Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2012, 15:36   #9
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Noc w mieszkaniu Jansa upłynęła na rozmowach, zabawie i śmiechach. Goście Zinggera udali się na spoczynek dopiero gdy skończyła się gorzałka. A ta nie skończyła się szybko, gdyż Łasica okazał się zaznajomiony z pewnymi osobami, które alkohol sprzedawały po nieco niższych cenach, zwłaszcza po zmroku. Bratu Jansa skombinowanie kolejnego litra samogonu zajęło nie więcej niż pół godziny. Gdy zjawił się z garncem alkoholu, przyniósł także kilka bułek i spory kociołek jeszcze ciepłej polewki. Ta ostatnia szybciutko zniknęła w żołądkach rozochoconego towarzystwa.

Luiza, rumiana od alkoholu, z gorsetem rozchełstanym niemal do pępka, tak że jej obfite piersi niemal wylewały się na wierzch, opowiadała z rozmachem przygody, jakie spotkały ją podczas wyprawy z Khaldinem. Klęła na krasnoluda na czym świat stoi i życzyła mu jak najszybszej śmierci w boleściach.
- Wyprawiliśmy się z tą całą zgrają, którą ten pompatyczny karzeł zebrał po drodze na południe - opowiadała zagryzając bułkę. - Byli tam ci najemnicy, których spotkaliśmy w drodze do Steinhoffu. Znalazło się paru chłopków z tej osady, tych samych którzy wyprawili się na minotaura Ubuka. Krasnal dostał też jakichś ludzi od samego barona von Wallensteina, więc od razu kazał mianować się pułkownikiem, co też wszyscy naokoło skwapliwie czynili, w obawie przed jego gniewem i groźbami, że o wszystkim doniesie swemu dobrodziejowi. Przeprawiliśmy się przez rzekę... Polej no Jansik jeszcze krzynkę!

- Wedle tego co pokurcz mówił, a nie chciał zdradzać zbyt wiele, to naszym celem były jakieś tajemnicze kręgi na Wzgórzach Kolsa. Tam mieliśmy wykopać coś czy kogoś, sama nie wiem... - Luiza zaczęła się mieszać w opowieści, ale zaraz wróciła jej zwyczajna rezolutność. - Kilkanaście dni w drodze żeśmy byli, a po drodze ta mała poczwara pokazywała dobitnie kto rządzi. Wyobraźcie sobie, że kazał sobie budować co wieczór solidną chatkę, a onoi wszyscy mu usługiwali. Na ciżmy Ranalda, toż to było przekomiczne. A ja biedna musiałam spać pod kocem, obawiając się czy to jego wojsko pospołu się ze mną nocą nie zabawi. Naprawdę się bałam! Co się tak gapicie?

- Dwa razy żeśmy się z mutantami potykali, przez co siły oddziału się uszczupliły o kilka duszyczek. Sam krasnal jedak dokonywał cudów waleczności, a może to jego wrodzona głupota była, sama nie wiem. W końcu jednak dotarliśmy do tych kręgów, w pięknej dolinie stojących. Khazad miał mapę i z jej pomocą ten właściwy odnaleźliśmy. Carolku pamiętasz ten nad Regensdorfem stojący? To ów niemalże identyczny był. Musiało to być jakie miejsce przeklęte, bo kilku zwierzoludzi go pilnowało, a wszędzie mnóstwo posoki i czaszek leżało. Zwycięstwo jednak nasze było i można było przystąpić do... ekskawacji... Ten durny pokurcz sam na dupsku siedział, a mnie szpadlem machać kazał, niedoczekanie jego...

- Wódeczka dobra, polej no do kubka - wypiła, odkaszlneła i opowiadała dalej, przy okazji dając Łasicy po łapach, które zawędrowały niebezpiecznie blisko jej uda. - Wstrzymaj się chłopcze, miej baczenie na małżonkę. Jakąś skrzynkę żeśmy wydobyli, a Khaldin rzucił sie na nią i w drodze powrotnej się z nią nie rozstawał. Nie mam pojęcia co w niej było. Gdyśmy już do Wurzen wrócili, to natychmiast rozpędził wszystkich na cztery strony świata i sam udał się do baronowskiego zamku. A potem już wiecie co było. Przecie to czarna magia być musiała! Myśmy się przyczynili do tego nieszczęścia! Ten przeklęty baron był sam mutantem, heretykiem i wraz ze swoimi poplecznikami przyzwali hordę demonów. Od tego czasu, gdym do Talabheim przybyła, nie wiem co się w Wurzen dzieje i co z tym pokręconym khazadem się stało. Oby zgnił żywcem, a w brodzie mu się robale zalęgły!

Nieco później wódka znów się skończyła, ale tym razem nikt nie miał siły aby iść po kolejną porcję alkoholu. W miarę możliwości pokładli się w niezbyt przestronnym lokum Jansa i spali do późnego ranka. Potem, pożegnawszy się rozeszli się w swoje strony, każden do swoich spraw.

