzięczę Ci się stary druhu. Znasz mnie.

— Pewnie, Jans — odparł nagle Münch po chwili milczenia, jakby dopiero teraz uświadomił sobie, że powinien coś powiedzieć — przeca wiesz, że możesz na mnie zawsze liczyć. Chociaż żem nie wiedział, że ty jakichś… pryn… cycp… ałów masz. Myślałem, że pracujesz sam.

Jans przecząco pokręcił głową:

- Ba, chciałbym być wolnym strzelcem, ale haracz każdy płacić musi. Ale do rzeczy, kochany. Otóż widzisz, ktoś morduje chłopców służących Panu Burtheizenowi, miejscowemu skurczybykowi. Nie wiadomo tylko dlaczego się na niego uwzięli. Podejrzenie padło na klan Nożowników. Pewnie o nich co nieco słyszałeś. Nie znamy żadnych motywów ich działań. W ogóle tak po prawdzie gówno o nich wiem.y Ale węszyć mi trzeba. Popytać na mieście i jak przypuszczam załagodzić sytuację. Wreszcie, jak znam parszywe życie rozwiązać problem. Sam nie dam jednak rady. I tak pomyślałem o Tobie. Awans Ci się przyda, jeśli rozwiążesz ze mną tę zagadkę, he? Jak uważasz. Mógłbyś nawet zostać sierżantem - kusił przyjaciela Skalp.

Nalał im siwuchy do drewnianych kubków, wyczekująco patrząc na Muncha. Ten tylko wzruszył ramionami.

No to zbiry z dwóch gangów się nawzajem zabijają. To chyba nic nowego. Ten twój szef powinien wszystko o tym wiedzieć; nie rozumiem, czemu w ogóle kazał tobie się tym zająć, ani co ja miałbym robić.

- Widzisz, może ktoś na posterunku coś słyszał. Mógłbym pogadać z Hamlinem, ale on mi, wybacz szczerość, wygląda na tępaka i skurwiela w jednym. Ponadto po dziurki w nosie mam jego kiepskich żartów...

Hmm… Może i coś słyszał — mruknął “Wuj”, przełykając trunek. — Oczywiście, że się rozejrzę. Po prostu, Jans, nie widzę, jak to się łączy z tobą. Na twoim miejscu unikałbym i Nożowników, i tego tam Burthei… jak mu tam.

Jans wtem przerwał paplaninę, by jednym susem znaleźć się przy Regisie, który miarkował pogładzić Lulu po ramieniu. W pomieszczeniu rozległo się głośne “plask”, a następnie chichot Luizy.

- Auu - zawył zaskoczony refleksem brata Regis. - Za co?
- Za jajco - odwarknął Jans. - Pamiętaj coś mi obiecał, Łasica. Rączki przy sobie. Powiem babci i szepnę słówko Agness.

Wrócił po chwili do Sigfrida.

- Rozumiem co masz na myśli, ale widzisz, Mości Munch. Pan każe, sługa, kurwa jego mać, musi. Spójrz na to szerzej. A jeśli to nie Nożownicy zabijają Wyciskaczy? Tylko jakiś nowy gang, który chce wykroić sobie na Łojankach swoje terytorium? W ten sposób można by temu zapobiec. Chyba lepszy znany przeciwnik, niż nieznany, nie sądzisz?

Jans, jeden gang — rzekł, odrywając wzrok od panny Luizy. — Inny gang. Wszystkie są takie same. Wszystkie będą nienawidzić straży i walczyć z porządkiem, który staramy się wprowadzić.

- Spróbuję inaczej - podjął lekko urażony Skalp. - Może te ostatnie niepokoje, to przez ten właśnie klan Nożowników? Można by je ukrócić. Chyba, że nie chcesz się w to mieszać. Zrozumiem, ciepła posadka. Wiedz, że ja to muszę jednak zrobić. Wolałbym z Tobą, niż bez Ciebie, ale... Pogadam jeszcze z Carolusem. Gdzieś słyszałem, że czarodzieje lubią takie sprawy rozwiązywać... Nie wiem po co? Może dla prestiżu - podrapał się po głowie.

A może. A może i tak. Kto wie? Wybacz mi, Jans, ja żem już po prostu stracił nadzieję na to, że kiedykolwiek będzie tu lepiej. Nienawidzę Łojanek. Ale już żem rzekł, stary, możesz ty na mnie liczyć. Jeśli musisz się tym zająć, to ja też się rozpytam, zobaczę. A wiesz… Jak ten Burtheizer ci się naprzykrza, to jego również moglibyśmy się pozbyć. Ile to w końcu trzeba na takiego zbója? Nie da rady całemu oddziałowi.


