Monique
Michael wykrzywił twarz odczuwając nagły ból Monique. - Poczekaj tu na mnie chwilę. Obiecałem, że się Tobą zajmę. Zaraz wrócę, nie ruszaj się stąd. - Zapewnił ją wstając z kolan i wycofując się przez drzwi z salonu i znikając gdzieś w głębi domu.
Monique leżała na sofie prawie całkiem naga próbując znaleźć dokładne miejsce, gdzie pod uleczoną skórą tkwiły duże odłamki szkła.
Po chwili Michael pojawił się z powrotem. Położył na stojącej przy sofie ławie narzędzia chirurgiczne zawinięte w białe płótno i usiadł przyglądając się wskazywanym przez Moniquę miejscom na nodze.
Na oparcie sofy wskoczył biało-rudy kot i kiwając figlarnie koniuszkiem ogona przyglądał się Monique. - Kochana nie mam nic żeby ulżyć ci w bólu, postaraj się wytrzymać. Postaram się zrobić to szybko i delikatnie. – Powiedział świadom tego, że będzie cierpieć
Wziął do ręki skalpel i spalając trochę krwi, by zwiększyć precyzję swych dłoni, zabrał się do pracy.
Po dwudziestu minutach zmagania się z bólem rozkrajanego uda, Monique w reszcie mogła uleczyć swą ranę. Na białym płótnie, na ławie leżało 8 okruchów okiennego szkła. - Byłaś bardzo dzielna – powiedział całując ją w świeżo zagojone miejsce po ranie. – jest nagroda dla mojej dzielnej dziewczynki… czeka na Ciebie, na Twoim łóżku, w pokoju… W sumie już dość długo. |