Wątek: Londyn 2005
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2006, 20:46   #134
Lhianann
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Pięć minut po wysłaniu SMSa, Marius znowu odezwał się w słuchawce.

- Wiem, że się niecierpliwisz miła moja, ale dyskusja z Elizabeth zdaje się potrwa dłużej, niż się spodziewaliśmy. Wyszedłem na chwilę tylko żeby porozmawiać z Tobą i zaraz muszę wracać. Brujahowie mają podobne kłopoty co my, kto wie może nawet łączy te sprawy ten sam sprawca. A czego Ty się dowiedziałaś od tej Monque?

- Chyba nic nie cierpiącego zwłoki, poza tym nie mam ochoty obmawiać tego przez telefon, porozmawiamy na spokojnie jak przyjedziesz, nie przeszkadzam Ci już.. Jednak zrobiła już dość. Nie wierzyła Monique, w i sumie nie chciała Mariusowi zawracać jednak głowy.
- Z rozmowy z nimi wywnioskowałem, że to cos ważnego, tym bardziej że pofatygowali się tak bardzo żeby do mnie dzwonić… To do nich nie podobne…przerwał na chwilę
- Z uwagi na Andrew Nowakowskiego, któremu chciałbym przekazać cokolwiek z tej rozmowy, powiedz mi prószę czego się dowiedziałaś. Marius jakby nie słyszał jej słów, takie odnosiła wrażenie…

-Chodzi o to, że nie ufam tej Monique, i mam wrażenie, że próbuję mnie wciągnąć w jakaś pułapkę. Nie ma szczerych zamiarów...
-Ale o co chodzi, powiedz spokojnie, co to za pułapka. W jego głosie pojawiło się…zdziwienie?

-Nie przez telefon, dobrze?
-Nie znam tej Monique ale rozmawiałem z jej ojcem Michaelem, to jeden ze starszych, zawsze wydawał mi się uczciwy. W tej sytuacji zaufałbym jego słowom…
Masz telefon na podsłuchu?
Nie siej paranoi Kochanie…
Tym razem prawie się roześmiał. Zabolało ją to.
-Księżna zatrzyma nas tutaj jeszcze godzinę lub nawet dwie

-A ja nie. Nie znam jej ojca, a ją zdążyłam poznać z najgorszej strony. Poza tym, bo steku wyzwisk i pogróżek jakim mnie obrzuciła na koniec rozmowy nie zamierzam utrzymywać z nią żadnego kontaktu. Myślała, że chociaż on jej uwierzy...A jednak….

-Jeżeli to pilne to musze to wiedzieć teraz.
-Nie, nie sądzę. Nie powiedziała mi niczego konkretnego.
Jej głos zabrzmiał chłodno.
-Myślałem że mi ułatwisz, ale widzę że będę musiał sam do nich zadzwonić, żeby cokolwiek powiedzieć Andrew i go uspokoić…Wolałbym sam to ocenić czy to ważne czy nie
Andrew pewnie też...
przerwała mu w pół słowa.
-Rozumiem, ze bardziej ufasz Toreadorom niż własnemu dziecku.
Dobrze więc, rób jak uważasz.
Roztrzęsiona rozmową odłożyła słuchawkę. Poczuła się jak dziecko, którego słowom nie można uwierzyć…jak...jak…ktoś nie istotny….

Po chwili telefon zadzwonił drugi raz. Na jasnozielonym tle migotało imię- Marius.
Nie odebrała.
Czerwona łza zakręciła się w jej oku i powoli spłynęła na policzek.

Po chwili wyciszyła komórkę i rzuciła ją na fotel.

Podeszła do okna i z smutkiem malującym się w oczach spojrzała na tarczę księżyca
Odwróciła się od okna, wzięła komórkę i napisała sms-a do ojca.
„Rób jak uważasz. Ja jestem przecież tylko dzieckiem, prawda? G.”

Z powrotem włączyła dźwięk.
Telefon milczał jak zaklęty.

Zwinęła się na łóżku jak na morzu z ciemnozielonej satyny i pozwoliła smutkowi pomieszanemu z gniewem spłynąć razem ze łzami….
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline