Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2012, 10:43   #2
Sierak
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
- V zbieraj się, no wstawaj, zbliża się południe pamiętasz? - Powiedziała stojąca nad łóżkiem kobieta krzyżując ręce na piersiach, widząc brak reakcji szturchnęła zawinięte w kołdrę coś, co dopiero wtedy zaczęło odzyskiwać jakikolwiek kontakt ze światem. Z pod poduszki wyłoniła się srebrna burza włosów, pościel wylądowała na podłodze, zaś na materacu usiadła zaspana jeszcze elfka. Długoucha przeczesała palcami grzywkę i odgarnęła ją do tyłu, odruchowo zasłaniając usta przed długim ziewnięciem.
- Jesteś okroooooopna, pewna jesteś że nie miałyśmy w drzewie genealogicznym jakiegoś Glabrezu... Po którym odziedziczyłaś charabffrer...- V, jak nazwała ją ta stojąca nad łóżkiem nie zdołała dokończyć, gdyż na jej twarzy wylądowała wielka, obszyta czarnymi haftami poducha. Vea nie miała sił się droczyć, była śpiąca jak diabli i naprawdę zachodziła w głowę, skąd jej siostra czerpie energię na wstawanie tak wcześnie po całonocnym wypadzie na Złoty Szlak. Z drugiej zaś strony kąciki jej ust nieznacznie drgnęły na myśl o tych wszystkich baranach, którzy dzisiaj będą przeczesywać miejsce wypadku. Mimo bycia niereformowalnym idiotą, Iris i jego zauroczenie Leą miało kilka plusów (oprócz oglądania jego nieudolnych zalotów), takich jak szybki dostęp do informacji o zaginionych karawanach i innych ważnych dla poszukiwaczy wydarzeniach. Wczorajszy łup był co prawda taki sobie, ale też nie była to praca ciężka bo na miejscu nic się nie kręciło, przede wszystkim nic co żywiło się padlinami. Vea poczuła znajomy chłód na karku przypominając sobie wypad z przed kilku tygodni, gdzie ktoś inteligentny postanowił przeoczyć fakt klątwy ciążącej na jednym z kupców, w efekcie czego bliźniaczki musiały przedzierać się przez pół tuzina ożywieńców do jedynej, i tak biednej, skrzyni z załadunkiem.
- Nie myślałaś, żeby się modnie spóźnić... Tak z godzinkę, może półtorej? Minie nas wstęp i to całe gadanie na początek - zaczęła, jednak surowe spojrzenie siostry szybko doprowadziło ją do pionu - tak, wstaję... Zajmujesz łazienkę?
- Już się umyłam, ale pospiesz się, to stowarzyszenie jak im tam nie będzie czekać wiecznie - odpowiedziała, rzucając Vei ręcznik na kolana.

Obie elfki, jak na bliźniaczki jednojajowe przystało, były praktycznie identyczne nie liczac kilku drobnych niuansów w stylu fryzury albo sposobu ubierania się. W Telflamm zdecydowanie ciężko było je przeoczyć z prostego powodu, konkretniej fioletowej cery co oczywiście wśród ras ludzkich było raczej rzadkie. No więc mamy charakterystyczną dla gwiezdnych elfów liliową cerę dodatkowo zarumienioną przez słońce do jasnego fioletu, co dalej? Wspomniane już wcześniej srebrnobiałe włosy doskonale kontrastowały z karnacją oraz liliowymi oczyma. Co do sylwetki nie trzeba mieć wątpliwości, jako czynne poszukiwaczki przygód mogły poszczycić się niemal idealną figurą, z jednej strony zwiewną jak na elfki przystało, z drugiej nie na tyle kruchą, by nie unieść miecza. Co do ubioru, do tego nawiązać można później, bo w chwili obecnej obie paradowały w koszulach nocnych z białego jedwabiu, obszytych przy koronkach srebrnymi nićmi. Cóż powiedzieć, na brak zainteresowania ze strony płci przeciwnej narzekać nie mogły... Co z drugiej strony nie oznaczało, że to zawsze im odpowiadało. Coś, co początkowo było miłe i w jakiś sposób łechtało ego, z czasem zaczęło być męczące, to jest fakt, że ciężko było poznać faceta nie próbującego ich przelecieć, a warto dodać że żadna z nich się nie puszczała, co więcej żadna z nich od dłuższego czasu nie miała też faceta stawiając najpierw życie zawodowe i swoje ambicje, dopiero później przyjemności tego kalibru. Lea i Vea zajmowały niewielki domek między slumsami, a dzielnicą Shou co ze względu na rodzaj prowadzonej przez nie działalności bardzo im odpowiadało. Obie były poszukiwaczkami, jak zwykły o sobie mówić, lub pieprzonymi hienami cmentarnymi, jak zwykli o nich mówić kapłani dobrych bóstw. Jeżeli pojawiła się informacja o zaginionej karawanie to można było być pewnym, że na miejscu pojawi się też duet sióstr Shamoon zebrać ich pozostałości w celu późniejszego opchnięcia na czarnym rynku (albo mniej czarnym, konkretniej czerwonym i do tego pochodzącym z Thay).

- V, skończyłaś się już szykować? Na oko mamy jeszcze z pół klepsydry do spotkania, a musimy jeszcze dojść na drugi koniec miasta - krzyknęła starsza o kilka minut z sióstr. W międzyczasie za jej plecami drewniane drzwiczki o zdobionej powierzchni i klamkach otwarły się, wypuszczając chmurę zapachów drogich, wschodnich perfum w których lubowała się Vea, a których w dzielnicy Shou było na pęczki. Obie elfki były już właściwie gotowe i po założeniu na siebie całego, podróżniczego żelastwa skierowały się ku drzwiom wyjściowym. Lea widocznie preferowała lżejsze wyposażenie, jako że na białej, bawełnianej bluzce sznurowanej na dekolcie nosiła koszulkę kolczą wykonaną z mithrilu, reszty zaś dopełniały ciemne, skórzane buty sięgające uda i rękawiczki za łokieć. Mniej więcej na wysokości pośladków dyndał przewiązany przez talię pokrowiec z krótkim ostrzem nie posiadającym szczególnych zdobień na rękojeści. Przez ramię, oprócz plecaka przewieszony był kołczan ze strzałami oraz długi łuk wykonany w iście elficki sposób z wyrytymi na drewnianej powierzchni motywami liści. Na lewym przedramieniu zamocowany był puklerz. Vea wolała jak widać nieco cięższe uzbrojenie, sama paradowała w pięknym, błyszczącym napierśniku z wygrawerowanymi trzema gwiazdami, zza prawego ramienia zaś wystawała długa rękojeść miecza półtoraręcznego oraz górna krawędź tarczy.

Wycieczka przez miasto zawsze poprawiała Lei humor, Vea niestety bardziej wolała otwarte przestrzenie, tak więc też ona preferowała przesiadywanie w porcie. Mimo wszystko mimo początkowego opóźnienia bliźniaczki na miejsce dotarły chwilę przed czasem. Cichy Kącik w pewnym stopniu przypominał elfkom ich własny dom - z zewnątrz nie było to nic imponującego, ot zapuszczona w niedużym stopniu rudera z ładnym widokiem, wewnątrz lokal bardzo przyjemny i w jakiś sposób przytulny, o ile można tak powiedzieć o pustej sali bez muzyki, śpiewów i tańców. Kierując swe kroki w stronę baru Lea wyciągnęła z kieszonki plecaka lekko zmięty świstek papieru pokazując go, wedle instrukcji, właścicielowi. Elfkę zastanawiał nieco fakt, że było tu tak pusto... Zupełnie jakby organizator spotkania nie życzył sobie ciekawskich uszu, bo według logiki takie tajemne spotkanie powinno odbyć się gdzieś na magicznie wyciszonym pięterku albo innym, w miarę bezpiecznym miejscu. Logika, jak to miała często w zwyczaju, zawiodła i tym razem w momencie, w którym karczmarz otwarł zakurzoną klapę w ziemi na zapleczu.
- No chyba sobie żartujesz, że dam ci się zamknąć w podziemiach... - Zaczęła dość stanowczo Vea, jednak siostra jednym gestem ręki ją uciszyła. Tam pod spodem faktycznie było słychać głosy, rozmowy i ogólny gwar towarzyszący oczekiwaniu na coś ważnego, co zapewne do powiedzenia ma organizator.
- Chodź, jak nas zamknie to osobiście pomogę ci spalić tę budę, oczywiście po tym jak stąd wyjdę - odrzekła Lea skacząc w dół szybu prowadzącego w dół. Jej bliźniaczka spojrzała jeszcze raz na właściciela, wzruszyła bezradnie ramionami i podążyła śladami siostry, z tym że ona jednak wykorzystała w tym celu drabinę.

- Załóż kaptur, niekoniecznie musimy robić z siebie widowisko na sam początek zebrania, już fakt że połowa Telflamm nas kojarzy jest wystarczająco problematyczny - poleciła Vea, sama zaciągając materiał tak nisko, jak tylko się dało zostawiając odsłoniętą brodę i kaskadę srebrnych włosów. Obie elfki wślizgnęły się do zatłoczonej sali w miarę możliwości po cichu, siadając w kącie i obserwując kabaret w wykonaniu trójki starców, jednocześnie starając się wyłowić wzrokiem kogokolwiek znajomego po fachu.
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline