Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2012, 20:18   #4
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
"Gdyż ciemność w jego sercu,
głębsza jest od piekieł..."

- Anonim

Jak co dzień rano zbudziło go pianie koguta. Przywykł wstawać wcześnie rano, niczym wzorowi obywatele i pionierzy pracy. Dlatego jak tylko otworzył oczy, czym prędzej wyskoczył z łoża. Przeciągnął się kilka razy by rozprostować kości i spojrzał przez okno na dopiero co wstające słońce. Jeden z piękniejszych widoków jaki może obejrzeć istota rozumna nie mająca skazy na sercu. Uśmiechnął się do swych wspomnień i przypomniał krótką piosnkę jaką kiedyś napisał by złożyć cześć wschodowi tej płonącej kuli.

Dla nas wstajesz co ranek,
Zapalając znów światła kaganek,
Co dzień niebo złocisz
I lazurowe morze,
Gwiazdo ognista,
Wspaniały to boże.

- Chees! Będziesz śniadał ze mną? Za chwilę wychodzę! - Krzyknął w przestrzeń, swe słowa kierując do swego lokatora. Co więcej owa wspomniana piosenka była tym większym powodem do uśmiechu, biorąc pod uwagę zwyczajową niechęć mrocznych elfów do słońca.
- Jadłem już. Dostałem takie śmieszne zaproszenie - pokazał kawałek pargaminu towarzyszowi gdy w końcu do niego dołączył.- Pójdę tam chyba z czystej ciekawości. W końcu skoro zapraszają mnie i to jawnie muszą być ciekawą grupą.
- No to ruszamy razem - odrzekł zadowolony i z chytrym uśmieszkiem na twarzy - widocznie nie tylko twoje talenta docenili - odrzekł pokazując prawie identyczny pergamin.
-Zaraz się przygotuję.

Miły zapach piwa jak zwykle połechtał mu zmysł węchu by po chwili rozmyć się w nicość jak każdy zapach do którego człowiek się przyzwyczaja. Grigor - wysoki mężczyzna o mlecznobiałych włosach - założył swą dzienną szatę i wszedł do hali głównej swego przybytku. Wielkie kotły prężyły się dumnie zawierając gorycz swego cennego soku. Stały samotnie niczym zapomniane posągi upadłych herosów. Nikt się jeszcze przy nich nie krzątał. Pracownicy zapewne dopiero wstawali. Białowłosy sprawdził proces fermentacji w kadziach i zadowolony z braku wszelakich zakłóceń ruszył przyrządzić sobie coś do jedzenia.
Śniadanie miał skromne, kawałek chleba i gomółka sera oraz nielichy kufel ciemnego piwa. Starczało mu to na jakiś czas, a nie miał potrzeby by więcej zjeść. Poprawił swą szatę i strzepnął okruchy na klepisko.
- No to pora by się już zbierać - rzekł sam do siebie, idąc po swój ekwipunek. Nie przepadał za zbyt częstym noszeniem zbroi - jednak bardziej nie przepadał za odnoszeniem jakichkolwiek ran. Zdjął wierzchnią szatę i narzucił na koszulę niezbyt ciężką wersję kolczugi. W zasadzie chroniła tylko tors, ale zawsze to coś. Miała za to wielką zaletę. Mianowicie nie była zbytnio widoczna spod jego czarnego ubrania, które takoż i założył. Niewielka, okrągła tarcza spoczęła na jego plecach, a zaraz na nią Yarting - rodzaj gitary rozpowszechniony w Krainach. Przy pasie zawisł mu zasobnik z bełtami oraz niewielka kusza, a po drugiej stronie pokrowiec z niewielkimi ostrzami. Wyrzekł kilka słów delikatnie poruszając przy tym palcami, a zaraz po tym poczuł lekkie mrowienie działającej na nim magi. Uczesał się jeszcze przed wyjściem i gotów był do drogi. Nie musiał długo czekać by jego towarzysz dołączył do niego. Zagwizdał wesoło i zamknął browar na klucz. Jeden z robotników miał drugi z trzech kluczy więc nie musiał się martwić.

Podróż nie sprawiła mu większych problemów. Ot przebył ją pogwizdując pod nosem wesołą melodyjkę. W sumie nawet nie zwrócił uwagi, czy nie działa ona na nerwy długouchego. Zresztą, nie przejmował by się tym.
Towarzystwo drowa, pomimo wszelakim plotkom o tej rasie, nie było wielce niepożądane. Co prawda musieli uważać w miejscach publicznych, a szeroki kaptur z rzadka nie zakrywał jego hebanowej twarzy, to jednak nie sprawiał on Grigorowi większych problemów, a jego niecny charakter nie ubliżał jego personie. Co prawda nutka ostrożności zawsze pozostawała, ale nie bał się odwrócić do niego w ciemnym zakątku.

Gdy wkroczyli do karczmy nie zauważyli żywej duszy w głównej sieni. W sumie na ławie chrapał brodaty jegomość, jednak do jego zachowania epitet “przepełniony życiem” nie pasował wcale, a wcale.
- I gdzie są wszyscy? - powiedział z cicha w niebiosa. Niespodziewał się odpowiedzi tak prędko. A jednak wyszedł ich przywitać sam właściciel karczmy.
- Yrch... Witam panów? W czym pomóc? - zapytał się dość pulchny jegomość wpatrując się w dwóch przybyszy i zapewne zastanawiając się co by tu wpałaszować.
Bez słowa wyciągnęli swe zaproszenia i z niemym pytaniem spojrzeli na grubasa.
- A tak, tak. Proszę za mną - odrzekł, podrapał się po swym brzuchu i ruszył w stronę klapy w podłodze. Otworzył ja ukazując kręte schody do podziemi.
- Ach, piwnica! Jekież to klasyczne - mruknął i zszedł na dół.

Pomieszczenie nie sprawiało wrażenia ciemnego lochu. Dość znaczna liczba świec dająca nie liche światło dodawała otuchy, a mapa na ścianie świadczyła o bogactwie właścicieli. Zbyt dużo zebranych jeszcze nie było, ale wczesna godzina nie sprzyjała dużej frekwencji. Wielu jeszcze miało nadejść. Piwowar i jego mroczny kompan zasiedli do stołu czekając na rozwój wydarzeń i ofertę ligi.
 
__________________
Why so serious, Son?

Ostatnio edytowane przez andramil : 10-03-2012 o 11:03.
andramil jest offline