Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2012, 14:46   #53
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Grave & Valth [+18]

Spoglądając za oddalającym się wozem, Melissandra nie mogła ukryć zadowolenia, które odmalowało się na jej twarzy. Była wśród nich tylko.. głównie za sprawą Zebedeusza. Nie chciała go opuszczać, a nie mogła mu zaufać na tyle by podzielić się swymi planami. Zdecydowanie jego wybór nie ułatwił jej życia. O ile bowiem łatwiej byłoby zginąć z jego ręki niż dalej toczyć tą grę zwaną życiem.
- Co o tym wszystkim sądzisz, mój drogi? - zapytała, gdy tylko upewniła się, że tamci jej nie usłyszą.

Zebedeusz szedł powoli koło Melissandry. Miał wiele w głowie, lecz na razie nie pozwalał by te “natrętne” myśli miały pierwszeństwo.
- Moja droga.. Wszystko zależy co spotkamy na miejscu.. Nie wiele wiem o kultach, lecz na mój gust kult Nurgla odpada. Kult boga Krwi.. też nie wygląda na jego robotę. Wszyscy zakładamy, że słowa Konrada o kulcie są prawdziwe. Być może nie powiedział nam całej prawdy. Być może Ci, którzy posługują się symbolem, o którym nam nasz pracodawca powiedział, nie koniecznie są kultystami a może nie w takim znaczeniu jak myślimy. Świat jest pełen tajemnic, wiele prawd kryje się w ceniach.. Oczywiście, ciekawi mnie to z naukowego punktu widzenia i chęci zgłębienia swoich doświadczeń, choć przy Tobie zgłębianie ich wydaje się być bardziej dogłębne i satysfakcjonujące - uśmiechnął się - A Twoje przemyślenia na ten temat, podzielisz się ze mną nimi ?

To było dość niebezpieczne pytanie. Zarówno dla niej jak i dla niego. Zastanowiła się chwilę nad tym jak powinna odpowiedzieć by nie poczuł się urażony jej brakiem zaufania, a jednocześnie nie dowiedział zbyt wiele.
- Moje wiedza o kultach jest znacznie mniejsza od twojej. W kręgach, z których pochodzę nie naucza się młodych dam o spaczeniach tego świata. Osobiście poznałam dwa... trzy właściwie i żaden z nich nie wydaje się być tym, z którym mamy mieć do czynienia. Oczywiście możemy założyć że nasz kupiec mówił prawdę. Równie dobrze mógł jednak kłamać sam będąc jego wyznawcom. Może skrzynia spoczywa w poświęconym miejscu... - wzruszyła lekko ramionami. - Jakby jednak nie było z chęcią bym do niej zajrzała i sprawdziła jego słowa. Najlepiej zanim dotrą do niej pozostali - zerknęła w jego stronę by sprawdzić jakie wrażenie wywarły na Zebedeuszu jej słowa.

- Hmm.. przed nimi - słowa zawisły na chwilę w powietrzu - Sądzę, że czas pokaże droga Mel albowiem.. - nie do kończył wypowiedzi - Tak. Czas pokaże. Na razie dotrzyjmy na miejsce cało i zdrowi. Sądzę, że pokój, ciepła strawa, wygodne łóżko i gorąca woda dobrze zrobi nam na takie rozważania. A z jakimiż to kultami miałaś styczność Mel ? - zapytał

To nie było najlepsze pytanie dla ich wspólnej przyszłości... Odpowiedź na nie stanowiła ryzyko, na które nie była pewna czy jest gotowa.
- Chociażby Nurgla, co raczej tajemnicą nie jest - odpowiedziała ostrożnie, zmuszając usta by ułożyły się w słodki uśmiech. - Czas... Czas niestety nie działa na naszą korzyść. Masz jednak rację, znacznie lepiej się myśli gdy ciało jest zadowolone... - powróciła do wcześniejszego tematu przesuwając wzrokiem po jego ciele. - Może powinniśmy przyspieszyć?...

- Czemu nie - odpowiedział żak - Wiesz choć teraz jesteśmy zupełnie sami ,więc jeśli zechciałabyś kontynuować odpowiedź o swoich doświadczeniach , to chętnie Cię wysłucham. Nie zmuszam Cię do nieczego, w końcu to Twoja przeszłość nie moja, moja droga..

Jakże kusząca propozycja... Faktycznie, byli sami, a to dawało spore pole do działania.
- Był jeszcze Slaanesh... - odpowiedziała porzucając próby skierowania jego uwagi na nieco przyjemniejszy temat.

Słowo to zaczęło dźwięczeć żakowi w uszach, wspomnienia.. mur.. Żak uśmiechnął się i rzekł:
- Pan Bólu i Rozkoszy.. kiedy Ci się zdarzyło go spotkać ? A trzeci to ? - ostatnie pytanie wyszło z trudem, lecz musiał je zadać. Po prostu musiał.

Na wyjawienie tego nie była jednak jeszcze gotowa. Zamiast więc wyjawić mu swoje powiązania z Khainem, skupiła się na pytaniu, które zadał wcześniej.
- Niecały rok temu, na ziemiach ojca mojego małżonka - wyjaśniła na tyle spokojnie, na ile mogła. Rany wciąż były świeże a nienawiść nie doczekała się ujścia. - Zaproszenie przyszło nagle i nie zostawiło możliwości odmowy. Obawiam się, że wyszłam z owego przyjęcia bez pożegnania się z gospodarzem i jego synem. Teraz nie mogę się doczekać by nadrobić ów brak dobrych manier...

Zebedeusz słuchał ale Mel mówiła bardzo chaotycznie..
- To znaczy? Bo strasznie to zagmatwałaś.. a ja prosty człowiek .. - uśmiechnął się

Zagmatwała? Jak dla niej każde słowo było całkiem proste i zrozumiałe widocznie jednak spoglądała tylko z własnej perspektywy.
- Przesadzasz Zebedeuszu, skoro jednak nalegasz... - przerwała na moment by wybrać odpowiednie słowa. - Moje pierwsze i jedyne jak do tej pory spotkanie z wyznawcami Slaanesha nastąpiło pewnej nocy, w trakcie której zostałam porwana z własnej komnaty i aż do rana stanowiłam dla nich przedmiot do zaspokajania zachcianek. Nad ranem udało mi się zbiec i odnaleźć schronienie. Od tamtej chwili czekam by im odpłacić. Każdemu z osobna, zostawiając na koniec mojego męża tak by mógł przyglądać się jak morduję jego ojca, wiedząc że będzie następny. Poświęcę na to całą noc, dokładnie tak jak oni to uczynili i nie pożałuję im niczego z tego czym mnie wtedy obdarowali. Ich życie i dusze należeć będą do nas... - odwróciła wzrok by zapanować nad wartkim strumieniem nienawiści i żądzy mordu, która odezwała się w niej z pełną mocą. Nagle fakt, że byli tu sami nie był tak dogodny...

Słowa Mel sprawiły, że Zebedeusz zamilkł. Przysłuchiwał się każdemu jej słowu, starając się nie zwracać uwagi na gniew w jej tonie.
- Wybacz - powiedział cicho - Nie wiedziałem. Jest mi... przykro.
Słowa ugrzęzły w gardle uczonemu, bowiem ten nie wiedział co powiedzieć. Widział nie wiele, choć wiedział dużo. Słyszał nie raz od swojego przyjeciela Theodora, który był kapłanem Sigmara, o tym plugowawym kulcie, lecz wiedzieć a spotkać kogoś, kto .. doświadczył okrucieństwa to dwie różne sprawe. Nie wiedząc co zrobić, po prostu szedł tuż koło Mel..
- A trzeci to … ? - musiał, coś w środku kazało mu wypowiedzieć te słowa...

- Na ile mogę ci zaufać, Zebedeuszu? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, nadal unikając patrzenia w jego stronę.

- Mel.. - Zebedeusz spojrzał na nią z oczami, które wpatrywały się w nią jak w obrazek - A co Ci mówi twoje serce..? Jeśli nie chcesz, nie ufasz mi.. to nie mów. Nie będę cię zmuszał. Uszanuję Twoją decyzję.. - spuścił głowę w dół

Przystanęła, zmuszając go tym, by również się zatrzymał. Odczekała, aż podniesie głowę po czym obdarzyła go nieco współczującym spojrzeniem.
- Trzecim jest Khaine.. - zaczęła, po czym pozwoliła by całe tłumione przy nim i przy pozostałych, okrucieństwo wypłynęło na jej oblicze. - Mój Pan...

Zebedeusz wziął głęboki wdech i wydech.
- O kurwa - mruknął cicho - Mnie też chcesz poświęcić, na jego ołtarzu ?
Zapytał. Podniósł głowę i spojrzał na nią. Jego spojrzenie zawierało chyba wszystko: uczucie, czułość ale i zimną pewność siebie.

- Twoja dusza została mu obiecana - odpowiedziała szczerze. Skoro zabrnęli już tak daleko to nie widziała powodów do kłamstw. - Jeżeli mnie zdradzisz, jeżeli odwrócisz się odemnie, spełnię daną obietnicę. Sam wybrałeś, dałam ci szansę uniknięcia tego wszystkiego. Tak długo jednak, jak długo będę ci mogła ufać, jesteś bezpieczny.

`“Mel.. Mel.. Mel..” - Zebedeusz milczał co odpowiedzieć, nie chciał się z nią kłócić ani walczyć. Nie teraz przynajmniej.
- Pomogę Ci na tyle na ile uznam że mogę. Wybrałem Ciebie.. a nie ścieżkę krwi i mordu - rzekł już poważnie - Zabijać nie będę.

- Nie będę cię zmuszać - odpowiedziała z ulgą ale i wyraźnym żalem. Wizja ich dwojga nad ciałem ofiary byłą taka kusząca... - Sama wybrałam tą ścieżkę i sama nią podążę.
Zeb podszedł do Mel, objął ją i rzekł:
- Jedni lubią coś, inni nie. Ja lubię Ciebie. To mi wystarcza. Może dla Ciebie to za mało, zrozumiem..ale jestem zwyczajnym żakiem, i tylko siebie i swoją uwagę Ci mogę dać.. Rękę mam jedną więc jej Ci nie oddam - uśmiechnął się

Przylgnęła do niego zamykając szczelnie cały gniew, który uwolniła.
- To mi wystarczy - odpowiedziała, po czym dodała ciszej, głosem w którym pobrzmiewały błagalne nuty. - Nie zdradź mnie najdroższy. Zabij, jeżeli takie będzie twoje życzenie, jednak nie waż się zawieść zaufania które w tobie pokładam.

Złapał ją w pasie i uśmiechając się rzekł:
- Dobrze.. Moja Pani.. a teraz albo się pospieszymy do miasta i pokoju, albo tutaj pozbawię Cię ubrań

Mina Melissandry jasno świadczyła o tym, że nie miałaby nic przeciwko skorzystaniu z uroków otaczającej ich natury.
- Miasto i pokój brzmią interesująco, lecz jednocześnie nieznośnie odlegle... - stwierdziła przygryzając lekko dolną wargę i wymownie spoglądając na jego usta.

Zebedeusz spuścił dłonie na pośladki szlachcianki, i złapał ją mocno i zblizył usta do jej ucha:
- A nie boisz się że coś Cię ugryzie - ugryzł ją w ucho delikatnie

- Zależy gdzie - odpowiedziała, odchylając głowę tak by miał łatwiejszy dostęp zarówno do ucha jak i szyi.

