Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2012, 17:40   #6
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Pożegnała karawanę kupiecką z którą przybyła do Marienburga, życząc im szczęścia. Nie żeby jej zależało na tym by ich sakiewki zaczęły wyglądać jak brzuchy zapłodnionych kurw. Jak dla niej mogli skończyć jako żebracy. Dlaczego więc życzyła im szczęścia? Ot, jak to jej kiedyś ktoś powiedział, by pomyślność trzymała się człeka na nowym miejscu, trzeba zacząć w nim od uczynku dobrego. Skoro zaś miała już tą drobnostkę za sobą trzeba było się rozejrzeć za robotą i czymś do jedzenia. To drugie zdawało się pilniejsze więc ruszyła na zwiedzanie tutejszych przybytków. Jak zwykle skończyło się mordobiciem.
Nie była zbyt wysoka, nie była zbytnio umięśniona i zdecydowanie nie miała z przodu tyle, co niektóre dziewki karczemne. Ot, całkiem zwyczajna kobieta, można by nawet rzec, że ładna. Szczególnie gdy się lubiło długie włosy w kolorze jasnego brązu i oczy, które mieniły się odcieniami fioletu. Gdy chciała nie miała problemu z zaciągnięciem faceta do łóżka. Sęk w tym, że zazwyczaj nie miała takowej ochoty, w przeciwieństwie do podpitych głupków, których rozum już dawno został przeżarty przez tanią gorzałkę. Któż inny bowiem ośmieliłby się trzepnąć w tyłek dziewkę noszącą na szyi amulet Morra? Lub wsadzić jej łapsko między nogi gdy próbowała się przecisnąć między stolikami i zajmującymi je idiotami?
Przybytek ów nosił nazwę “ Ślepa Meduza”. Był trzecim do którego zajrzała i jak na chwilę obecną najgorszym z nich. Było to wręcz idealne miejsce dla kogoś takiego jak ona. Poprawiła plecak, poprawiła kuszę, sprawdziła czy miecz i sztylet łatwo dadzą się wyciągnąć. Na koniec jeszcze raz spojrzała na wejście po czym swobodnym krokiem pokonała próg karczmy.
Z początku nic nie zapowiadało kłopotów, tak jednak było zazwyczaj. Podeszła do karczmarza, zapytała o ceny, po czym złożyła zamówienie na gulasz, chleb i wino. Przez chwilę myślała nawet o pokoju do wynajęcia, jednak aż tak się jej do spania nie spieszyło. Pora była dość wczesna, nawet południe nie minęło. Miała czas. Zmierzyła wzrokiem salę, a wypatrzywszy odpowiednie dla niej miejsce, ruszyła w jego kierunku.
Łapsko na jej tyłku wstrzymało nieco jej kroki, jednak zaoszczędzono jej konieczności wybicia zębów właścicielowi ręki. Nie był widać dość pijany, gdyż w chwili, w której się odwróciła by zmierzyć go wściekłym spojrzeniem, światło lampy zamigotało na srebrnych ogniwach łańcucha, a czarny kruk spojrzał głodnym wzrokiem na brodatego mężczyznę. Każdy kiedyś musi umrzeć, zdawał się szeptać, a ona nie miała nic przeciwko, by dla tego człeka chwila stanięcia przed wrotami Morra miała nastąpić teraz. On najwyraźniej był innego zdania. Nie chciała wszczynać burdy więc odpuściła. Gdy jednak inna ręka znalazła się zupełnie bez powodu miedzy jej nogami, tego było już nieco za dużo. Uśmiechnęła się do młodzika, któremu oczy świeciły niczym dwie gwiazdy, a gęba szczerzyła tak, że mogła bez problemu policzyć ilość dziur po zębach. Obróciła lekko tułów jakby chciała spojrzeć na kogoś za sobą po czym wkładając w ów ruch całą siłę, trzasnęła go na odlew rękawicą, wprost w owe rozochocone usteczka. Krew chlusnęła ochlapując miłośnika kobiecych kroczy i stół przy którym siedział. Głowa odskoczyła mu do tyłu, a impet sprawił, że gówniarz wylądował wraz z krzesłem na zaplutej podłodze. Jego towarzysze podnieśli się z miejsca jakby byli jednym ciałem. W karczmie ucichło. Tirana zaklęła pod nosem. Ich było trzech, a ona jedna. Nie chciała walczyć, była głodna i marzyła o kąpieli. Zaklęła jeszcze raz po czym sięgnęła do sakiewki i rzuciła na stół trzy srebrniki.
- Nawet nie próbujcie - ostrzegła sięgając dłonią w stronę miecza, a widok zmierzających w ich stronę osiłków, którzy stanowili tutejszą ochronę, dokonał reszty. Najwyraźniej nie byli szczególnie zżyci z jęczącym na podłodze facetem.
Niestety sprzeczka zajęła dość czasu by jej miejsce zajął czarnowłosy facet wyglądający jak tysiące innych poszukiwaczy przygód jakich spotkała na swej drodze. No, może ten był nieco przystojniejszy niż większość z nich, nawet biorąc pod uwagę “ozdobioną” twarzyczkę. Po raz kolejny zlustrowała salę, po to tylko by powrócić do wcześniej upatrzonego celu. W końcu ruszyła zdecydowanie w jego stronę.
- Wolne? - zapytała, po czym nie czekając na odpowiedź, usiadła.
- Jak widać - odparł, zgoła niepotrzebnie, bowiem wojownicza niewiasta zajęła miejsce nie czekając na odpowiedź. Skinął głową na powitanie.
- To dobrze - odparła, zrzucając z ramion plecak i odkładając go na podłogę, jednak tak by znajdował się pod ręką. Zignorowała powitalne skinięcie głową. Zajął jej miejsce, nie musiała być dla niego miła.
Siedzący zignorował brak odpowiedzi. Prawdę mówiąc zignorował nawet jej obecność, bo nie zwracając już więcej na nią uwagi zabrał się do jedzenia, które postawiła przed nim dziesięcioletnia może posługaczka. Tej dla odmiany podziękował.
Tirana zadowolona z tego, że nieznajomy posiadał nieco rozumu, zdjęła płaszcz, po czym przewiesiła go przez oparcie krzesła, które z kolei ustawiła tak by mieć oko na większą cześć sali. Cierpliwie czekała aż zamówione przez nią jadło znajdzie się na stole. Była głodna... Jak była głodna, zwykle była zła, a jak była zła to różne rzeczy się działy wokół jej osoby i nie zawsze były one pozytywne. W sumie nigdy nie były, ale to już szczegół. Nie widząc póki co żadnego zagrożenia, odwróciła na chwilę spojrzenie by baczniej przyjrzeć się swemu stołowemu towarzyszowi.
Ten, na pozór całkowicie pochłonięty jedzeniem, od czasu do czasu omiatał wzrokiem salę. Nie omijał również wzrokiem siedzącej naprzeciw niego kobiety, lecz poświęcał jej dokładnie tyle samo uwagi, co każdej innej osobie. Czyli prawie nic.
To ją zaciekawiło. Nie żeby była próżna, jednak minęło sporo czasu od ostatniego momentu w którym ktoś niemal całkiem ją zignorował. Zawsze pojawiała się jakaś reakcja, od całkiem negatywnych po te nieco mniej, aż do lekko przyjaznych. Jej rozważania na ten temat przerwało przybycie dzieciaka. Skinęła gówniarze głową, po czym z niepokojem spojrzała na to co pływało w jej talerzu. Pachniało całkiem znośnie, jednak wyglądem przypominało brązową papkę z nielicznymi większymi kawałkami czegoś co zapewne miało być mięsem.
- Tutejszy kot tam sobie drzemie - powiedział mężczyzna. - A to smakuje lepiej, niż wygląda.
Uniosła głowę by spojrzeć na niego z niedowierzaniem.
- Skoro kot sobie drzemie to znaczy że szczurów tu już nie mają. Wniosek nasuwa się sam - odpowiedziała, po czym niechętnie spróbowała owego tworu tutejszej kucharki, lub kucharza, cholera wie. Nie było to danie godne królewskiego podniebienia, jednak musiała przyznać że jadała w swym życiu gorsze rzeczy.
Mężczyzna odsunął talerz. Pusty, wytarty nawet kawałkiem chleba, po czym upił kolejny łyk piwa. A raczej cieczy, co piwem była zwana w tej mordowni. Pijał już lepsze. I mało gorszych. I wcale nie chodziło o ilość wody, która nie wiadomo skąd znalazła się wewnątrz beczki. A może tylko zawartość jego kufla rozcieńczono? Dobrze, że chociaż nie użyli wody morskiej...
- Długo już tu siedzisz? - zapytała gdy i jej talerz został wyczyszczony, aczkolwiek nie tak dokładnie jak jego. Na to strawa była zdecydowanie zbyt kiepskiej jakości.
- Niecałą godzinę - odparł. - Ale - spojrzał na kufel - jestem pewien, że o parę łyków za długo. Nic dziwnego, że większość gości pije rum lub gorzałkę.
Skosztowała swojego wina i musiała mu przyznać rację.
- Chodziło mi raczej o miasto - sprostowała, odsuwając napitek. Przynajmniej pojadła, mogła więc wykrzesać z siebie nieco dobrego nastawienia. - Mówią że da się tu zarobić... Jestem Tirana - wyciągnęła do niego dłoń.
- Gunter. - Uścisnął dłoń Tirany. - Pracę, powiadasz? Słyszałem o jednej, ponoć nawet bez łamania prawa. Tyle tylko, że szczegółów jeszcze nie znam. Jesteś zainteresowana? To nic pewnego - dodał.
- Sprawdzić nie zaszkodzi - odpowiedziała, wzruszając przy tym lekko ramionami.
- Pod wieczór, w “Jednookim Szyprze”, mam się spotkać ze zleceniodawcą. Jeśli jesteś zainteresowana... - Gunter nie dokończył, ale sens zdania był jasny. - Może się spotkamy.
Wstał i wyciągnął rękę.
- Do zobaczenia - powiedział.
Podała mu dłoń zastanawiając się jednocześnie czy uda się jej znaleźć coś w międzyczasie.
- Do zobaczenia - powtórzyła za nim, po czym rozsiadła się wygodnie wywalając nogi na sąsiednie krzesło.

Pod wieczór znalazła się w umówionym miejscu. Nie była zadowolona gdyż liczyła na to, że dorwie inną fuchę. Tak się jednak nie stało, więc z obojętną miną wysłuchała propozycji agenta, próbując przy tym nie wyglądać zbyt sceptycznie ani nie roześmiać się mu w twarz, czego pewnie nie przyjąłby zbyt dobrze. Janse... Może i była w tym mieście świeższa niż jego powietrze to jednak nie była naiwna, a nos podpowiadał jej że coś tu całkiem niemiło zalatuje. Oczywiście mogło tu chodzić o któregoś z zebranych przy stole, a nie samo zadanie, jednak fakt pozostawał faktem. Podpisała się jednak, a raczej walnęła krzyżyk we wskazanym miejscu. Zgarnęła zaliczkę, po czym wstała od stołu ignorując człeka o imieniu Albert i całe pozostałe towarzystwo. Może w sumie nie całe, gdyż poświęciła krótką chwilę by skinąć głową Gunterowi, jednak gest ów był na tyle oszczędny, na ile się dało by był w ogóle wychwytywalny.
Wybrała się na poszukiwanie odpowiednio taniej karczmy, w której zamierzała wynająć pokój, a dnia następnego wybrać się na zakupy. Jej ekwipunek wymagał lekkiego uzupełnienia o rzeczy do których przywykła będąc pod skrzydłami Gerta. Planowała także odwiedzić świątynię Morra. Od tego w sumie winna zacząć miała jednak nadzieję, że zostanie jej wybaczone małe opóźnienie.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline