Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2012, 12:16   #6
Ozo
 
Ozo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ozo ma z czego być dumnyOzo ma z czego być dumnyOzo ma z czego być dumnyOzo ma z czego być dumnyOzo ma z czego być dumnyOzo ma z czego być dumnyOzo ma z czego być dumnyOzo ma z czego być dumnyOzo ma z czego być dumnyOzo ma z czego być dumnyOzo ma z czego być dumny
Oswald był w mieście już od kilku dni. Jakiś czas temu słyszał, że w Telflamm brakuje najemników, że teraz każdy znajdzie tam dobrze płatną pracę. Postanowił skorzystać. W końcu co miał do stracenia? Dopiero na miejscu dowiedział się, że zapotrzebowanie na takich jak on owszem jest ale pracodawcami są magowie oraz władze miasta. Nie przepadał ani za jednymi, ani za drugimi. Tym pierwszym nie ufał. Wszystko z powodu pewnego zadania, jakie kiedyś wykonywał dla czerwonych czarnoksiężników. Nie wszystko poszło wtedy zgodnie z planem. Właściwie trudno wyobrazić sobie, żeby coś więcej mogło pójść nie tak. Od tamtej pory wolał nie mieć z nimi nic wspólnego. Do tej pory mu się udawało. Jeżeli chodzi o władze miasta, to tych po prostu nie lubił. Bez konkretnego powodu. Może trochę irytował go fakt, że zgarniają spore pieniądze za siedzenie na tyłkach i wypełnianie kilku papierów. Dochodziła to tego jeszcze kwestia wpychania nosa w sprawy każdego z obywateli i zatruwanie im życia. Nie chodziło mu konkretnie o władze w Telflamm. Dla niego rządzący każdym miastem byli tacy sami. Różnili się tylko poglądami oraz podejściem do niektórych spraw.

Dopił końcówkę wina, a butelkę odłożył na podłogę. Rozejrzał się po mieszkaniu zostawionym mu przez parę najlepszych przyjaciół. Uśmiechnął się. Przynajmniej o porządek nie musiał się martwić. I tak nikt tu nie zaglądał, a obecny stan wybaczał wiele niedociągnięć. Jakaś butelka tu, kupka popiołu tam... Nic z tych rzeczy nie psuło ogólnego obrazu. Trudno było w jakikolwiek sposób pogorszyć wygląd domu. Choć gdyby wziąć się za jego uprzątnięcie to już po kilku godzinach ciężkiej pracy wyglądałby całkiem nieźle. Nadal jego wygląd pozostawiałby wiele do życzenia... Ale może ktoś poza Oswaldem byłby chętny zatrzymać się tu na dłużej niż dobę.

Wrócił myślami do problemu, który musiał rozwiązać. Kończyły mu się pieniądze, więc jeżeli nic nie ulegnie zmianie to będzie musiał zdecydować się na przyjęcie jednej z ofert. Wstał i podszedł do okna. Szyby były zakurzone, ale dało się jeszcze przez nie oglądać świat zewnętrzny. Był trochę zamglony ale widoczny. Nie to go jednak tutaj sprowadziło. Na parapecie leżały dwie kartki. Jedna pognieciona, zerwana ze ściany którejś karczmy, Oswald nie pamiętał której. Druga schludniejsza, będąca jednocześnie zaproszeniem. Tę dostał od jakiegoś młodego posłańca. Widocznie magów było stać na takie wydatki. Mężczyzna przyglądał się im przez dłuższą chwilę, czytając każdą po kilka razy. Starając się zebrać myśli. Gdyby istniała taka możliwość, najchętniej ruszyłby w trasę i poszukał szczęścia gdzie indziej. Nie miał jednak ani konia, ani pieniędzy by jakiegoś kupić. Był w kropce.
- Cholera – przeklął sam do siebie, a jego głos wydawał się twardy i szorstki.
Postanowił wyjść na miasto. Może uda mu się znaleźć jeszcze jakąś inną ofertę. Może spotka go coś co pomoże mu podjąć decyzję. Nie mógł tego wiedzieć. Nie mógł nawet na to liczyć. Miał jednak nadzieję, że coś się wydarzy. Jednego był pewien. Nie potrafił w tej chwili podjąć żadnej rozsądnej decyzji.

Z dobrą godzinę plątał się po mieście bez celu. Mijał znane mu dość dobrze ulice i ludzi, których wielu kojarzył z wyglądu. Nie zatrzymał się jednak ani na chwilę by porozmawiać z kimkolwiek albo przyjrzeć się lepiej witrynie sklepu.Po prostu szedł przed siebie zanurzony w myślach. W końcu zauważył, że zatoczył koło. Zarówno w głowie jak i w mieście. Stał przed mieszkaniem Ivora wciąż nie mając pojęcia na co się zdecydować. Nie widział innych ogłoszeń, nikt nie zaczepił go z pytaniem czy nie chciałby szybko zarobić trochę grosza. Nikt nawet nie próbował go okraść. Westchnął cicho i wszedł do środka. Zamykając za sobą drzwi pragnął już tylko znaleźć się w ciepłym łóżku.

Rano nadal nie wiedział co powinien zrobić. W dodatku męczył go ból głowy. Zapalił fajkę. Zaciągając się dymem próbował po raz kolejny podjąć jakąś decyzję. Zszedł na dół do miejsca, w którym poprzedniego dnia zostawił dwie kartki papieru. Podniósł jedną z nich i po raz ostatni przeczytał zapisane na niej słowa. Podjął decyzję. Z dwojga złego wolał pracować dla „Szarych bród”. Tak naprawdę nie wiedział dlaczego. Po prostu musiał się w końcu zdecydować. Być może skłoniło go do tego miejsce spotkania – karczma „Cichy kącik”.
~ Przynajmniej będę mógł się napić ~ pomyślał.

Po kilku minutach, których potrzebował na ubranie się i zebranie całego ekwipunku był już w drodze. Dotarcie na miejsce nie zajęło mu wiele czasu.Wiedział gdzie iść i których dróg unikać, by nie zostać zaczepionym przez natrętnych kupców. Karczma nie prezentowała się najlepiej ale zdarzało mu się już bywać w gorszych. Miał nadzieję, że piwo podają tu miarę czystych naczyniach. Nie tracąc czasu, wszedł do środka. Wewnątrz przybytek prezentował się równie nieprzyjemnie. Było tu cicho i pusto, jeżeli nie liczyć jednego mężczyzny, który prawdopodobnie odsypiał właśnie całonocną libację. Nawet karczmarz znajdował się w tej chwili gdzieś na zapleczu. Niewielki ruch o tej potrze to w końcu nic niezwykłego. Oswald spodziewał się jednak innych poszukiwaczy przygód, którzy podobnie jak on cierpieli na brak złota. Czyżby był pierwszy?
- Halo, jest tu kto? – zawołał licząc, że zwróci na siebie uwagę karczmarza.
Udało się. Już po chili jego oczom ukazał się wielki mężczyzna, który nie wyglądał na specjalnie zapracowanego.
- Ta. Ja jestem. Czego? – mężczyzna nie należał do zbyt miłych.
- Piwo. Dostanę tu piwo?
- Oczywiście, w końcu to karczma – odpowiedział, jakby miał do czynienia z idiotą.
- To poproszę.
- Cztery miedziaki – powiedział stawiając przed Oswaldem kufel piwa.
Ku zdziwieniu wojownika był on dość czysty. Zapłacił więc bez słowa i pociągnął długi łyk nieco zbyt ciepłego napoju.
- Słuchaj – zaczął spokojnie. – Podobno ma tu się odbyć spotkanie jakichś „Szarych bród”, wiesz coś o tym? – powiedział, pokazując jednocześnie zaproszenie.
- Ta, to tam na dole – odpowiedział wskazując palcem grubas.
Oswald nie czekał więcej informacji. Nie rozstając się ze swoim kuflem szedł na dół.

Ku jego zdziwieniu piwnica była dość dobrze oświetlona. W środku było już sporo osób, choć wciąż czekano na przybycie reszty. Mężczyzna postanowił znaleźć sobie jakiś kącik, w którym mógłby spokojnie dopić piwo. Nie rozpoznawał tutaj nikogo, choć tak naprawdę nie przyglądał się nikomu specjalnie. Wiele osób tego nie lubiło, a on wolał jak na razie unikać kłopotów. Słuchał tylko skrzypienia drzwi, gdy do środka wchodził ktoś nowy. Nie zadawał sobie nawet trudu by spojrzeć w tamtą stronę. O wiele bardziej interesował go teraz jego kufel i złoty płyn, którego ubywało z każdą chwilą. Miał nadzieję, że wszystko zaraz się zacznie, bo zaczynał czuć coraz silniejsze parcie na pęcherz. Przeklął w myślach. Tylko tego mu brakowało.
 
Ozo jest offline