Zebedeusz zaczął ją całować po szyi, uchu a jednocześnie rękąmi zaczął rozpinać jej koszulę, szukając jej piersi. Złapał ją potem za rekę i zaciągnął ją, na pobocze, gdzie mogli by oddać się piesczotom. Tym razem on pierwszy usiadł na ziemi i przyciągnął ją do siebie i mruknął jej do ucha..:
- No Pani.. jestem Twój... weź mnie..

Oprzeć się takiej pokusie? Nie była świętą.. Roześmiała się cicho padając na kolana tuż przy nim. Jej dłonie nie potrzebowały zachęty by rozpocząć swoją wędrówkę. Nie miała ochoty bawić się w subtelności. Niestety, musiała również pamiętać i o tym, że mieli wkrótce zawitać w miejscu publicznym. Zwinnymi palcami przeprowadziła udany atak na guziki jego koszuli, każde swoje zwycięstwo świętując muśnięciem warg na jego nagiej skórze. Wraz z drogą, którą pokonywała zmieniała również ustawienie swego ciała by w końcu wygodnie ułożyć je między jego nogami.
Rozprawiwszy się z koszulą niezbyt delikatnie wyjęła ją ze spodni i zsunęła do połowy, tak by łokcie miał unieruchomione w rękawach. Poświęciła chwilę by wygłodniałym wzrokiem zbadać odsłonięte fragmenty ciała Zebedeusza. Jej słodki, kochany chłopiec... Uśmiechnęła się leniwie po czym przejechała paznokciami po skórze, zostawiając na niej cztery, szybko nabiegające krwią, ślady.
Jej wzrok podążył za nimi by zatrzymać się w miejscu do którego dostępu bronił pas oraz materiał spodni. Gdyby znajdowali się w innej sytuacji, użyłaby sztyletu. Teraz jednakże ograniczyła się do własnych rąk, może nie tak niepokojących jak ostrze przyłożone do najczulszego fragmentu męskiego ciała, jednak bynajmniej nie pozostających bez odzewu z jego strony. Spieszyć się czy nie...? Niezdecydowana to zabierała się za pozbawienie go ochrony to znów skupiała na ostrożnych, okrężnych ruchach, po części badających, a po części wyraźnie nastawionych na rozbudzenie żądzy.
Wreszcie zwyciężył pośpiech wywołany przez narastająca ochotę na spróbowanie nieco innych sposobów zadowolenia jej najdroższego żaka. Pas został rozpięty, spodnie również aczkolwiek jakoś nie znalazła czasu by podjąć próbę zdjęcia ich z jego ciała. Bo i po co skoro dostała to co chciała...
Pozostało jedynie pochylić się i pokonać drogę, która jej usta już wcześniej zrobiły. Tym jednak razem nic nie broniło jej dostępu do jej końca. Zatrzymała się jedynie na chwilę by unieść głowę i rzucić mężczyźnie długie, pełne obietnic spojrzenie.
Zebedeusz, jak to facet, leżał i patrzył zasacynowany na Mel. Jej pocałunki, dotyk mimo iż sprawiał częściowo ból, to jednak odczuwał w nim podniecenie. Kręcił go sposób gry prowadzonej przez szlachciankę. Jej spojrzenie sprawiło iż, cały napięty do tej pory Zeb, przyciągnął ją do siebie mocno, chwytając ją brutalnie za włosy, i pocałował. Krótko lecz gwałownie. Puścił jej głowę. Uspokoił się, jakby zwierzęca, mroczna strona jego natury, zdawała się być jeszcze pod kontrolą. Oddychał coraz szybciej, oczy płonęły mu od pożądania, a jego dłonie wpijały się w ziemię. Inne części ciała dobitnie również pokazywały na co młody żak ma ochotę. On sam przegryzał usta i czekał z niecierplwością... na ruch kobiety.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline