Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2012, 19:14   #8
Rodryg
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Erwin dotarł do Marienburga dzięki pomocy swojego znajomego, można było zakładać że znalezienie odpowiedniej w tak dużym mieście nie będzie wcale takie trudne. Bardzo się pomylił już parę dni zeszło mu na to a nic nie mógł znaleźć już zaczynał się obawiać że przyjdzie mu dołączyć do rzeszy żebraków zamieszkujących to miasto, z drugiej strony zawsze zostawała opcja zaciągnięcia się na jakiś okręt posiadał już odpowiednie umiejętności i kilka innych którymi przeciętny żeglarz nie mógł by się pochwalić Tak więc dość poważnie zaczął rozważać tą opcję gdy do jego uszu dotarło wieść o całkiem dobrze płatnej robocie, legalnej i jak by tego było mało z możliwością na premię i dalsze zatrudnienie. Mógł by pomyśleć że szczęście się do niego uśmiechnęło ale już raz w to uwierzył i jak skończył ? Flisak bez łodzi i możliwości zatrudnienia wciąż przeklinał Otta i swoją głupotę, tamta robota wyglądała za dobrze więc tym razem wolał zachować ostrożność ale mimo wszystko zdecydował że przynajmniej spróbuje wiele do stracenia już nie miał.

Tym też sposobem znalazł się w "Tawernie u Jednookiego Szypra" wraz z resztą osób zainteresowanych pracą, połowa z nich wyglądała jak by była jakaś przypadkową zbieraniną która tylko jakimś ślepym trafem znalazła się w tym miejscu by podjąć się takiej pracy leczy nie miał zbytnio prawa do narzekania bo sam zaliczał się do tej właśnie grupy. Zaś co się tyczyło reszty trudno było przeoczyć aż trzech Norsmenów wyglądających na urodzonych zabijaków i awanturników a każdy większy i groźniejszy od poprzedniego nie mówiąc już że ostatni z nich był dosłownie olbrzymi z dwa metry jak nic gdy oceniał na oko, wręcz stworzeni do takiej roboty. Był jeszcze mężczyzna z charakterystyczną blizną na twarzy też wyglądał na takiego co zna się na wojaczce i wie jak się obronić. Była jeszcze kobieta Erwin starał się temu nie dziwić w końcu zakładał że w mieście takim jak Marienburg ujrzy różne rzeczy zaś oceniając na oko zapewne potrafiła o siebie zadbać. Co się tyczyło zaś roboty to wysłuchał Gustava był coraz bardziej przekonany że nie tego się spodziewał ale z drugiej strony jaka inna praca miała by takie wynagrodzenie jak właśnie polowanie na korsarzy, złoto było jednak dla niebo bardzo przekonywujące tylko znowu te papiery tym razem wolał się wstrzymać ze składaniem podpisu licząc że ktoś ze zebranych będzie umiał czytać i w razie czego podzieli się wątpliwościami. Obserwował więc na razie zebranych zastanawiając czy dobrze robi podejmując się tego zadania, nie rozmyśla jednak za długo gdy wkrótce jeden z zebranych odczytał treść umowy po czym przedstawił się jako Albert. Wkrótce potem papier dotarł do niego zaś Erwin szybko postawił niezgrabny krzyżyk i przekazał go dalej odbierając swoją zaliczkę. Mężczyzna z blizną zadał jedno z pytań które nurtowały flisaka co prawda odpowiedź mu się niezbyt podobała ale zapewne Gustav nie chciał zniechęcać już zebranych, pozostawało mieć nadzieję że owa łajba która będą pływać nie będzie jakąś nędzną ruiną co zatonie przy większej fali zaraz po wypłynięciu. Widać było że poza Albertem reszta zebranych nie siliła się na uprzejmości i szybko zajęła się swoimi sprawami.
- Erwin, flisak z tutejszych ziem. - rzucił krótko w stronę Alberta po czym dodał - Wybacz ale muszę zając się pewnymi sprawami przed wyruszeniem.

Mężczyzna szybko zastanowił się nad tym co będzie mu potrzebne na takiej wyprawie, na pewno przyzwoita broń co prawda nie mógł się zwać wojownikiem ale mimo wszystko Erwin potrafił w razie czego się obronić i całkiem solidnie przyłożyć, zresztą połowa zebranych wyglądała na zabijaków ale mimo wszystko lepiej było mieć jakąś broń zwłaszcza że nie był pewien czego bardziej powinien się obawiać korsarzy czy co niektórych przyszłych kompanów...
 
Rodryg jest offline