Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2012, 05:14   #1
Lucifer oO
Konto usunięte
 
Lucifer oO's Avatar
 
Reputacja: 1 Lucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwu
[FR 18+] - Kampania Szarych Bród "Złoty Szlak"

1372 – Rok Dzikiej Magii

Cytat:
Młot:
-Pojawia się miasto Pomrok, nowo powstałe szlaki Zhentarimów stają się niemal nieprzejezdne przez wzmożoną aktywność pustynnych potworów krążących po Anauroch.
-Magowie z Thay otrzymują pozwolenie na założenie placówek w głównych miastach Wybrzeża Mieczy, poza Waterdeep w którym dochodzi do drobnych zamieszek i konfliktów z tego powodu.
-Kern Desanea, syn Tarna i Shal, odzyskuje Wojenny Młot Tyr. Za pomoc w misji Kerna, legendarny nieumarły paladyn imieniem Militiades zostaje przywrócony do życia.
-Z Doliny Lodowego Wichru docierają pogłoski o tajemniczych rozbłyskach, widocznych daleko nad Morzem Lodu, plotki mówią że zainteresowało to kilku naukowców z różnych państw którzy już planują ekspedycje morskie w tamte strony.


Śródzimie:
- Bane powraca jeszcze silniejszy, jego kościół przejawia nadzwyczajną aktywność na całym kontynencie.
-Kupcy z Amn rozpaczliwie werbują najemników i grupy poszukiwaczy przygód aby wysłać ich statkami do Maztiki w celu zbadania plagi jaka nawiedza tamtejsze kolonie, uniemożliwiając wydobycie złota i klejnotów.
-Z Chult docierają pogłoski o problemach z nieumarłymi którzy wychodzą z dżungli i nawiedzają Mezro.


Ches:
-Alustriel wyrusza do Mithrilowej Hali by wspomóc Króla Bruenora w jego przygotowaniach do kolejnej inwazji ze strony orczej armii Oboulda.
-Khalia, Thayańska emisariuszka przybywa do Mulsantir w pokojowych zamiarach, z pragnieniem założenia tam enklawy. Choć otrzymuje odmowę, może bezpiecznie odejść.
-Jedna z rządzących hatharańskich wiedźm w Rashemeńskim Wychlaran, dopuszcza się zdrady na swych siostrach w pogoni za potęgą. Zostaje pokonana przez pół elfa ze śpiewnych ostrzy imieniem Taenaran i przez druidkę z Cormyru imieniem Marissa, która potem staje się jednym z duchów Rashemen.


Tarsakh:
-Pomroki więżą Faerimmy otaczając Evereskę Cienistą Kopułą.
-Mieszkańcy Neverwinter zaczynają chorować na tragiczną w skutkach zarazę, która w ciągju kilku dni przeradza się w plagę i wybija większość tamtejszej ludności.


Mirtul:
-Lordowie Zniszczenia bogini Talon zaczynają zbierać armię by zmiażdżyć Krąg Leth i zmieść z powierzchni ziemi Wielką Dolinę.
-W Thesk wybuchają konflikty na tle rasowym. Mimo dotychczasowego pokoju, orkowie osiedleni w tamtym regionie zaczynają buntować się przeciwko społecznościom ludzi. Chodzą plotki że orków podburzają Zhentarimowie.
-Nowy narkotyk nazywany potocznie „Zgon” pojawia się na rynku. Jest tani, mocny i wyjątkowo uzależniający. Zalewa on Doliny, Damarę, Impiltur, Narfell i Thesk. Władze tych państw szukają pomocy nie tylko wśród zaprzyjaźnionych królestw, lecz także wśród najemników i poszukiwaczy przygód.
-Pomroki wycofują swoją ofertę przymierza wobec Waterdeep, jednocześnie rozpoczynając polowania na Faerimmy w Myth Drannor.
-Po pięciu miesiącach walki z Faerimmami, armiami jaszczuroludzi i zmutowanych żuków dowodzonych przez generałów Illithidów i beholderów, zmęczona armia Laeral Silverhand-Arunsun dociera do Evereski.
-Galaeron Nihmedu pojawia się w Cormyrze, wraz z dowoden na to że pomroki podtapiają Wielki Lód, paraliżując tym samym prawie całe Zachodnie Ziemie Centralne.
-Pomroki świadome zagrożenia ze strony Cormyru który rozpoczął przygotowania do zaatakowania ich głównego miasta zwanego Pomrokiem, sami zbierają armię i wyruszają wprost na Tilverton. Podczas potężnej bitwy, Vangerdahast uaktywnia prototyp magicznej broni przeciwko armii pomroków. Tajemnicza broń w zetknięciu z cieniem tworzy potężne wyładowanie magiczne które rozchodząc się falami, dosłownie niszczy całe Tilverton. Jedyne co pozostaje po mieście to obszar pustego mroku, zasnutego cieniem i obszarami głębszej ciemności.


12 Kythorn 1372 RD,
Telflamm - Thesk


Słońce świeciło na niebie, wpadając promieniami przez okna ratusza. W świetle doskonale widać było drobinki kurzu tańczące w podrywach w całym pomieszczeniu. Zdawać by się mogło że od dawna w gabinecie burmistrza nie pojawił się nikt z miotłą i szmatą do wycierania. Sam burmistrz zdawał się jednak w ogóle nie zauważać niechlujnego stanu swojego miejsca pracy. Stał przed oknem wpatrując się z powagą w przeciwległy brzeg Zatoki Heskela. Brwi jego zbiegły się lekko, kiedy pomyślał o tworzących się w tamtej części miasta slumsach. Zastanawiał się co pogarszało tą sytuację bardziej, tajemniczy „Zgon” pod wpływem którego bawiło się pół miasta, czy fakt kłopotów z karawanami na Złotym Szlaku. Mężczyzna nie wiedział co łączy obie te sprawy, ale miał niesamowicie silne przeczucie, że łączy je więcej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Niecały dekadzień temu dotarły do niego pogłoski o Narfell i Damarze w których władze również nie mogą uporać się ze znarkotyzowanym ludem.
/A co jeśli ludzie dowiedzieli się dla kogo tak naprawdę pracuję?/ Pomyślał krzyżując ręce na piersiach i zakrywając dłonią usta.
/A co jeśli komuś nie spodobał się taki obrót spraw i postanowił mnie sabotować? Może chcą ukazać publice jak niewłaściwym posunięciem było przekazać władzę w ręce burmistrza, może nawet sami Mistrzowie Cieni zapragnęli w ten sposób udowodnić że nikt nie zaopiekuje się tym miastem lepiej od nich… To niedorzeczne./
Samotna kropla potu spłynęła po skroni mężczyzny, znikając w gęstej zaniedbanej brodzie, nim ten zdążył przetrzeć ją wierzchem dłoni. Poczuł nieprzyjemny dreszcz na plecach.
/Może następnym krokiem będzie morderstwo i kolejny sabotaż, tak łatwo jest przypisać w dzisiejszych czasach coś rozwścieczonemu tłumowi. Pewnie nikt i tak by nie dociekał prawdy. Coraz więcej oczu spogląda w moją stronę z pogardą. Coraz więcej szeptów za moimi plecami. Myślą że nie widzę jak spiskują, że nie widzę wątpliwości malującej się na ich twarzach. Ta niepewność narastająca we mnie za każdym razem gdy opuszczam to miejsce, to nieprzyjemne przeświadczenie że ktoś mnie śledzi i ciągle obserwuje… jakby czekając… na odpowiedni moment…/
Ktoś załomotał z impetem w drzwi tak intensywnie, że burmistrz podskoczył wystraszony, po chwili karcąc się w duchu za tą naiwność. Uznając że nie ma sensu rozpływać się w swoich domysłach i podejrzeniach, obrócił się na pięcie i powiedział głośno.
-Wejść!- Drzwi otworzyły się prawie natychmiast. W progu stał niski lekko przygarbiony mężczyzna, o siwych włosach i łysym placku na czubku głowy. Powiódł niemrawym wzrokiem po pomieszczeniu, zatrzymując się na burmistrzu.
-Panie Gerdonie, znaczy się panie burmistrzu! List nadesłano z Waterdeep ze złotą pieczęcią!- Zakrzyknął energicznie unosząc rękę ku górze by wskazać pergamin który w niej trzymał po czym wpatrzył się z podekscytowaniem w mężczyznę.
-No?- Za pytał spoglądając na starca wyczekująco.
-Co w nim piszą?- Starzec zawahał się po czym spojrzał na zwinięty pergamin i rozerwał jego pieczęć. Powiódł wzrokiem po treści mamrocząc przy tym pod nosem, po czym wyprostował się dumnie i zaczął czytać na głos.
-Szanowny Gerdonie Dohadd, z przykrością zawiadomić muszę że mimo naszych wszelkich starań w utrzymaniu porządku na szlakach, ostatnie trzy karawany które dotarły do miasta również zawierały podrobioną broń słabej jakości. Również tkaniny i złota biżuteria okazały się nieprawdziwe. W związku z tym jesteśmy pewni że problem leży po waszej stronie i to wy powinniście się z nim uporać. Niemniej jednak złoto jakie zmarnowaliśmy podczas ostatnich dwóch miesięcy płacąc wam za nic, znacznie przewyższa nasze obecne dochody i w związku z tym nie jesteśmy w stanie sobie pozwolić na kolejne ryzyko związane z prowadzeniem z wami handlu. Choć towary przez was sprowadzane cieszą się w Waterdeep olbrzymią popularnością, podróbki które obecnie otrzymujemy są bezwartościowe i narażają nasze interesy na zbyt duże straty. Jeśli uda Ci się zaradzić waszym problemom, jesteśmy skłonni nawiązać ponowną współpracę. Tymczasem jednak rozpoczynamy współpracę drogą morską z waszą konkurencją.- Starzec obrócił pergamin jakby spodziewał się kontynuacji po drugiej stronie po czym dodał.
-Z wyrazami szacunku, Mirt D.-
-To już trzecie miasto w tym miesiącu Otto. Jeszcze trochę i stracimy wszelkie źródła dochodów. Zaczynam sądzić że faktycznie miast zbawieniem, przekleństwem jestem dla tego miasta.-
-Niech Pan nawet tak nie myśli! Gdyby nie pan złodzieje wciąż panoszyliby się po ulicach kradnąc i plądrując.-
-Zamieniłem złodziei na chorych narkomanów Otto. Widzę jak ludzie pogardliwie spoglądają na mnie gdy przechodzę ulicami.-
-Wielu wciąż wspomina czasy w których mieli układy ze złodziejami, przez wspomnienie o tym nie są w stanie patrzeć na pana inaczej, w końcu odebrał im pan wszystko co mieli.-
-Nie Otto. Ja odebrałem im prawo do odbierania innym. A teraz mam zamiar odebrać im coś jeszcze.-
-Co takiego panie?-
-Poparcie ludu Otto. Przywołaj do mnie Marana, potem udaj się do skryby i każ mu spisać wieść o poszukiwaniu śmiałków gotowych na wszystko którzy wspomogą nas w chwilach kryzysu. Sądzę że moi ludzie na nic się tutaj zdają, potrzeba nam kogoś o nieco wszechstronniejszym wykształceniu.-
-Tak jest panie.- Starzec skłonił się nisko po czym zwijając pergamin z powrotem w rulon i wyszedł z pomieszczenia by wypełnić polecenie swego pana.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=ObA2QSG76_g[/MEDIA]


13 Kythorn 1372 RD

Poranek w Telflamm nie należał do najpiękniejszych. Choć słońce wcześnie wzbiło się na niebo, zalegające od wczoraj kałuże nie zdążyły jeszcze wyparować, przez co całe doki zasnuwała gęsta mgła. Od rana do portu zdążyło napłynąć wiele statków i na drewnianych pomostach panował niezły harmider. Tragarze przekrzykiwali się z kupcami, kupcy zaś ze strażnikami, a strażnicy z zarządcami doków. Zdawać by się mogło że w tym chaosie nic nie może funkcjonować normalnie, jednakże w Telflamm było to na porządku dziennym. Mieszanina kulturowa i mnogość języków, tworzyła bariery których nawet wieloletnie znajomości nie były w stanie ominąć. A mimo to handel w mieście kwitł i rozrastał się w najlepsze. Statki wpływały i wypływały, niemalże o każdej porze dnia, nie dając pracownikom ani chwili na odpoczynek i nikt zdawał się nie zwracać już uwagi na to co i kiedy pojawia się w porcie. Jednakże gdy tylko pomiędzy wielkimi łodziami pojawiła się malutka, dwuosobowa łódź, z dwoma osobnikami na pokładzie, odzianymi w długie pięknie zdobione szaty, każdy zamierał na chwilę i spoglądał w tamtym kierunku ze zdziwieniem. Łódź bowiem poruszała się po wodzie z nienaturalną prędkością, a przede wszystkim ze zręcznością wymijając wszystkie przeszkody, a przy tym nikt nie dotykał wioseł. W końcu łódź dobiła do przystani i obaj jegomoście wysiedli z niej ostrożnie by nie potknąć się o własne szaty. Gdy tylko stanęli na drewnianych deskach zaczęli rozglądać się za tragarzami by ci pomogli rozładować im kilka skrzyń z którymi przypłynęli.
-Dobra, zapisuj.- Powiedział jeden z agentów leżących płasko na dachu Tawerny Heskela zerkając w kierunku magów przez piracką, teleskopową lunetę.
-Wysoki, szczupły, o siwych włosach i długiej brodzie. Nosi wąskie okulary i mnóstwo złotych świecidełek. Być może magiczne przedmioty. Bez wątpienia jest to Fodoricus Xaemar Calaumystar. Pochodzi z Cormyru, przez długi czas był jednym z głównych doradców Azouna IV, po jego śmierci zniknął z tamtejszych ziem w dość nieprzyjemnych okolicznościach. Został oskarżony o splądrowanie wyjątkowo starych bibliotek Cormyrskich z których skradł niezwykle cenne dla Cormyru pisma i dokumenty. O dziwo nie słyszałem aby wydano za nim listy gończe. Dopisz by w przyszłości mieć na uwadze te świecidełka, mogą być sporo warte. Aaaaa… i jeszcze że kopci fajkę.-
-Czekaj… Czekaj, właśnie sobie przypomniałem, czy kapłani nie wspominali przypadkiem o odzyskaniu jakiś starych pism?- Zapytał drugi z agentów odrywając wzrok od pergaminu i wychylając się z za komina by spojrzeć w stronę swego kompana.
-Owszem, owszem. Dlatego miej oko na wszystkie stare zapiski jak już zlokalizujemy ich siedzibę. A teraz pisz dalej. Średniego wzrostu, także szczupły i o siwej brodzie, za to łysy. Też nosi okulary, ale połówki. Strój ma nieco egzotyczny jak na te strony i stanowczo zbyt przewiewny. W dłoniach trzyma coś czego nie widziałem od lat, jedną z Halruaańskich magicznych lasek i to jedną z tych potężniejszych, zaś na jego ramieniu siedzi jakaś dziwaczna odmiana nietoperza. To pozwala mi sądzić że jest to Meleghost Elamendaril Irimanarus, zwany Genialnym Żukiem i jeden z jego egzotycznych chowańców. Halruaański Mistrz Wiedzy i to jeden z najwybitniejszych. Zasłynął nie tylko ogromną znajomością artefaktów, historii magii, świata i uniwersum, ale także wieloma wynalazkami magicznymi. Najbardziej interesujące jest to że poza Halruaa znany jest jedynie ze zlokalizowania miejsca spoczynku kilku naprawdę potężnych cacuszek.-
-Coś mocno lubują się w tych magicznych cacuszkach nie sądzisz? Może to o to właśnie chodzi? Może po prostu starzy wyjadacze zdecydowali się połączyć siły na stare lata żeby zacząć zarabiać z odzyskiwania legendarnych skarbów?-
-Nieeee, to by było zbyt oczywiste. Jestem pewien że skoro wysłano nas tutaj by zbadać tą sprawę to na górze już wiedzą że kryje się za tym coś więcej.- Powiedział po czym złożył lunetę i chowając ją za pazuchę spojrzał na kompana.
-Dopisz jeszcze że przywlekli ze sobą dziesięć skrzyń, oceniając po minach tragarzy, dość ciężkich. A teraz zwijamy się, trzeba przyczaić się gdzieś z daleka i wypatrzyć dokąd się udadzą.-
-Daję sobie rękę uciąć że jedna z takich skrzyń ustawiłaby nas do końca życia.-
-Nie zapominaj bracie że nam, agentom, w pierwszej kolejności winna przyświecać wiara, a nie gorączka złota.- Odpowiedział z uśmiechem, po czym obaj przeszli przez dach i po upewnieniu się że nikt ich nie zobaczy, przeskoczyli na następny budynek i zniknęli między kominami.


-Fodoricus Xaemar Calaumystar-


-Meleghost Elamendaril Irimanarus, zwany Genialnym Żukiem-

Tymczasem w dokach…

-Mam nadzieję że Grindimbald jest już na miejscu, nie chciałbym osobiście zajmować się tłumaczeniem wszystkiego tej zbieraninie kalek intelektualnych.- Powiedział nieco wzburzony Meleghost, przecierając zdobioną chustą łysinę.
-Zapewniam Cię kochany Meleghoście że zupełnie nie musisz się martwić. Nie dość że Grindimbald jest na miejscu i oczekuje nas od wczoraj, to i tak poinstruował mnie jak zacząć na wypadek nieprzewidzianego. Choć jak przewidziałem tym razem wszystko pójdzie gładko.- Odpowiedział Fodoricus, stojąc w zasępieniu, z dymiącą fajką w ustach i z leniwie przymkniętymi powiekami.
-Wydaje mi się czy wyjątkowo tu duszno?- Zapytał Meleghost a jego towarzysz po raz pierwszy otworzył oczy by spojrzeć na niego z niedowierzaniem.
-Żartujesz? Nie dość że mgła w około to jeszcze ubrany jesteś w te wasze Halruuańskie cieniutkie szmaty!-
-TO NIE SZMATY TYLKO DROGOCENNE PŁÓTNO!- Odpowiedział poirytowany po czym rozejrzał się gorączkowo po przystani.
-Dobra to już ostatnia panowie!- Zakrzyknął jeden z tragarzy po załadowaniu ostatniej skrzyni na wóz zaprzężony do muła.
-Daj mu tą monetę i chodźmy wreszcie bo mnie zaraz coś trafi jak się nie odprężę przy kielichu wina.- Powiedział Meleghost kolejny raz przecierając czoło chustą.
-Nie wyglądasz za dobrze, może źle znosisz podróże morskie?-
-Ogłupiałeś? Przecież dopiero co wróciłem z wyprawy morskiej do tej przeklętej Maztiki. Po prostu to miasto, ten klimat tutaj najwyraźniej mi nie sprzyjają.-
-Pierwszy raz w Thesk?- Zagadnął tragarz.
-Nie wściubiaj nosa w nieswoje sprawy bo Ci go ktoś jeszcze teleportuje prosto w rzyć!-
-Telepor… co?- Zapytał lekko zakłopotany chłopak.
-No pięknie, no po prostu pięknie, oni tu nawet prostych pojęć magicznych nie znają.-
-Pan wybaczy koledze, źle znosi tutejszy klimat.- Powiedział natychmiast Fodoricus, wręczając mężczyźnie sztukę złota. Choć wciąż zakłopotany i zdezorientowany, tragarz ucieszył się na widok dodatkowej zapłaty i kłaniając się nisko zostawił magów samych sobie.
-Nie ma powodu by rzucać się do gardeł tutejszej ludności, nie chcemy przecież zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi.-
-Wiem, wiem… Chodźmy już. Chcę czym prędzej mieć to za sobą.- Odpowiedział Meleghost i obaj mężczyźni ruszyli w głąb miasta nie zdając sobie sprawy z tego że ktoś ich śledzi.


Podróż przez miasto nie trwała długo, nawet mimo dość upartego charakteru muła, który czując zapachy docierające z Placu Shemszarr, usilnie zbaczał z kursu. W końcu wóz zatrzymał się przed dość ponuro wyglądającym przybytkiem. Od wschodu otoczony lasem, od południa odgrodzony murem, zaś od zachodu z widokiem z klifów.
-Na moc Mystry! Cóż to za rudera?- Zakrzyknął oburzony Meleghost, spoglądając z niedowierzaniem na budynek przed którym się zatrzymali.
-To jest właśnie Karczma Cichy Kącik, własność a zarazem siedziba naszej organizacji mój drogi przyjacielu, więc wykaż nieco więcej optymizmu i spójrz na ten widok! Czyż nie jest tu pięknie?- Zagadnął rozpromieniony Fodoricus spoglądając w stronę morza nad którym krążyły mewy.
-Cudownie. A teraz prowadź do środka, szkoda czasu pewnie już większość poszukiwaczy przygód zebrała się na miejscu, a ja wcale nie zaczynam czuć się lepiej.-
-Zatem chodźmy- Odpowiedział z uśmiechem Fodoricus, najwyraźniej przyzwyczajony już do kaprysów swego kompana.
-A to co u licha?!- Niemalże zakrzyknął Meleghost zatrzymując się gwałtownie przed tablicą informacyjną przybytku. Wszystkie ogłoszenia zostały zerwane i rozrzucone niedbale pod słupem, a na ich miejscu widniał sporej wielkości pergamin z daleka przykuwający wzrok.


Mag przeczytał pospiesznie wiadomość, po czym wyprostował się i w zasępieniu zaczął gładzić brodę.
-Wygląda na to że nie tylko my poszukujemy mięsa armatniego żeby wykonało za nas brudną robotę.-
-Tak, ale nikt nie oferuje takich wynagrodzeń jak my przyjacielu.- Odpowiedział bez namysłu Fodoricus, zerkając znad swoich okularów na towarzysza.
-Dalej, do środka. Trzeba wynająć polecić karczmarzowi rozładować skrzynie do piwnicy.-
-To nie będą nam potrzebne na spotkaniu?- Meleghost zdziwił się również spoglądając na kompana.
-Oczywiście że będą, po to trafiają do piwnicy!-
-No tak, przecież to oczywiste że jak organizacja wchodzi w posiadanie karczmy rudery to siedzibę założy nigdzie indziej jak tylko w zagrzybionych, cuchnących i zaszczanych przez szczury… PIWNICACH!- Ostatnie słowo Meleghost ryknął tak głośno, że żyłka na jego skroni zaczęła pulsować groźnie. Na co drugi z magów uniósł jedynie brwi ze zdziwieniem.
-Faktycznie potrzebujesz tego wina, ale nie kieliszek lecz antałek co najmniej- Powiedział spoglądając jak Meleghost kolejny raz przeciera nerwowo czoło chustą i obaj ruszyli do przodu zostawiając niedbale ładunek skrzyń przed wejściem.
Po wejściu obaj magowie natychmiast zrozumieli znaczenie nazwy przybytku. W izbie bowiem panowała cisza przerywana tylko głośnym, choć spokojnym chrapaniem, jedynego gościa lokalu. Jegomość leżał jak długi, na stole, tuż przy wejściu do przybytku. Na twarz zasuniętą miał czapkę, spod której wystawała długa pleciona blond broda. I choć po wzroście i gabarytach łatwo można było ocenić że jest to krasnolud, to zdawał się nie pochodzić z Faerunu. Po karczmarzu za to nie było ani śladu. Od środka izba zdawała się znacznie przyjemniejsza, dość obskurny widok z zewnątrz nijak miał się do ładnie urządzonego wnętrza. Przestronna sala podzielona była na dwie części, w głównej stały duże ławy przy których mogło zasiadać do dziesięciu osób, dwa fotele pod kominkiem, i jeden samotny stoliczek w rogu. Na mniejszą z sal trzeba było wejść schodkami, ponieważ znajdowała się na podwyższeniu i była ogrodzona ładnie zdobioną barierką. Stało tam kilka stolików z krzesłami oraz wyjątkowo przestronny bar do którego dostawionych było ponad dwadzieścia stołków. Za barem można było dostrzec uchylone drzwi na zaplecze, zaś w najdalszym rogu karczmy schody prowadzące do pokoi na górze.
-Barrim!- Zagrzmiał gniewnie Fodoricus, spoglądając w stronę zaplecza z którego po chwili dało się słyszeć coś na miarę świńskiego kwiknięcia. Drzwi otworzyły się gwałtownie a w ich progu stanął przysadzisty jegomość, o tłustych Polikach, potrójnym podbródku i pokaźnej łysinie na czubku głowy. Gębę miał całą tłustą, a w dłoni trzymał solidnie napoczęte udo indycze. Wlepił swoje paciorkowate oczka wpierw w jednego, potem w drugiego z magów, po czym uśmiechnął się szeroko i rozłożył ręce z rozmachem, wyrzucając w ten sposób dyskretnie dowód zbrodni. Nie zwracając uwagi na to że obaj magowie spojrzeli z odrazą jak asortyment ich sklepu ląduje na podłodze, przetarł usta rękawem i ruszył w stronę magów rozpromieniony.
-Panow…- Zaczął jednakże Meleghost zareagował błyskawicznie.
-Spierdalaj po towar!- Ryknął poirytowany, wskazując palcem na drzwi, a zarówno karczmarz jak i Fodoricus spojrzeli na niego zaskoczeni. Barrim, uznając najwyraźniej że mag nie żartuje, posłusznie zamilkł i pognał przed karczmę by rozładować skrzynie.
-Teraz rozumiem co Grindimbald miał na myśli mówiąc zaczekaj aż poznasz jego Halruaańską Władczość.- Zagadnął Fodoricus szczerząc się przy tym jak dziecko, lecz gdy tylko dojrzał gniewne spojrzenie Meleghosta, spoważniał i zacmokał kilka razy, po czym wrócił do pykania fajki.
Jak się okazało zejście do piwnic znajdowało się właśnie na zapleczu, gdzie Fodoricus zaprowadził towarzysza i po otwarciu klapy w podłodze zeszli spiralnymi schodami na dół.


W piwnicy było dość jasno bo wszędzie gdzie się dało stały pozapalane świece. Dało się tam również wyczuć ten charakterystyczny, wilgotny zapach grzyba. Pomieszczenie było podłużne choć schody znajdowały się w oddzielnej wnęce, a na wprost nich na ścianie wisiała olbrzymia mapa Telflamm, na której zaznaczone zostały numerami najważniejsze punkty w mieście. Pod każdą ze ścian rozłożone w rzędach, stały ławy wraz ze stołami pomiędzy którymi siedziało już sporo osób. Obaj magowie zlustrowali obecnych, sami pozostając niezważonymi. Dopiero po chwili dostrzegli na końcu Sali dobrze znajomą im postać. Wysoki, chudy mag, odziany w ciemną niebieską szatę ze złotymi haftami, stał przy malutkim podium. Miał narzucony kaptur na głowę w taki sposób, że niemal całkowicie skrywał jego lico, za wyjątkiem ust i lekko zakręconej siwej brody. Za plecami maga stało sporej wielkości zwierciadło, zaś po bokach rozstawione były gabloty na magiczne przedmioty. W środku sali znajdowała się klapa w podłodze którą przykrywał przybrudzony i postrzępiony dywan. W połowie pomieszczenia, po obu stronach, znajdowały się dwie pary drzwi najwyraźniej prowadzące do sądziednich pomieszczeń.
Gdy tylko Meleghost i Fodoricus weszli do sali, mag stojący przy podeście skinął im głową i uśmiechnął się tajemniczo.
-Grindimbald Szandor Wazerun Tellmaris, zwany Siwym Szczurem.- Powiedział prostując się dostojnie Fodoricus, i zerkając z rozbawieniem na maga, zacmokał kilka razy i znów zaczął pykać fajkę.


-Grindimbald Szandor Wazerun Tellmaris, zwany Siwym Szczurem-

-Fodoricusie, Meleghoście, witajcie w progach naszej nowej siedziby. Mam nadzieję że podróż minęła wam w miarę znośnie?- Zagadnął Grindimbald nie dostrzegając najwyraźniej znaków protestu ze strony Fodoricusa który potajemnie próbował go odwieźć od zadania tego pytania. Niestety na próżno.
-Raz zimno! Raz gorąco! Raz parno! Raz duszno! Tak paskudnego miejsca jeszcze w życiu nie widziałem! Nie mam pojęcia co wam strzeliło do głowy aby tutaj stworzyć siedzibę!- Wyrzucił z siebie oburzony Halruaańczyk, po czym wspierając się o lasce ruszył w stronę podium nie zwracając uwagi na zdziwionych poszukiwaczy przygód i najemników siedzących przy stołach, którzy teraz przyglądali się magom ze zdziwieniem.
-Widzę że wszystko przebiegło dokładnie tak jak to przewidziałeś Fodoricusie.- Skomentował z rozbawieniem Grindimbald po czym gestem dłoni zaprosił obu magów by zasiedli w fotelach pod podium.
-Myślę że za niedługo reszta zainteresowanych powinna się tutaj pojawić, kazałem rozesłać zaproszenia do wszystkich osób które udało nam się wspólnie wytypować.-

 
__________________
...

Ostatnio edytowane przez Lucifer oO : 10-04-2013 o 22:17.
Lucifer oO jest offline