Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2012, 10:51   #5
Serafinium
 
Reputacja: 1 Serafinium wkrótce będzie znanySerafinium wkrótce będzie znanySerafinium wkrótce będzie znanySerafinium wkrótce będzie znanySerafinium wkrótce będzie znanySerafinium wkrótce będzie znanySerafinium wkrótce będzie znanySerafinium wkrótce będzie znanySerafinium wkrótce będzie znanySerafinium wkrótce będzie znanySerafinium wkrótce będzie znany
- Jeszcze zupy, kochanie?
Vaine Monrose nie zwykła przyglądać się ludziom zbyt długo – wiedziała, że takie zachowanie jest wysoce niekulturalne, a osobom w jej wieku zwyczajnie nie przystoi. Echo tych zasad rozbrzmiewało w jej głowie, kiedy nie w pełni świadoma swoich poczynań właśnie je łamała. W twarzy siedzącej naprzeciw niej dziewczyny było bowiem coś dziwnego. Vaine nie umiała sprecyzować tej myśli. Oblicze, któremu przypatrywała się z takim zainteresowaniem, było z pozoru bardzo codzienne, a jednak emanowała z niego jakaś dziwna, nieokreślona siła, harmonia, spokój…
Głowa Vaine mimowolnie pochyliła się pod ciężarem spojrzenia dziewczyny. Starsza karczmarka przywołała na usta uśmiech, siląc się na profesjonalizm. Przyglądała się, jak dziewczyna otwiera skórzaną sakiewkę, a potem uśmiecha się na poły z zakłopotaniem, po części zaś rozbawiona.
- Nie, dziękuję – odpowiedziała w końcu.
Vaine wzruszyła ramionami i odeszła, dalej pełniąc swoje codzienne obowiązki. Co jakiś czas ukradkowo spoglądała na tę zagadkową dziewczynę, lecz zasada była prosta – nie płacisz, nie dostajesz. Vaine szybko wyzbyła się wyrzutów sumienia, kiedy przypomniała sobie, że przecież i tak już sporo zrobiła dla tego nieszczęsnego dziewczęcia, pozwalając mu spać za darmo na tyłach gospody.
Nie można być za dobrym, pomyślała Vaine i z tak przyświecającą myślą wróciła do czyszczenia blatu.

Tymczasem Xune Han przyglądała się pustemu talerzowi zupy, doceniając szczodrość karczmarki, która nie tylko ofiarowała jej nocleg, ale i jadło. Po prawdzie nie liczyła na tak wiele, ale nie zamierzała się nad tym rozdrabniać. Fortuna uśmiechnęła się do niej szeroko i grzechem byłoby nie skorzystać. Tym bardziej, że kieszenie spodni miała puste. Przywykła do takiego życia, chociaż nie było łatwe. Ciągłe gonienie za pieniądzem, czasami desperackie, bywało i męczące, i upokarzające zarazem. Mimo to przywykła do takich warunków i przestała przejmować się opinią innych. Takie podejście do życia wydawało jej się najbardziej optymalne.
A teraz pustka po raz wtóry zawitała w jej sakiewce. Xune wiedziała, że taki obrót spraw nie zwiastuje lekkiego życia, więc musiała go czym prędzej zmienić.

Sięgnęła do kieszeni spodni, dłonią wymacując kawałek złożonego na cztery papieru. Rozwinęła go przed oczyma i przeczytała raz jeszcze jego treść, chociaż miała wrażenie, że zna już ją na pamięć. Głowiła się nad tym, dlaczego list wystosowany był akurat do niej – nie wydawało jej się, by spełniała wszystkie wymogi w nim zawarte. W normalnych warunkach prawdopodobnie nie przejęłaby się feralnym zaproszeniem nadto, ale na jej nieszczęście – warunki normalne nie były. Zasadniczo nie miała za dużego wyboru – musiała węszyć każdą okazję do zarobku, a ta była dosyć dobitna.
Xune powstała i zarzuciła plecak na ramię, po czym zwinęła zaproszenie i wcisnęła je z powrotem w kieszeń. Szybkim, miarowym krokiem udała się do wyjścia, po drodze śląc pełne wdzięczności spojrzenie Vaine.

