Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2012, 21:09   #10
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Mieszkanie Jansa, Nordgate

Gdy Regis zniknął, Jans długo siedział w milczeniu rozważając słowa brata wpatrując się w wesoło trzaskający kominek. Dodawał dwa do dwóch, dzielił przez trzy i gówno z tego wszystkiego rozumiał.

Jakże to? Elitarny bądź co bądź krąg zabójców miałby wdawać się w lokalną wojenkę z zakapiorami z Łojanek? Gdyby usłyszał taką historię na ulicy obśmiał by gawędziarza i potraktował soczystym słowem.
Sęk w tym, że te wydarzenia miały miejsce naprawdę, Nożownicy pocięli brutalnie paru chłopców od Wyciskaczy bez żadnego motywu.

- Nie bójcie się - mruknął w końcu Zingger. - Dojdziemy do tego po coście skurwysynki wleźli na naszą dzielnicę. Dojdziemy. Coś mi się widzi, że gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Wielkie pieniądze - paser snuł przypuszczenia własną miarą.

Klepnął się w kolana. Wstał i opatulił mocno kislevską szubą. Na łeb nasadził kapelusz. Miał sprawę w Łojankach,


*

- Witaj Wilhelmie - przywitał jak zwykle radosnym tonem silnorękiego w Czarnej Latarni, strzepując śnieg z ronda kapelusza. - Ojciec zdrów? Nie odpowiadaj i schowaj kastet. Wiem, żeś jest dobrym człowiekiem i często odwiedzasz jego grób. Wybacz, chłopie, ponure żarty.

To mówiąc wlazł czym prędzej do ciepłej sieni w poszukiwaniu braci Voldtów. niestety braciszkowie harcowali w najlepsze gdzie indziej. Ich stolik ział pustką.

- To sam skorzystam. Nagrzeję chłopcom miejsca, he, he.

Zasiadł na starej ławie, skinął głową paru bywalcom. Przywołał skinieniem dłoni Ślepowrona, właściciela przybytku.

- Podać coś? - spytał jak zwykle niechętnie.

- Nie - odparł Jans - przed chwilą byłem w wychodku

Ślepowron zniósł obelgę z zawodową uprzejmością.

- Czego więc, Herr Zingger?

- Chcę zostawić wiadomość głupszemu Voldtowi - Jans miał nadzieję, że Ślepowron dostrzeże ironię. Obaj bracia zatrzymali się na tym samym poziomie rozwoju intelektualnego już w latach szczenięcych.
- Potrzebuję na drobne wydatki od Pana Burtheizena. Takie zwyczajowe: łapówki dla strażników i klerków, mamona dla informatorów... ewentualnie dziwki dla notabli - ostatni cel wydatków Jans dodał mimochodem myśląc o pewnym zamtuzie, który wskazała mu Luiza Lutzen.

Ślepowron odparł beznamiętnie:

- Zobaczę co da się zrobić i powiadomię o rezultacie.

- Świetnie. Niczego więcej mi nie trzeba. Do rychłego zobaczenia zatem
- odparł Jans i ponownie wyszedł na ziąb.


*

Był już ciemno, lód, który skuł kałuże, trzaskał pod stopami. Jans wśród gęstego śniegu mozolnie przedzierał się do stancji Sigfrida.

Przyjaciel ostrzegł go przed gospodynią, więc gdy tylko zbliżył się do drzwi, strzepał śnieg z kapelusza, przygładził niesforne kosmyki włosów, zaś na twarz przywołał swój najbardziej przymilny uśmiech i... zacisnął mocno kciuki.

Następnie zapukał do drzwi, które otworzyły się niemal natychmiast a w nich stanęła Fraulein Steinfurter.

- O żesz Ty w mordę jeża... - jęknął Skalp oniemiały na widok kobiety. Munch co prawda przestrzegał go przed nietuzinkowym wyglądem swej gospodyni, ale jej drgający mikry wąsik dopełnił dzieła zniszczenia.

- Znaczy się... miło mi dobrodziejkę powitać, he, he. Piękna dziś pogoda, nieprawdaż? - wydukał Jans popisując się swą elokwencją.

- Do kogo? - odparł oschle stary nietoperz.

- Do dobrego przyjaciela, znaczy do Wuja Sigfrida przyszedłem.


- Znam ja takich Wujów - warknęła kobiecina - Pić trunki nieczyste na stryszku przyszliście, bo mróz ścisnął i nie lza Wam stać po bramach, ot co?

- Broń boże!- zatrzepotał dłońmi Skalp. - Wręcz przeciwnie. Wuja przyszedłem do teatrum wyciągnąć z domu.

Gospodyni zdębiała. Nie czekając na oklaski Zingger przecisnął się pod jej ramieniem i popędził na górę do Sigfrida.


*


Zaspany Sigfrid powtórzył słowa Jansa jakby uszom nie dowierzał.

- Do teatru? A po co Jans? Zimno, śnieg pada, wilki wszędzie, tfu znaczy złoczyńcy. - wtem oprzytomniał i spytał całkiem do rzeczy: - A tak po prawdzie, to co grają?

- "Szuję" - odparł wesoło Skalp. - Autorstwa niejakiego Mattheusa Kluge. Będzie miał swoje dziesięć minut w Teatrzyku Czerwony Pionek, w Shwartzholdzie. Pójdziemy do niego po autograf. Rheagar, he, he, znaczy się Łasica mówił że warto.

I Jans wyłuszczył kamratowi wszystko czego dowiedział się dzisiejszego dnia od Regisa.

Gdy Zingger skończył opowiadać, spytał mimochodem:

- A gdzież to masz te proszki, o których mówiłeś, Wuju?
 
kymil jest offline