Nemo
Ryzykując odwrócenie się do wampirzycy plecami, zwróciła się całkiem w stronę Maxa. Spojrzała mu głęboko w oczy. Co tam znajdzie? Wilka, szaleństwo...?
- Chodźmy z tego miejsca i dowiedzmy się co to za jedni - szepnęła do niego - Na walkę jeszcze przyjdzie czas, ale nie tu. Chyba nie chcemy mieć jeszcze bardziej przerąbane niż mamy teraz?
Instynktownie używała liczby mnogiej. Zaliczyła Maxa do swojej "grupy", w przeciwieństwie do pozostałej dwójki. Pijawki i nawiedzonego...
- Chodźmy stąd. Inne warunki oznaczają miejsce, gdzie nie ma tylu ludzi i nastroje, które będą mniej mordercze. - zwróciła się już do wszystkich - Tu niedaleko jest park, dosłownie kilka metrów. O tej porze nie będzie tam nikogo prócz kilku nieszkodliwych pijaczków. Tam możemy spokojnie porozmawiać. Dobrze? - ktoś musiał podjąć tą decyzję i zakończyć to przestawienie. Rzuciła jeszcze Maxowi proszące spojrzenie i ruszyła powoli w kierunku parku, nie robiąc gwałtownych ruchów i pociągając za rękę Maxa. |