Telflamm znała całkiem nieźle, jeżeli wziąć pod uwagę, jak niewiele czasu spędziła w swym rodzinnym mieście. Dziewiętnaście lat spędziła poza jego murami, ale w ciągu ostatniego roku nadrobiła zaległości. Wiedziała, gdzie mieści się karczma „Cichy Kącik”, chociaż nigdy tam nie była. Drogę miała relatywnie krótką, więc od razu skierowała kroki w odpowiednią stronę, starając się nie zwracać uwagi na przechodniów – lata wyobcowania w klasztorze wpłynęły na jej delikatną aspołeczność.

Xune nie była ani wysoka, przez co i nóg nie miała zbyt długich, a jednak na miejsce dotarła zaskakująco szybko. Nie było to dlań niczym godnym uwagi – ot, jedna z wielu zalet codziennych zbożnych ćwiczeń w klasztorze. „Cichy Kącik” nie wywarł na Xune żadnego wrażenia – ani pozytywnego, ani negatywnego. Ot, kolejna z gospód, w Telflamm było ich na pęczki. Bezceremonialnie wkroczyła do środka, stąpając stanowczo, choć nadzwyczaj cicho.

Wnętrze powitało ją pustką. Klientela albo zwykła być w tym miejscu rarytasem, albo po prostu jeszcze się nie zebrała. Xune przez moment nabrała wątpliwości, czy w istocie jest w odpowiednim miejscu, lecz wtem dobiegł ją potężny, lekko zachrypiały głos:
- Co tu szuka?
Han odwróciła się gwałtownie, lustrując wzrokiem pulchnego jegomościa, który akurat zajęty był polerowaniem kufla. Brew Xune powędrowała w górę w wyrazie niemej irytacji wymieszanej z niesmakiem. Nie siliła się ani na uśmiech, ani na uprzejmość. Wyciągnęła z kieszeni wymiętą kartkę i podsunęła ją mężczyźnie przed nos.
- To tutaj? – zapytała krótko, bynajmniej nie z sympatią.
Pulchny mężczyzna zlustrował wzrokiem kartkę, a jego opasła twarz natychmiast przybrała inny wyraz. Zrazu odłożył kufel i dłonią wskazał drogę, prowadzącą w głąb korytarza.
- Ależ naturalnie, przepraszam – wybełkotał speszony, ale Xune ani myślała brnąc dalej w tę dyskusję.
Mężczyzna zaprowadził ją w ślepy zaułek, a następnie pochylił się i pewnym ruchem otworzył klapę w podłodze. Xune spojrzała na niego nieufnie, a jej spojrzenie widocznie było nazbyt wymowne, gdyż mężczyzna natychmiast podjął wyjaśnienia:
- Proszę się nie obruszać, proszę zejść na dół.
Han nie była do końca przekonana co do propozycji nieznajomego, ale grzechem byłoby nie spróbować. Na pożegnanie obdarzyła mężczyznę nieufnym spojrzeniem, upewniając się, że dostrzegł ten mało uprzejmy gest – wzbudzenie niepewności w drugiej osobie było pierwszym fundamentem ewentualnej obrony.
Mimo to Xune zdecydowała się skorzystać z wejścia, które odsłonił przed nią nieznajomy – karczmarz, tragarz? Szła krętymi schodami – niedługo, ale ostrożnie. Zawczasu nabrała nieufności i mimowolnie traktowała sprawę tak, jakby za chwilę ktoś miał wbić nóż w jej plecy – dlatego też co pewien czas spoglądała do tyłu.

Nic takiego miejsca nie miało. Znalazła się w pomieszczeniu, które miało niewiele wspólnego z piwnicą – było całkiem ładnie wystrojone, przyzwoicie oświetlone. Ludzi póki co nie było zbyt wielu, a Xune w gruncie rzeczy nie wiedziała, ilu powinna się spodziewać. Uznawszy, że lepiej poczekać na rozwój wydarzeń, niż buntowniczo się go domagać, oparła się plecami o jedną ze ścian, lustrując czujnym wzrokiem wszystko i wszystkich wokół.
 
Serafinium jest offline