Felix olewał to co działo się podczas dobijania zdrajców. Zajadał chleb z równymi przystawkami i popijał wodą. W momencie gdy Twardy powiedział coś o zwierzoludziach łowca upuścił na stół jedzenie i wziął do ręki łuk. Uśmiechnął się szczerząc zęby pomiędzy którymi gdzieniegdzie znajdowały się jeszcze strzępy mięsa.
- Cipo! Czyń honory stojaka na pochodnie. - krzyknął do służącego, którego z Twardym tak bardzo lubili.
Następnie łowca ustawił się w dogodnym do wymierzenia w korytarz miejsce. Tam też ustawił swój stojaczek z pochodnią. Czekał ze strzałą w ręce na znak krasnoluda. Gdy tylko usłyszał, czy też ujrzał rozkaz podpalił szmatę zawiązaną na czubku strzały i posłał ją na kolację w stronę przeciwnika. Oddał kilka strzałów.
Oglądając efekty swoich poczynań śpiewał sobie:
- Płonom mutanty weeesoło! Wesoło skwierczą płomienie! |