Uradowany Jans klepnął się po kolanach, a następnie ucałował Sigfida w wysokie czoło:

- He, he. Kochany Wuj. Wiedziałem, że pomożesz. Ale proszę nigdy więcej nie mów takich rzeczy o Panu Burtheizenie. On trzyma część Łojanek i parę innych dzielnic za jaja. Jak ściśnie, to nie ma mocnych. Każdy klęka. Nawet Twój przełożony, ale o tym sza - dodał trochę ciszej Skalp.

Sigfrid spojrzał na przyjaciela ze smutkiem w oczach, po czym zabrał się ochoczo za wódkę. Odstawiając kubek, uderzył nim o stół.

— W ogóle — stwierdził z pasją, rozochocony alkoholem — w ogóle to najlepiej byłoby wszystkich tych przestępców zgarnąć z ulic i wsadzić do lochów i pozwolić uczciwym ludziom, żeby mieszkali w Łojankach. Wstrętne szumowiny, rozwalają tę dzielnicę. To znaczy nie mówię o takich, jak ty — dodał przepraszającym tonem — ale inni, Sigmarze, kradną wszystko, biją, mordują.

Skalp tylko skinął na znak, że się zgadza.

Sigfrid westchnął z melancholią.

— Ale to się nigdy nie zmieni.


- Ba - skomentował sentencjonalnie Jans.


***

Późnym wieczorem na kwaterze Jansa pojawił się ostatni gość.

- Witajcie! Wybaczcie spóźnienie, lecz jak to kiedy ktoś powiedział, czarodzieje się nie spóźniają, ale zawsze przychodzą nie w porę... czy jakoś tak. Rzecz w tym, że w Kapitule musiałem nieco więcej czasu spędzić, bo stary Magister egzaminował mnie z ogniskowania mocy. Piekielne zjawisko. - Carolus witał się zamykając drzwi.

- O i Madamme Luiza tutaj!? To polejcie czego macie, tylko nie dużo, bo jak mi się w gardle zapali...

O, Karl! Karol... us. — zawołał Sigfrid. — Magia. Z magią też powinni porządek zrobić, bo to nieczysta siła. Bez urazy, rzecz jasna, ale taka prawda.

- Witaj, magu - lekko podpity Jans ukłonił się przed młodym Starkiem - Rad żem, żeś dotarł. Pij, jedz, opowiadaj. Oto brat mój Regis - Łasica również porwał się na nogi i przywitał z Carolusem. - Uszanowanie - zagaił przyjaźnie do czarodzieja.

Carolus wyciągnął dłoń i przywitał się z pozostałymi.

- Nie chwaliłeś sie wcześniej Skalpie, że w Talabheim rodzinę masz. gdybym wiedział, z chęcią dłużej bym został, gdy płynąłem do Altdorfu. Wtedy to tylko Munchowi z barki machałem, bom nic nie miał do roboty pod Talabastionem!
A resztę... co tu opowiadać- księgi i zwoje - o tyle co żem widział przez ostatnie miesiące zanim tu dotarłem.


Jans podrapał się po głowie i nie patrząc na Regisa odparł:

- Nie było okazji, Panie Stark. Nie nadarzyła się, ot co.

- Ale mam do Was interes - pociągnął opierającego się lekko czarodzieja i sprawnie wyłuszczył mu sprawę z chłopcami Burtheizena i klanem Nożowników.
- Pomożesz Carolusie, popytasz w swych kręgach? - zadał w końcu pytanie Zingger bacznie przypatrując się towarzyszowi.

- Na mnogość obowiązków nie narzekam, - Stark poklepał kompana po ramieniu i ciągnął dalej,- tak się składa, że mój mistrz nie zlecił mi żadnych poważnych zadań, więc chętnie zajmę się waszym problemem. Tylko ino mi Siegfrid czy jego przełożony legalność tego przedsięwzięcia poświadczył.. wiecie, taka tam papierkowa robota dla Kolegium.

— Pewnie, pewnie
— wybełkotał strażnik. — Wszystko legalniutko. Dochodzenie w sprawie kyrmi... kryminalnej.

- Świetnie, a więc postanowione - podsumował krótko Jans nieznacznie tylko bełkocząc - Zaczynamy śledztwo jutro z rana, a teraz bawmy się. Noc jeszcze młoda. Luizo czy mogę prosić Cię do tańca? Regis zaśpiewaj nam coś skocznego!

Zdumionym przyjaciołom wytłumaczył:

- No co się tak dziwicie? Każdy Zingger śpiewać umie. Jeden lepiej, drugi trochę gorzej.

Regis poderwał się na głos brata i zaintonował lekko podpitym głosem starą talabheimską przyśpiewkę:

"Jesteś szalona mówię Ci
Ty zawsze nią byłaś.
Skończysz wreszcie pić?
Nie jesteś aniołem mówię Ci.
Jesteś szalona".



***



Post napisany wspólnie z Yzurmirem i Cartobligante
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 14-02-2012 o 12:21.
kymil jest offline