~Sprawnie sobie z nimi poradzili … i to bez mej pomocy!~ pomyślał. Po czym zaczął wrzeszczeć, gdy zdał sobie sprawę o kolejnym niebezpieczeństwie - Brawo, Brawo, tak dalej! Następnych też! Niech padną! Niech zginą!
Plan podpalania mu się mocno spodobał. Tak, tak, mądrze, mądrze. Palić…kiełbaski, skwarki…mmm - wołał Dawit, jego pistolety natomiast na nowo były gotowe do użycia. Stanął z tyłu, za wojownikami, tuż przy ścianie. Jeśli ktoś, czy coś, przedrze się przez ogień, a następnie przez towarzyszy to wtedy dopiero jego Victorie, jak i sam Frontham, wkroczą do akcji. |