****

Sigfrid stał przed biurkiem swojego przełożonego, sierżanta Grubera i pocił się, mimo iż temperatura w strażnicy nie była zbyt wysoka. Przez ostatnie pół godziny starał się jak mógł, wytłumaczyć przełożonemu na czym polega jego prośba, ale przecież nie mógł zdradzić sioę z tym, że będzie pomagał przestępcy i starał się rozwiązać zagadkę wojny gangów. Pismo jakie w końcu wysmarował Gruber było bardzo ogólnikowe i stwierdzało tylko, że Buldogom potrzebna jest pomoc maga, w sprawach wysokiej wagi i natychmiast. Sigfrid miał nadzieję, że to zadowoli Carolusa, a równocześnie nie wzbudzi podejrzeń w Straży. Zełgał Gruberowi, że jego przyjaciel Carolus Stark zaoferował pomoc przy walce z zamieszkami i potrzebuje tylko potwierdzenia tego faktu na piśmie.

Sierżant popatrzył krytycznie na swoje dzieło i zaczął grzebać w szufladzie w poszukiwaniu pieczęci. W końcu wyciągnął sporych rozmiarów drewniany klocek i odcisnął go w kawałku laku. Podał list Sigfridowi.
- No to macie, coście chcieli Munch - sierżant przybrał swoją codzienną minę, pełną pogardy i lekceważenia. - A teraz, kurwa do roboty. Zabierz tego swojego magusa przeklętego i dowiedz mi się o co tu, kurwa, w tym bagnie biega. To misja specjalna i tajna. Nikomu ani słowa, rozumiecie? Jak nie, to powtórzę. Morda w kubeł i nikomu ani słowa, bo jajca urżnę! Jasne? Jesteście zwolnieni ze służby w Trzecim Posterunku do czasu rozwiązania sprawy lub końca zamieszek. A teraz: won!

- I zawołajcie mi tu tego gamonia, Hemlina Kunza! Mam z nim do pogadania - usłyszał jeszcze Sigfrid, gdy już schodził po schodach na niższe piętro.

***

- Uważaj Jansik w co się pakujesz - ostrzegał Skalpa, Regis. Spotkali się pod wieczór w domu Jansa. Regis oczywiście pojawił się w towarzystwie garnca gorzałki, który zanim przystąpili do rozmowy, opróżnili do połowy. - Porachunki gangów to cuchnąca sprawa, wiesz o tym. Ale skoro ci kazali, to uważaj na siebie i rób swoje. Popytałem, jakoś chciał i wieści niosę. Ci Nożownicy to niewielka grupa działająca w mieście, mało kto o nich wie. Zajmują się zabójstwami na zlecenie. To skrytobójcy i mordercy. Człowiek, z którym rozmawiałem za bardzo nie rozumiał czemu uwzięli się na Wyciskaczy. Zupełnie inna branża, rozumiesz. Dodatkowo Nożownicy nie mają interesów w Łojankach. Kto mógłby im tu zapłacić za morderstwo. Przecie prościej jest wziąć draba z podwórka, co za parę karli gardło poderżnie, nie? Ponoć stawki są wysokie i zaczynają się, uważaj, od pięćdziesięciu koron. Rozumiesz?

Łasica popatrzył wymownie na Jansa i wychylił kolejny kubek. - Inna liga. To tak jakby w snotbalu Czarni grali z drużyną z Klarfeldu, złożoną z poganiaczy mułów i zbieraczy łajna. Hehe.

- Ten mój człowiek, za wyobraź sobie dwa karle, zgodził się podzielić jeszcze paroma informacjami - Łasica wystawił rozwartą dłoń, oczekując na zwrot kosztów. - Jansik, nie bądź żyła i oddaj pieniądze. Co ja Agness powiem? Musisz odnaleźć Mattheusa Kluge, noszącego niezwykle piękny pseudonim Szuja. Ten Szuja ma kontakt z Nożownikami. Oczywiście musisz sobie znaleźć wystarczająco przekonującą bajeczkę, skąd o nim wiesz. Co jeszcze? Nie wiem, czy skorzystasz, ale w Dziuplach siedzi Oskar Fernblut, wiązany z Bractwem. Egzekucję publiczną ogłoszono na dwudziestego piątego, więc jakby co masz jeszcze kilka dni. Tak tylko mówię... Tego Kluge szukaj w Teatrzyku Czerwony Pionek, w Shwartzholdzie. To tyle, muszę lecieć. Narazie! Wpadnij do nas w wolnym czasie...

Regis łyknął jeszcze ostatni łyk z kubka i już go nie było. Jans został sam, rozważając to co powiedział mu brat.
 
xeper jest offline